Wielki odzew widzów Interwencji – Pawlakowie już odbudowują dom!

Łzy wzruszenia, radości oraz gorące uściski – tak powitali naszą ekipę reporterską państwo Pawlakowie ze wsi Wiski niedaleko Białej Podlaskiej. Jeszcze kilka tygodni temu rodzina walczyła o przetrwanie po pożarze dopiero co postawionego domu. Po reportażu wszystko się zmieniło.

- To są łzy szczęścia, a nie rozpaczy, tak jak ostatnio. Dzięki telewizji, ogrom ludzi zainteresował się naszymi problemami. Bardzo dużo ludzi chciało pomóc – mówił na nasze powitanie Paweł Pawlak. 

42-letniego mężczyznę oraz jego 27 letnią żonę Julię odwiedziliśmy z kamerą kilka tygodni temu. Wychowują czworo dzieci: pięcioletnią Glorię, czteroletniego Samuela, dwuletnią Emilię i miesięcznego Gabriela.

- Jedyne moje szczęście to  żona. Mimo że były długi i problemy, również ze zdrowiem , to ona podjęła się z mną żyć. A to było moje jedyne marzenie: znaleźć kogoś, kto będzie ze mną do końca życia – rozpaczał pan Paweł podczas spotkania z nami kilka tygodni temu.

Rodzina Pawlaków mieszkała w jednym pokoju z kuchnią. Małżeństwo twierdzi, że kurator rodzinna groziła mu zabraniem dzieci, jeśli nie poprawi warunków mieszkaniowych. Pawlakowie za wszelką cenę  sami wyremontowali więc niewielki  dom, który pomogli im zakupić rodzice pana Pawła.   

- Ja się nie poddałem. Tamten dom praktycznie postawiony został ze śmieci.  Czasami nawet nie jadłem przez dwa, trzy dni, tylko żeby dzieci miały co jeść – wspominał pan Paweł.

Niestety, 12 listopada nowo wyremontowany dom państwa Pawlaków spalił się.  Rodzina cudem uniknęła śmierci. Przyczyną pożaru był najprawdopodobniej nieszczelny komin.  Pawlakowie odbioru kominiarskiego nie mieli, bo na taki wydatek nie było ich stać .  

Małżeństwo nie chciało stracić dzieci. Chory na raka pan Paweł za wszelką cenę chciał odbudować dom. Był jednak bezradny. Rodzina o pomoc poprosiła naszą redakcję. Po emisji reportażu zaczęła napływać ogromna pomoc od widzów.

- Jak pokazała się program, to ja już miałam 40 nieodebranych połączeń. Rozmawiałam z jedną osobą i 50 kolejnych nieodebranych. Nie zdążałam. A potem dzwonili non stop, z całej Polski: z Pomorza,  Podkarpacia, Mazowsza, ale i z Londynu . Dostaliśmy dużo paczek, środki czystości, dużo ludzi pomogło pieniędzmi , nazbierało się na dach – płacze ze wzruszenia Julia Pawlak.

Dzięki wsparciu  i pomocy finansowej prywatnych osób, firm, sponsorów państwo Pawlakowie odbudowują dom. Mają wszystkie niezbędne materiały budowlane, sprzęt oraz meble.

- Kominiarz też był. Blachą będzie zaizolowane. Dzwonili ludzie, że nie bardzo znają się na budowlance, ale że przyjadą chociaż coś przytrzymać. Bardzo chciałbym podziękować wszystkim ludziom, którzy wsparli nas nawet dobrym słowem – mówi wzruszony pan Paweł.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz 

interwencja@polsat.com.pl