Wojna sąsiadów. Żyją bez drogi dojazdowej do domu

Sąsiedzki bój o drogę. Państwo Kowalikowie z miejscowości Rudka koło Ostrowca Świętokrzyskiego mieszkają w domu bez drogi dojazdowej. Tę 2,5 roku temu zagrodził im sąsiad, przez teren którego przechodzi. Do Kowalików nie dojedzie straż pożarna ani karetka. Spór o drogę trafił do sądu – nie po raz pierwszy.

Halina Kowalik razem z mężem kupiła działkę w Rudce w latach 70. Małżeństwo postanowiło wybudować tam nowy dom. Uzyskało zgodę z urzędu gminy. Do jego działki prowadziła droga gruntowa.

- Gdy kupowaliśmy to droga prowadziła od głównej szosy Ostrowiec-Radom do naszego domu. Ciągle z tej drogi korzystaliśmy. Po 7 latach zamieszkiwania w starym domu, postanowiliśmy wystąpić  o pozwolenie na budowę nowego – wspomina Halina Kowalik.

- Dostaliśmy pozwolenie na budowę. Wiadomo, że materiałów na taki dom to się przywozi tonami. To trzeba było przewieźć samochodem ciężarowym – dodaje Tadeusz Kowalik.

Problemy zaczęły się kiedy sąsiad Kowalików przepisał swoją działkę zięciowi. Droga, z której korzystało małżeństwo została zagrodzona. Kowalikowie nie mogli wydostać się ze swojej działki.  W 1999 roku sprawa trafiła do sądu.

- Uzyskałam wyrok, że ma tę drogę rozgrodzić. Dostaliśmy prawo przejścia i przejazdu. Jeszcze w 2005 roku chciał znieść służebność, ale sąd umorzył postępowanie – opowiada Halina Kowalik.

- Proszę zapytać sądu, dlaczego to zrobiłem po wyroku. Poza tym, co to telewizję interesuje. Ja nie jestem medialny, nie mam zamiaru dyskutować z wami – mówi nam sąsiad Kowalików.

W 2013 roku mężczyzna po raz kolejny zagrodził drogę małżeństwu. Miał stwierdzić, że znajduje się ona na jego działce, a Kowalikowie mogą korzystać z drogi gminnej na końcu działki. Małżeństwo twierdzi, że nie jest to możliwe.

- Gdy kupowaliśmy stary dom, ta droga była i budując nowy ciągle z niej korzystaliśmy. Były nawet oględziny, sędzia z geodetą sprawdzała szpikulcem, czy jest utwardzona i była. Ale on powykopywał wszystkie te doły w naszej działce i słupki powkopywał.

Nie da się też zrobić drogi, bo słup elektryczny, stoi dwa metry od słupków, które on wkopał, a droga musi mieć 4 metry. Tak powiedział geodeta – tłumaczą Kowalikowie.

Państwo Kowalikowie od 2,5 roku nie mogą wyjechać samochodem z podwórka. Aktualnie w sądzie toczą się dwie sprawy. Burmistrz gminy zaoferował pomoc w utworzeniu drogi wspólnej, najpierw jednak sąsiedzi muszą dojść do porozumienia.

- Gdyby coś się stało, straż czy pogotowie nie dojedzie. To się w głowie nie mieści – komentuje Halina Kowalik.

- Przed sadem toczą się dwa procesy:  proces właścicieli przeciwko posiadaczom spornego pasa o ustalenie nieistnienia prawa przechodu i przejazdu posiadaczy oraz proces posiadaczy przeciwko właścicielom o przywrócenie posiadania – informuje Monika Gądek-Tamborska z Sądu Okręgowego w Kielcach.

- Gdybym wiedziała, że tej drogi nie, to byśmy nie budowali tu domu. Natomiast mi gmina nic nie powiedziała. Jemu powiedzieli, a czemu mi nie powiedzieli – zastanawia się pani Halina.

- To jest teren prywatny, ja bym nawet chciał, żeby to była droga gminna, ale to zależy od państwa będącego w konflikcie. Jeżeli się dogadają, to zrobimy drogę gminną i będziemy o nią dbać – zapowiedział Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy Kunów.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl