Stomatolog zniszczyła jej zęby! "Prostowała" je 10 lat

Sandra Nowakowska chciała delikatnie skorygować zgryz u stomatolog z Żar. Leczenie miało potrwać 2,5 roku, ale… wszystko poszło nie tak. Po 8 latach chodzenia w aparacie okazało się, że kobieta ma zniszczoną żuchwę, krzywe korzenie, starte zęby, szczękościsk i niesymetrycznie ułożone zęby.

Sandra Nowakowska pochodzi Lubska. Miała 20 lat, gdy poszła do dentystki z Żar. Był 2007 rok. Jak twierdzi pani Sandra, stomatolog chętnie podjęła się leczenia.

- Miałam tyłozgryz, po prostu górne jedynki wystawały i to rzucało się w oczy, ale jedynie z profilu, z przodu nie. Zęby zaczęły się zmieniać, był to duży dyskomfort, ale to normalne przy noszeniu aparatu. Po jakichś 14-15 miesiącach nastąpił pierwszy momentem, kiedy przestało mi się coś podobać, zaczęłam mieć zastrzeżenia – mówi Sandra Nowakowska.

Po ponad roku pani Sandra oraz jej mama, zauważyły, że z zębami dziewczyny dzieje się coś dziwnego. Dodatkowo obie kobiety zaczęły zauważać zmiany w wyglądzie twarzy pani Sandry. Mimo wielu obaw, stomatolog  twierdziła, że wszystko idzie zgodnie z planem.

- Najgorszy moment był, kiedy jej się te zęby rozjechały. One pływały, żyły własnym życiem w buzi, wtedy byłam przerażona. A doktor cały czas uspokajała, że finał jest niedaleko, że zęby będą bardzo ładne, ale to wymaga czasu, a Sandra jest osobą dorosłą w związku z tym, zęby nie chcą współpracować – wspomina Bogusława Nowakowska, matka pani Sandry.

- Kiedy zapytałam, dlaczego tak te zęby wyglądają, stwierdziła, że najpierw trzeba coś zepsuć, żeby naprawić i że ona te zęby musi ułożyć na nowo. W pewnym momencie powstało mnóstwo szczelin, jedna jedynka wysunęła się mocno w dół. Zawsze doktor tłumaczyła, że wszystko jest w porządku, że tak wygląda proces leczenia, że mam bardzo trudną wadę i czasami takie sytuacje się zdarzają – dodaje Sandra.

Kobieta coraz bardziej martwiła się o stan uzębienia. Po 8 latach wizyt i noszenia aparatu ortodontycznego, za które zapłaciła prawie 12 tysięcy złotych, kobieta powiedziała dość. Poszła na konsultacje do innych lekarzy. Ich diagnoza załamała Sandrę.

- Nie mam płaszczyzny żucia. Osoba zdrowa zamyka buzię zawsze w ten sam sposób, a ja bardzo często w różny sposób, bo mam problem ze stawem skroniowo-żuchwowym. Mam hipermobilność żuchwy, problem z krążkami w stawie prawym i lewym oraz nadmierne napięcie mięśniowe ze względu na to, że przez zły zgryz cały czas zaciskam szczękę – wylicza Sandra Nowakowska.

- Ze wstępnych opinii 3 niezależnych klinik wynika, że nie wszystkie uchybienia da się naprawić, doprowadzić do stanu, w jakim była. Chodzi tutaj o deformację przede wszystkim skroniowo-żuchwowe – mówi Anna Drobek, pełnomocnik Sandry.

- Córka nie może prawidłowo gryźć, rzuć. Będąc gdzieś w restauracji nie zamawia tego, na co ma ochotę, tylko to, co będzie w stanie pogryźć – tłumaczy Bogusława Nowakowska.

Sandra Nowakowska oczekuje na badanie przez biegłego sądowego i rozpoczęcie sprawy w sądzie o odszkodowanie. Kobieta chce, żeby dentystka zapłaciła za zniekształcenie jej szczeki, które może kosztować nawet 40 tysięcy złotych.

- W tym momencie to jest sprzątanie bałaganu po kimś, lekarze będą mieli problem z oszacowaniem, co zostało zrobione, jakimi metodami. Pewnych rzeczy nie da się już przywrócić. Powiedziano mi, że to będzie leczenie polegające w pewnym sensie na maskowaniu – mówi Sandra Nowakowska.

Stomatolog z Żar nie chciała udzielić nam oficjalnej wypowiedzi przed kamerą.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska
kszumielewicz@polsat.com.pl