Kupił auto na kredyt. Samochód skasowany - emeryt tonie w długach
70-letni Jan Dominiak z Maszewa koło Warty kupił samochód na kredyt. Kiedy chwilowo nie był w stanie go spłacać, auto zabrała firma windykacyjna. Mężczyzna już go nie odzyskał. Kierowca firmy spowodował wypadek i samochód pana Jana skasowano. Mężczyzna nie chciał dalej spłacać kredytu. Przegrał jednak z bankiem 10-letnią batalię sądową. Przez ten czas jego dług z 18 tys. zł urósł do ponad 117 tys. zł.
Jan Dominiak kupił auto w maju 1998 r. Wraz z żoną prowadził wtedy niewielkie gospodarstwo. W lipcu i sierpniu małżeństwo czekało na pieniądze za sprzedany towar i na spłatę kredytu za samochód zabrakło. Bank nie czekał.
W imieniu Kredyt Banku po samochód przyjechała firma windykacyjna. Pan Jan miał obiecane, że jeśli zbierze pieniądze, to odzyska samochód. Gdy po niego przyjechał, okazało się, że samochodu nie ma. Kierowca z firmy windykacyjnej miał wypadek, w którym zginął, a auto jest skasowane.
W czasie, gdy samochód był zatrzymany przez firmę windykacyjną, skończyło się ubezpieczenie autocasco. Ani panu Janowi, ani bankowi nie przysługiwało więc odszkodowanie za skasowany pojazd. Bank upomniał się o spłatę kredytu od pana Jana.
- Gdyby ci ludzie nie używali tego samochodu, to byśmy go odebrali i ten kredyt spłacali – mówi Danuta Dominiak, żona pana Jana.
Mężczyzna płacić nie chciał. Rozprawy sądowe trwały 10 lat. Bank udowodnił, że skasowany samochód to sprawa pomiędzy panem Janem a firmą, która odebrała od niego samochód. Potem bank kredyt pana Jana sprzedał firmie windykującej długi. Z 18 tys. zrobiło się ponad 90 tys. zł. Dla mężczyzny to kwota nieosiągalna.
- Byliśmy na komendzie, w prokuraturze i wszystko było tłumaczone, mówione, jak i co. Nie ma żadnej reakcji – opowiada wzruszona pani Danuta.
Pan Jan ma zabierane z emerytury ponad 200 zł. Nie wie, ile pieniędzy spłacił do tej pory. Poprosiliśmy o ponowne zweryfikowanie sytuacji pana Jana firmę BEST, która przejęła dług od banku. Dziś to ponad 117 tys. zł.
- Mam dla pana Jana bardzo dobrą informację. Moglibyśmy 80 proc. długu umorzyć, co znaczy, że musiałby spłacić 23 tys. 450 zł. Mogę jeszcze raz wrócić do zarządu i poprosić, by zastanowił się, czy to umorzenie może być większe – usłyszeliśmy od przedstawicielką firmy BEST.
- Ja już nie wierzę. Boję się, że oni to wszystko zabiorą. Wejdzie komornik na dom i mnie zlikwiduje – obawia się pan Jan.*
* skrót materiału
Reporter: Milena Sławińska
mslawinska@polsat.com.pl