Daleka droga do odszkodowania za fatalny poród

Magdalena Antonik z Żagania walczy o odszkodowanie za błędy lekarza odbierającego poród jej syna. Aleks ma już 10 lat, jest niepełnosprawny. Urodził się owinięty pępowiną, z ogromnym niedotlenieniem mózgu. Przed porodem pani Magdalena alarmowała lekarzy, że nie czuje ruchów dziecka, ale ci nie przyspieszyli akcji porodowej.

Ciąża pani Magdaleny przebiegała prawidłowo. Koszmar zaczął się dopiero w żagańskim szpitalu.

- Zgłaszałam, że syn się nie rusza, że nie czuję jego ruchów, to twierdzili, że on śpi. Kiedy zobaczyli, że jest siny, że nie płacze, to zawołali pediatrę. Okazało się, że serce bije, więc zaczęli go ratować. Jakby zrobili cesarkę wcześniej, nie trzymali mnie do końca, to zapewne Aleks urodziłby się zdrowy – mówi Magdalena Antonik.

Aleks jest całkowicie niepełnosprawny, nigdy nie odzyska sprawności. Matka złożyła w 2007 roku do żagańskiej prokuratury doniesienie o przestępstwie na lekarza przyjmującego poród. Choroba syna to nie jedyny dramat kobiety. W gruzach legło jej małżeństwo.

- Mąż pracował za granicą, bo brakowało na leczenie Aleksa, a później oddaliliśmy się od siebie. Myślałam, że coś się zmieni, gdy urodziła się córka, ale nie. Dziś nie interesuje się
ani Aleksem, ani Nadią. Żyję z alimentów z funduszu (alimentacyjnego - red.) i świadczeń na Aleksa – przyznaje Magdalena Antonik.

Kobieta samotnie dźwiga ciężar opieki nad synem. Musiała przestać pracować. Cały budżet rodzinny pochłania leczenie i rehabilitacja Aleksa. Matka 5 lat czekała na wyrok sądu w sprawie karnej przeciwko lekarzowi . Wyrok skazujący otwierał  jej to drogę do żądania odszkodowania.

- Winy oskarżonego lekarza sąd dopatrzył się w fakcie, że zaniechał on czynności mających na celu jak najszybsze ukończenie porodu, kiedy stwierdzono zaburzenia akcji serca płodu, co wskazywało na jego wewnątrzmaciczne niedotlenienie. Sąd wymierzył lekarzowi karę grzywny - 4800 zł – informuje Diana Książek- Pęciak, rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.

- Sama się zdziwiłam, że za taki czyn tak mało dostał . Ale najważniejsze dla mnie, że się przyznał do tej winy i można dalej to pociągnąć – mówi pani Magdalena.

Pani Magdalenie wydawało się, że teraz już sprawa będzie prosta.  Ponieważ szpital, w którym pracował lekarz, został zlikwidowany, matka Aleksa pozwała Powiat Żagański o zapłatę odszkodowania.  Na pierwszej rozprawie w 2012 roku powiat wnioskował o pozwanie również lekarza i ubezpieczyciela szpitala. Sprawa toczy już od 4 lat, bo sąd powołuje kolejnych biegłych lekarzy, którzy mają ocenić stan zdrowia Aleksa.

- Są trudności ze skompletowaniem zespołu biegłych, który mógłby w tej sprawie zaopiniować. W tej chwili sprawę skierowano do okulisty, sąd poszukuje też logopedy – mówi Diana Książek-Pęciak, rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.

- To powinno spaść na lekarza osobiście. To był kontrakt, są zapisy w umowie cywilno- prawnej, on był ubezpieczony i uważam, że powinien ponieść odpowiedzialność – twierdzi Iwona Hryniewiecka ze Starostwa Powiatowego w Żaganiu.

Lekarz nie zdecydował się na oficjalną wypowiedź przed kamerą. Ubezpieczony był w PZU. Firma przesłała nam oświadczenie:

„W ubezpieczeniach OC ubezpieczyciel ponosi odpowiedzialność tyko wtedy, gdy ubezpieczony ponosi odpowiedzialność cywilną za wyrządzoną szkodę. Ta właśnie kwestia jest przedmiotem toczącego się postępowania przed sądem cywilnym.”

- Nie wiem, czemu to tak się ciągnie. Czy oni czekają na śmierć Aleksa? Takie mam wytłumaczenie. Nie będzie Aleksa, nie trzeba będzie zapłacić odszkodowania – podsumowuje Magdalena Antonik, matka Aleksa.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl