Zakatował, bo za głośno płakała!

Niespełna dwuletnia Julia z Piekar Śląskich była bita i zaniedbywana od dłuższego czasu, bo konkubentowi jej matki przeszkadzało, gdy płacze. W końcu organizm dziecka nie wytrzymał. W dniu śmierci Julii 32-letni Łukasz Z. był pijany. Tragedia nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Sąsiedzi mówią, że gdy był w domu, Julia nie mogła wychodzić z pokoju.

Do tragedii doszło w jednym z bloków w centrum Piekar Śląskich – kilka dni temu.  Kiedy wezwani na miejsce lekarz i ratownicy pogotowia ratunkowego weszli do mieszkania, zobaczyli przerażający widok - skatowane, niespełna dwuletnie dziecko. 

- W sobotę wieczorem dostaliśmy zgłoszenie do dziecka z dusznościami. Na miejscu zespół zobaczył dziecko nieprzytomne. Miało zasinione usta, palce, reanimacja nie przyniosła efektu – opowiada Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

- W mieszkaniu znajdowała się 24-letnia matka dziewczynki oraz jej 32-letni konkubent i 5-letnie dziecko.

- Matka dziewczynki praktycznie się nie odzywała. Stwierdziła jedynie, że nie wie, jak to się stało. Natomiast konkubent sprawiał wrażenie obojętnego, jakby ta śmierć go nie obchodziła – mówi Dagmara Wawrzyniak z Komendy Miejskiej Policji w Piekarach Śląskich.

Policjanci zatrzymali zarówno matkę skatowanej dziewczynki Marię B., jak i jej konkubenta Łukasza Z. Mężczyzna był pijany, miał prawie dwa promile alkoholu we krwi.

- Dziecko na ciele miało ogólne obrażenia i wiele siniaków, które nie powstały dzień, czy dwa dni wcześniej. Powstały jakiś czas temu – informuje Dagmara Wawrzyniak z Komendy Miejskiej Policji w Piekarach Śląskich.

- Oprócz śladów pobicia, dziecko było odwodnione, co by wskazywało, że proces zaniedbywania był długotrwały – wskazuje Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Prokuratorzy dokładnie nie wiedzą, kiedy doszło do skatowania Julii. Ale na pewno było to dużo wcześniej niż wezwana została pomoc do umierającego dziecka. Wiadomo, że stan dziewczynki diametralnie pogorszył się w sobotę wieczorem - 17 grudnia.

Śledczy nie mają wątpliwości, że niespełna dwuletnią Julię skatował konkubent matki,  32-letni Łukasz Z. Dlaczego? Bo irytował go płacz dziecka. Udało nam się z nim przez chwilę porozmawiać.

- Nie zrobiłem nic złego. Nikogo nie skatowałem, nie dotknąłem tego dziecka – zapewnił.

Łukasz Z. usłyszał dwa zarzuty: ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Julii, który zakończył się jej śmiercią oraz znęcania się nad konkubiną.

- To była moja przyjaciółka. W sobotę przyszła pieniądze pożyczyć. Kobieta ze sklepu mówiła, że w piątek latała po piwska i to sporą ilość, bo w piątek mięliśmy „500+” – wspomina sąsiadka Marii B.

- Były awantury, jak był konkubent. Dzwoniliśmy na policję, jak zakłócali ciszę nocną, ale jak policja przyjeżdżała, to automatycznie cisza na górze. Nikt nie wpuścił policji – dodaje jeden z sąsiadów.

Prokuratorzy zdecydowali się wypuścić Marię B. na wolność. Jednak nie wróciła ona do swojego mieszkania. Jej starsza córka - Wiktoria aktualnie przebywa w domu dziecka.  Dotarliśmy do ojca obu dziewczynek. Jego zdaniem Julia musiała być zmaltretowana już w piątek, ponieważ matka odwołała nagle spotkanie z pracownikiem socjalnym.

- Ona wtedy musiała być już posiniaczona, pobita. Nie chciała, żeby ktoś to zobaczy, dlatego odwołała wizytę. A sobotę od rana latała po aptekach i jakieś maści kupowała na głowę – twierdzi ojciec Wiktorii i zmarłej Julii.

Rodzinę odwiedzał pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Piekarach Śląskich. Czy wcześniej zauważono przemoc w rodzinie?
Maciej Gazda: dyrektor MOPR: Z tego, co mi wiadomo, takich symptomów nie było.
Reporter: Śledczy ustalili, że mężczyzna znęcał się nad panią Marią i jej dziećmi od sierpnia. Jak to możliwe, że tego nie zauważyliście?
Dyrektor: Nie znam ustaleń śledczych. Trudno mi komentować.
Reporter: Powinniście to zauważyć.
Dyrektor: Z tego co wiem, nie było takiej sytuacji, nie było znęcania się.
Reporter: On usłyszał zarzuty znęcania.
Dyrektor: To są dopiero zarzuty.

- Asysta przychodziła, jak Marysia miała posprzątane, bo tydzień wcześniej zgłaszali, że przyjdą tego i tego dnia. On ćpał i nadużywał alkoholu, A ona też sobie nie żałowała. Dzieci siedziały w jednym pokoju i nie mogły chodzić po mieszkaniu, jak on był w domu. W wakacje tą starszą auto potrąciło, a ona siedziała w domu i piła. On nie powinna wyjść z  kryminału. Nie powinni jej wypuścić – uważa sąsiadka Marii B.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl