Niemcy płacili, pieniądze zatrzymał polski pośrednik
Miesiące z dala od rodziny i opieka nad seniorami. Dla pani Heleny, Łucji i Haliny z Gorzowa Wielkopolskiego każdy wyjazd to trudna decyzja. Od kilku lat pracują jako opiekunki w Niemczech. Poprosiły nas o interwencję, bo pośrednik z Gorzowa Wielkopolskiego nie zapłacił im za wyjazd. Pani Łucja i Halina straciły po ok. 5 tys. zł, a pani Helena 10 tys. zł. – Zrobił z nas niewolnice – mówią i są przekonane, że poszkodowanych jest więcej.
Panie Helena, Łucja i Halina do pracy w Niemczech wyjeżdżają od kilku lat. Zawsze zatrudniały się przez polskich pośredników. Nigdy nie miały takich problemów, jak tym razem.
- Przepraszał, że zapomniał, że wysłał, albo, że nie doszło jeszcze. To trwało bardzo długo. Wróciłam do Polski, okazało się, że na koncie nie mam pieniędzy – mówi Halina Wysocka.
Pośrednik z Gorzowa Wielkopolskiego nie zapłacił paniom Łucji i Halinie po 1200 Euro, czyli prawie 5 tys. zł Kobiety pracowały dla niego w 2015 r. Pani Helena Ławicka, która wyjeżdżała do pracy w tym roku, wciąż czeka na wypłatę 2200 euro.
- Ja naprawdę bardzo potrzebuję tych pieniędzy. Nie miałam na chleb, musiałam w Tesco ciężko pracować, a taki oszuka człowieka. Jak można? – pyta Helena Ławicka.
Początkowo pośrednik obiecywał wypłatę zaległego wynagrodzenia. Kobiety miały z nim kontakt SMS-owy i na portalu społecznościowym. W sądzie uzyskały nakazy zapłaty. Niestety, w tym czasie pośrednik zamknął biuro i przestał być wypłacalny.
- Tłumaczył się, że zamach terrorystyczny, że pieniądze jeszcze nie wpłynęły na konto, przepraszał, ale mówił, że wpłyną. Ręce rozkładam, bo wyrok jest, a komornik zawiesił działanie, bo jest niewykonalny – opowiada Halina Wysocka.
- Napisał oświadczenie, że w ciągu 30 dni pożyczy pieniądze z banku i przeleje pieniądze na moje konto. 2200 Euro - wspomina Helena Ławicka.
- Mówił, że nie ma pieniędzy, albo tłumaczy się tego rodzaju wybiegiem, że rodzina nie wypłaciła pieniędzy, co jest absolutną nieprawdą. Rodziny niemieckie płacą – zapewnia Łucja Fice.
Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielem agencji pośrednictwa pracy - Karolem W. Niestety, pod żadnym z adresów firmy nikogo nie zastaliśmy. Zdaniem sąsiadów agencja zniknęła pod koniec wakacji, a kobiety „bez przerwy przychodziły pytać o W.”
- Jest nieuchwytny. Wszystkie biura, które miał do tej pory, są zlikwidowane, adresy nieaktualne i tyle. Wszystko stanęło w miejscu – komentuje Halina Wysocka.
Oszukane kobiety obiecały, że zrobią wszystko, by odzyskać ciężko zarobione pieniądze. Karol W. od wielu tygodni unika kontaktu z opiekunkami. W końcu udało nam się do niego dotrzeć. Nie spodziewał się spotkania z panią Heleną i Haliną.
Pani Helena: Tu jest telewizja, nagrywamy. Proszę oddać moje pieniążki!
Karol W.: Firma zbankrutowała.
Pani Helena: To nieważne! Pan mi napisał oświadczenie, że zwróci pieniądze! Pan nam pieniądze zabrał. Co pan sobie wyobraża, ja jestem starszą kobietą!
Reporterka: Te zobowiązania powstały w różnym momencie. Jedna pani pracowała w 2015 roku, inna w 2016. Jak pan zatrudniał panią w 2016 roku, to pan nie wiedział, że są problemy w firmie?
Karol W.: Starałem się funkcjonować.
Reporterka: Kiedy pan zamierza zapłacić pieniądze kobietom, które ciężko na nie pracowały w Niemczech?
Karol W.: Ja w tym momencie też nie mam.
Według opiekunek, osób poszkodowanych przez Karola W. może być więcej. Kobiety zawiadomiły prokuraturę i liczą, że po programie zgłoszą się kolejne poszkodowane osoby.
- Dzwoniła kobieta z Katowic, ze Szczecina, jakaś z Rosji też była oszukana – mówi Helena Ławicka.
- Właściciel firmy jest pewny, że może z nas - Polek, matek, zrobić sobie niewolnice, bo jesteśmy niewolnikami, kiedy nie dostajemy zapłaty – podsumowuje Łucja Fice.*
* skrót materiału
Reporter: Milena Sławińska
mslawinska@polsat.com.pl