Chce do domu pomocy społecznej. Urzędnicy odmawiają
Niezdolny do pracy mężczyzna, po udarze, z orzeczoną niepełnosprawnością żyje w starej, zrujnowanej chacie. Mimo że nieustannie pali w piecu, to przy ostrych mrozach w środku ma minusową temperaturę! Piotr Głaz walczy o skierowanie do domu pomocy społecznej, ale urzędnicy odmawiają.
67-letni Piotr Głaz mężczyzna mieszka samotnie w domu w niewielkich Leszczanach koło Chełma. Nie ma żadnej rodziny.
- Miał brata, z którym mieszkał, ale który umarł prawie 5 lat temu. On robił za niego wszystko – opowiada Sławomir Sankowski, kótry pomaga panu Piotrowi.
Po śmierci brata pan Piotr radził sobie sam. Wszystko się jednak zmieniło po jego niedawnym pobycie w szpitalu.
- Miałem udar, po którym nogi mi mdleją i siły wcale nie mam. Od urodzenia orzeczoną mam trzecią grupę inwalidzką, a od 20 lat druga grupę z całkowitą niezdolnością do pracy – tłumaczy.
Mężczyzna dostał zaświadczenie od lekarza, że wymaga pomocy innych osób. Tymczasem mieszka sam w stuletnim domu, bez bieżącej wody, łazienki i centralnego ogrzewania.
- Piec mam, ale co z tego… Mało co go nie rozsadzi, jest tak gorący, że dotknąć nie można, a w środku 3-4 stopnie mrozu. Nikt na świecie nie żyje w takich warunkach jak ja. Gotować nie umiem, tylko ze dwie rzeczy potrafę zrobić. Człowiek tyle lat na suchym prowiancie żyje, to też jest szkodliwe. Żyję jak świnia, codziennie to samo – mówi pan Piotr.
- Kupuję mu takie gotowe dania w słoikach, które on sobie odgrzewa – dodaje Sławomir Sankowski.
Pomoc pana Sławomira jest bardzo cenna dla pana Piotra, ale nie wystarczająca. Dlatego mężczyzna zwrócił się do ośrodka pomocy społecznej w Żmudzi o umieszczenie go w domu pomocy społecznej. Odpowiedź była odmowna.
- Ustawa mowi jasno, że w domu pomocy społecznej umieszcza się osoby ze względu na stan zdrowia, na niepełnosprawność, ze względu na wiek, a nie ze względu na warunki zamieszkania – informuje Łukasz Burak, zastępca wójta gminy Żmudź.
- To są koszty, to nie jest moja decyzja. Wystąpiłam do rady gminy z prośbą o podjęcie decyzji w tej sprawie, bo to jest obciążenie dla gminy – mówi Jolanta Burać, kierownik ośrodka pomocy społecznej w Żmudzi.
- Im chodzi o budżet, że sie uszczupli, a moje życie jest nieważne. Nie będą mieli na wycieczki na Bali, na podwyżki dla radnych, dla sołtysów – ocenia Piotr Głaz.
Koszt pobytu pana Piotra w domu pomocy społecznej to około 3 tysięcy złotych. Ponieważ mężczyzna ma ok 1300 zł emerytury, resztę musiałaby dokładać gmina. Urzędnicy zaproponowali panu Piotrowi inną pomoc.
- Zadeklarowaliśmy możliwość udziału pana Piotra w zajęciach w środowiskowym domu samopomocy. Jego uczestnicy biorą udział w treningach kulinarnych. Przyjeżdżałby po niego samochód – tłumaczy Łukasz Burak, zastępca wójta gminy Żmudź.
- W jaki sposób? Jak ja tu cały dzień siedzę w domu, palę i nie mogę wytrzymać z zimna. To jak bym pojechał tam, jeden posiłek by mi wydali, a przyjechałbym do Syberii. Po nocy bym siedział i palił – komentuje Piotr Głaz.
Urzędnicy zaproponowali również pomoc w remoncie. Nie wiadomo jednak na czym miałaby ona polegać, bo w stuletniej chacie remontu wymaga właściwie wszystko.
- Co, wymienią okna? A obok nich są dziury, przez które czasami strasznie wieje. Belki są pozjadane przez korniki, nadgnite. Ciężko tu mówić o remoncie, grube pieniądze są potrzebne, żeby ten budnek właściwie postawić od nowa - uważa Sławomir Sankowski.
Pan Piotr chce zamieszkać w domu pomocy społecznej. Złożył odwołanie od decyzji urzędników do samorządowego kolegium odwoławczego. Ma nadzieję, że tam znajdzie zrozumienie dla swojej trudnej sytaucji.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Dzierzba
pbak@polsat.com.pl