Zabił na przejściu dla pieszych. Nawet nie hamował

Zdzisław G. wsiadł do samochodu amatorsko przystosowanego do przewozu zwierząt. Załadował klacz ze źrebakiem i mając niesprawne hamulce oraz ponad 20 innych usterek ruszył w drogę. Na przejściu śmiertelnie potrącił 10-letniego Karola.

4 maja 2015 roku w Złotowie koło Piły doszło do tragedii. 10-letni Karol na przejściu został potrącony przez samochód prowadzony przez 65-letniego Zdzisława G. Chłopiec nie miał żadnych szans.


- Żadnej interwencji nie podejmował, jechał i wlókł naszego syna. Straciliśmy cały sens życia – mówi Ewa Godlewska.

- Syn walczył o życie. Łapał się wycieraczek, zderzaka, próbował się ratować. Na pace była przewożona klacz i źrebię. Jeżeli kierowca wykonałby jakieś gwałtowne hamowanie, to klacz przygniotłaby źrebię. Moim zdaniem oskarżony nie zrobił żadnego manewru, chcąc uchronić konie – twierdzi Artur Oprządek, ojciec zmarłego Karola.

Samochód, którym poruszał się Zdzisław G., był w amatorski sposób przystosowany do przewozu zwierząt. Na dodatek nie powinien w ogóle wyjechać na drogę.

- Brak hamulców, dołożona trzecia oś, która nie widnieje w dowodzie rejestracyjnym i buda do przewozu koni przypięta parcianym pasami. W sumie wykryto ponad 20 usterek – opowiada Artur Oprządek.

Prokuratura postawiła kierowcy zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym.  

Jak się okazuje, to nie pierwszy przypadek, kiedy Zdzisław G. doprowadził do groźnego wypadku.  27 maja 2014 roku mężczyzna potrącił na pasach prawidłowo przechodzącą Wandę Wolińską. Kobietę śmigłowcem przetransportowano do szpitala.

- Było tragicznie ze mną, byłam cała połamana. Dawano mi 10 procent szans na przeżycie. Teraz poruszam się tylko po domu, jestem jego więźniem. Musi mi pomagać osoba trzecia, bo tak naprawdę nie funkcjonuję – mówi pani Wanda.

- Oskarżony nieumyślnie naruszył zasady ruchu drogowego, nie zachował szczególnej ostrożności i potrącił starszą kobietę. Wtedy wymierzono mu karę jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata – informuje Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Kilka dni temu przed sądem w Złotowie zorganizowano protest. Demonstrujący mieszkańcy domagali się surowego ukarania Zdzisława G.

- Ten, kto prowadzi samochód w takim stanie, jest mordercą. Każdy taki przypadek budzi w nas lęk i niepewność, co nas może spotkać. Boimy się o nasze bezpieczeństwo – mówili demonstranci.

- Nie widzę u niego żadnego współczucia, wręcz buta i arogancja. Jest to 66-letni mieszkaniec Złotowa, były milicjant, który ma znajomości w środowisku – uważa ojciec Karola.

Rodzice chłopca są przekonani, że Zdzisław G. symuluje.  Do sądu przychodzi o lasce, a po mieście porusza się bez niej. Kilka dni temu miała odbyć się kolejna rozprawa. Nie zdążono przesłuchać nawet jednego świadka. Nagle Zdzisław G.
poinformował sąd, że jest mu słabo. Poprosił o wezwanie karetki i został odwieziony do szpitala.

- Po raz kolejny symulował chorobę. Najpierw psychiatra, diabetyk, a teraz stan przedzawałowy. Za każdym razem się źle czuje. My też się źle czujemy - straciliśmy dziecko. Teraz zabrała go karetka, ale nie odjechała na sygnale, bo nie było takiej potrzeby – skomentowała Ewa Godlewska.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl