Zaufali sąsiadce, teraz muszą spłacić kredyt

Mieszkańcy Bełchatowa na własnej skórze przekonali się, że trzeba uważać, komu udostępnia się dane osobowe. Kilkadziesiąt osób podało swoje dane Martynie P. Pretekstów było wiele, między innymi podpis pod listą w sprawie budowy parkingu. Po kilku miesiącach ludzie dowiedzieli się, że zostały wzięte na nich kredyty.

Państwo Adrianna i Jarosław Sikorscy z Bełchatowa kilka tygodni temu przeżyli szok. Podczas zakładania konta w banku dowiedzieli się, że ich sąsiadka  Martyna P.,  wzięła na pana Jarosława kredyt. Ponad 70 tysięcy złotych.


- Pani wzięła mój dowód, wypełniła wszystkie pola, potem wzięła dowód męża i mówi: pan już jest naszym klientem i pan ma u nas kredyt. Zdębieliśmy i myślałam, że będę miała zawał, jak kwotę powiedziała,  bo tam już było 77 tysięcy do spłaty – mówi Adrianna Sikorska, która została oszukana przez sąsiadkę.


- Bardzo się zdziwiliśmy z żoną, ale od razu wiedzieliśmy, kto to zrobił. Wiedzieliśmy, kto może mieć nasze dane – Jarosław Sikorski, który został oszukany przez sąsiadkę.


- Zadzwoniliśmy od razu z banku do niej. Początkowo nie przyznała się. Powiedziała, że nic nie wie, ale gdy znowu zadzwoniliśmy, to przyznała się – dodaje pan Jarosław.


Bank teraz żąda spłaty kredytu od pana Jarosława. Natomiast Martyna P. podpisała oświadczenie, w którym obiecuje spłacić ten kredyt.  Ale Sikorscy z tym oświadczeniem poszli na policję.


- Chciała, żebyśmy poczekali do końca stycznia. Spłaci ten kredyt i da nam jeszcze 20 tysięcy złotych za to, że nie będziemy tego nigdzie zgłaszać. Na portalu społecznościowym wystawiłam takie ogłoszenie, czy są inne osoby oszukane albo czują się oszukane przez panią Martynę P. Zgłosiło się do mnie 26 osób  – mówi pani Adrianna.


Wśród osób, które zgłosiły się do pani Adrianny, była pani Edyta i pan Tomasz. Oboje są sąsiadami Martyny P. i dlatego nie chcą pokazywać twarzy.
- Dostałam wezwanie na policję na przesłuchanie, gdzie pani poinformowała mnie, że jest wzięty na mnie kredyt wysokości 1400 złotych. Dane nasze Martna P. pozyskała poprzez listę zgody na parking. Jako znajoma przyszła do domu i poprosiła, czy się wpiszemy na listę, bo chcą zrobić parking – mówi pani Edyta,  która została oszukana przez sąsiadkę.


Okazało się także, że Martyna P. była już skazana za wyłudzanie pożyczek. Wyrok zapadł w kwietniu 2016 roku.  W tym samym czasie kobieta brała kredyt używając danych pana Jarosława.


- Sąd Rejonowy w Bełchatowie uznał oskarżoną za winną zarzucanych jej czynów i wymierzył karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, kara została  zawieszona na okres próby 4 lat – mówi Agnieszka Leżańska z Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.


Siedziby firmy pożyczkowej Martyny P. w Bełchatowie i Piotrkowie Trybunalskim są zamknięte.  A poszkodowani liczą, że kobieta trafi w końcu do więzienia.


- Nie mogę tego przeżyć, że w kwietniu tego roku wzięła ten kredyt, a w sierpniu poszła na pielgrzymkę. Na kolanach powinna iść za takie rzeczy. Zależy nam najbardziej, żeby nigdy w życiu już nie mogła tego robić,  żeby nie mogła założyć kolejnej firmy na męża, ojca, matkę, kogokolwiek – mówi pani Adrianna. *

 

*skrót materiału


Reporter: Michał Bebło


mbeblo@polsat.com.pl