Z niepełnosprawnymi synami w… letniej altance

Beata Miklas żyje z trzema niepełnosprawnym synami w malutkiej altance na ogródkach działkowych w Bydgoszczy. Zimą zamarza w niej woda, często brakuje też prądu. Kobieta od lat bezskutecznie starała się o lokal socjalny. Według urzędników pobiera za wiele zasiłków na dzieci. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół, kupiła więc zrujnowane mieszkanie do remontu. Na to jednak zabrakło jej pieniędzy.

Życiowymi problemami pani Beaty Miklas możnaby obdzielić kilka osób. 43-letnia kobieta samotnie wychowuje 21-letniego Mikołaja, 16-letniego Kubę i 10-letniego Sławka. Dwaj starsi są upośledzeni w stopniu znacznym. Cała czwórka od dwóch lat mieszka… w altance.

- Kiedy jest mróz, to woda zamarza, nie ma w ogóle – mówi pani Miklas.

- Skarpet nawet nie można wyprać, spodni, zębów nie da się umyć. Nic – dodają jej dzieci. I tak jest co roku, gdy przychodzi zima.

- Proszę sobie wyobrazić, jak można przeżyć zimę bez wody, kiedy jeden z chłopców jest pieluchowany. Jak w takich warunkach utrzymać higienę osobistą tego chłopca – zaznacza Zofia Kowalska, znajoma pani Beaty.

Los zmusił panią Beatę i jej dzieci, by zamieszkała na działkach. Wcześniej rodzina wynajmowała mieszkanie w bloku, ale właścicielka wypowiedziała umowę, bo sama musiała się wprowadzić do mieszkania. Pani Beata latami próbowała uzyskać od Urzędu Miasta w Bydgoszczy lokal socjalny. Bezskutecznie.

- Okazało się, że pomimo tego, że pani Beata nie pracuje, to jednak pobiera wiele różnych świadczeń i zgodnie z prawem, po ich zsumowaniu, okazało się, że przekracza o 30 procent kryterium dochodowe – informuje Anna Mackiewicz, zastępca prezydenta miasta Bydgoszczy.

Samotna matka postanowiła za wszelka cenę zapewnić synom dom. Pani Beata nie otrzymuje alimentów. Płaci fundusz alimentacyjny – zaledwie 900 zł na trzech chłopców. Zapożyczając się u rodziny i znajomych w kwietniu tego roku kupiła 57-metrowe mieszkanie w budynku pod Bydgoszczą.

- Dla nas to jest spełnienie marzeń. Chłopcy mieliby swoje pokoje, młodsi swój i starszy dostosowany do swoich potrzeb – mówi. Niestety, lokal jest w tragicznym stanie.

- Brakuje łazienki, szamba, i porządnego pieca, czyli jakiegoś centralnego ogrzewania . Sądzę, że potrzeba jeszcze minimum 30 000 zł, ale już słyszałam, że te 30 000 zł to będzie połowa – dodaj pani Beata.

Kobieta była pewna, że sama da radę z remontem. Planowała wziąć kredyt. Ale tu spotkała ją kolejna niespodzianka. Okazało się, że zasiłki, które dla miasta przekraczają kryteria, dla banków… dochodem nie są.

- Nikt mi nie powie, jak długo Mikołaj będzie żył. Mam w końcu perspektywę, że będzie miał ten oddzielny pokój, tę swoją salę doświadczeń świata, swoją ulubioną muzykę. Chciałabym, żeby to się spełniło. Kiedyś się wprowadzimy, trzeba tym żyć… - powiedziała pani Beata.*

* skrót materiału

Jeśli chcą państwo pomóc pani Beacie, prosimy o kontakt z reporterką lub redakcją: 22 514 41 26, interwencja@polsat.com.pl

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl