Nie wierzy w resocjalizację córki. Walczy z nią o wnuki

Rozpaczliwa walka dziadków o dzieci. Państwo Firlejowie spod Wałbrzycha wychowywali je niemal od urodzenia. Matka 6-letniej Wiktorii i 4-letniego Mateusza ma za sobą próby samobójcze, leczenie psychiatryczne i, podobnie jak ich ojciec, przeszłość kryminalną. Sąd uznał, że para zasługuje na drugą szansę i ponownie powierzył jej opiekę nad dziećmi.

- Nad Wiktorią miałam opiekę, od urodzenia o to dziecko dbałam, bo córka piła, włóczyła się po pięć, sześć dni, a potem się wyroku nabawiła. Ona się cięła żyletką, truła – opowiada Janina Firlej.

- Teraz wychodzimy na tą prostą przy wsparciu pani asystentki. Dużo mi dało po tej próbie samobójczej – przekonuje Małgorzata Machowska – córka pani Janiny.

56-letnia Janina Firlej spod Wałbrzycha od października walczy w sądzie, by znów być  rodziną zastępczą dla wnuków: 6-letniej Wiktorii i 4-letniego Mateusza. Wspiera ją rodzina, która nie wierzy w poprawę matki dzieci, bo od lat wchodziła ona w konflikt z prawem. Siedziała też w więzieniu.

- Wyrok dostała za mnie, za znęcanie się. Skakała do bicia, to się policję wzywało, bo „ona nie wróci, bo ona ma kolegów” – opowiada pani Janina.

- Dlaczego w ogóle sąd im oddał te dzieci? Kredyty ponabierane, nie mają pieniędzy, pracy nic nie mają – zastanawia się Karolina Firlej, siostra pani Małgorzaty.
Reporterka: Może chociaż kochają te dzieci?
- Tak, kochają… oczywiście! Ostatni raz, jak w styczniu byli, potem przez pół roku ich nie było.
- To po co je zabrali?
- Pieniądze, 500+, alimenty, wszystko to. Tylko o to chodzi.

Ojciec Wiktorii i Mateusza odpiera te zarzuty. - Jak żona zaczęła walczyć, to nie było jeszcze 500 +,  i niech nie gadają takich śmieci, bo nam na pieniądzach nie zależy, tylko, żeby dzieci były z nami – mówi Mariusz Machowski.

- Nie rozumiem, było nas też tu dużo, było ciężko, ale jakoś wszyscy potrafiliśmy się stać normalnymi ludźmi. Mamy normalne rodziny. Chcieliśmy jej w jakiś sposób pomóc. Nie dało się – mówi o siostrze Adam Firlej.

Sąd dał szansę Małgorzacie i Mariuszowi Machowskim. Uznał, że pomimo prób samobójczych, ich leczenia psychiatrycznego, odbierania praw rodzicielskich i kryminalnej przeszłości, mogą wychowywać dzieci. Dostali kuratora sądowego i asystentki.

- Moje załamanie nerwowe było spowodowane tym, że jak była walka o Wiktorię, zmarł tato. Później urodziłam martwe dziecko i to się tak wszystko nałożyło. Dlatego dzieci ponownie trafiły do mamy w zabezpieczenie – opowiada Małgorzata Machowska, matka Wiktorii i Mateusza.

- Dzieci były dwa tygodnie u siostry, po czym jest telefon do mamy: czy dzieci mogą zostać tu przywiezione, bo siostra ma próbę samobójczą, bo jej ukochany Mariusz po raz kolejny trafił do aresztu – wspomina Adam Firlej, brat pani Małgorzaty.

- To jest właśnie takie opisywanie, że zły, że po więzieniach się włóczył, i to ma iść całe życie za mną. My chcemy w spokoju wychowywać nasze dzieci. To są nasze dzieci, rozumie pani? – argumentuje Mariusz Machowski, ojciec Wiktorii i Mateusza.

- Rodzice zrobili bardzo wiele, żeby pokazać, że zmądrzeli i zasługują na to, żeby powierzyć im wychowanie i codzienną opiekę nad ich własnymi dziećmi – mówi Agnieszka Połyniak z Sądu Okręgowego w Świdnicy.

Konflikt w rodzinie jest głęboki. Wzajemne urazy, wyrzuty i obwinianie wydają się nie mieć końca. Pośród tej wieloletniej kłótni jest dwoje małych dzieci, o których dobro, tak ostro walczą obie strony. Co dalej z dziećmi, zdecyduje w niedługim czasie sąd.

- Jak wrócą, to będę bardzo szczęśliwa. Będę w górę skakać, pod niebiosa. Nie wierzę, że ona się zmieni – komentuje Janina Firlej.

- Wiem, że te dzieci, nie dziś, nie jutro, ale w najbliższym czasie trafią do domu dziecka – dodaje Adam Firlej, brat pani Małgorzaty.*

* skrót materiału
 
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl