Sąd nie rozdzieli rodziny. Pomogliśmy!

Na tę wiadomość w domu państwa Ankudowiczów czekano z wielkim niepokojem i nadzieją. Po naszym reportażu sąd przeanalizował ich sprawę jeszcze raz i zdecydował, że jednak mogą zatrzymać wnuczki. Wcześniej zapadła decyzja, że dzieci trafią do rodziny zastępczej. Dziewczynki są pod opieką dziadków od urodzenia, bo ich rodzice nadużywają alkoholu.

Historię Elżbiety i Zbigniewa Ankudowiczów z Warszawy prezentowaliśmy w Interwencji w sierpniu tego roku. Są oni dziadkami trzech małych dziewczynek: 4-letniej Oliwii, 3-letniej Mai i 2-letniej Nikoli. Dzieci zostały porzucone przez mających problem alkoholowy rodziców. Dziadkowie starali się więc o przyznanie im statusu rodziny zastępczej, jednak wtedy sąd zdecydował inaczej.

- Dzieci mieszkały z nami od urodzenia. Musiałam zostawić pracę, żeby zająć się nimi. Konkubina mojego syna zrobiła im taki na dzień dziecka prezent, że wzięła je z sobą i napiła się. Dzieci wylądowały w szpitalu. My je odebraliśmy  - opowiadała nam w sierpniu pani Elżbieta.

Sąd postanowił umieścić dziewczynki w zawodowej rodzinie zastępczej. W uzasadnieniu tego postanowienia napisano, iż jest to konieczne ze względu na to, że dziadkowie mogą borykać się z problemem alkoholowym.

- Kurator dzwonił, że do poniedziałku mamy czas na odwiezienie dzieci do zawodowej rodziny zastępczej, ale żeśmy tego nie zrobili – mówi Zbigniew Ankudowicz.

- Żeby nie list do was i wasza interwencja, to dzieci byłyby zabrane. W czwartek był u nas kurator, w piątek modliłam się, żeby z Polsatu do nas przyjechali i wtedy pan się pojawił – dodaje Elżbieta Ankudowicz.

Podstawą pierwszej decyzji sądu była opinia kuratora, z której wynikało, że państwo Ankudowiczowie mogą zmagać się z problemem alkoholowym. Na szczęście bardzo szybko udało nam się ustalić, że kurator polegał na niesprawdzonych informacjach od biologicznej matki dzieci. Pani Elżbieta i pan Zbigniew zdobyli zaświadczenia lekarskie, które jednoznacznie mówiły, że problemu z alkoholem nie mają.

- To były pomówienia konkubiny. Ona powiedziała nam kiedyś, na pierwszej rozprawie o ograniczenie praw rodzicielskich, że zrobi wszystko, żebyśmy nie dostali jej dzieci – twierdzi Elżbieta Ankudowicz.

- Dlatego kurator przyjechał do nas później nieoficjalnie i przepraszał, że nie zweryfikował tego wszystkiego – opowiada Zbigniew Ankudowicz.

Sąd ostatecznie zmienił decyzję, przyznając dzieci dziadkom. Najpierw na czas trwającego postępowania, a niecały miesiąc temu państwo Ankudowiczowie zostali ustanowieni rodziną zastępczą dla swoich wnuczek.

- Wszyscy skakaliśmy tu do góry. To było niesamowite. Czekaliśmy jak na szpilkach. Dzieci niby małe ale rozumieją te sprawy. Jak zobaczyły, że my się cieszymy, to i one się cieszyły – wspomina Zbigniew Ankudowicz.

- One wszystkie trzy w pokoju czekały na otwarcie tego listu, żeby przeczytać. To są małe dziewczynki ale rozumiały wszystko. Skakały do góry, że już ich nikt nie zabierze – dodaje Elżbieta Ankudowicz.

- Media interesując się taką sprawą zawsze odgrywają pozytywną rolę. Z jednej strony pozwalają społeczeństwu śledzić konkretną sprawę, ale z drugiej strony mobilizują rodzinę i sąd w podejmowaniu szybkich, bezstronnych działań, a zatem też obiektywnych – zaznacza Marcin Kołakowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszaw-Praga.

- To, co zrobiliście dla nas, to jest… Serdecznie dziękujemy za wszystko! – podsumowała Elżbieta Ankudowicz.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl