Kocha zbyt mocno? Chcą odebrać jej wnuczkę!

Sąd w Olsztynie zdecydował się odebrać pani Jadwidze 5-letnią wnuczkę, którą kobieta wychowuje od urodzenia. Dziecko ma trafić do rodziny zastępczej lub domu dziecka. Powód? Urzędników i eksperci mają zastrzeżenia co do więzi, jaka łączy babcię i wnuczkę. Czy można kochać dziecko zbyt mocno?

Pani Jadwiga Barczak ma 51 lat. Od ponad trzydziestu lat jest przedszkolanką. Mieszka w Olsztynie razem z pięcioletnią wnuczką Roksaną. Od kilku tygodni kobieta przeżywa dramat. Walczy by dziewczynki nie zabrano do domu dziecka.

- Ja jej nie oddam nikomu. To jest moje dziecko, chowałam je od porodu. Jakim prawem? – pyta zrozpaczona pani Jadwiga.

Kobieta jest po rozwodzie. Przez większość lat sama wychowywała dwoje swoich dzieci. Dziś Aleksandra ma 22 lata, a Marcin 31 lat.
Córka pani Jadwigi-Aleksandra, kiedy miała 17 lat urodziła Roksanę. Ale jak twierdzi pani Jadwiga, to właśnie nie matka - ale przed wszystkim ona wychowywała Roksanę. Biologiczny ojciec dzieckiem się nie interesuje. 

- Byłam przy porodzie, ubierałam, wszystko robiłam. Serce oddałam dla wnuczki – mówi pani Jadwiga. Jej wnuczka dodaje, że „babcia jest dobra i kochana.”

- Ona jest  bardzo dobra,  nie mam nic do zarzucenia. Dziecko pilnowane jest cały czas, za rączkę prowadzone – opowiada sąsiadka pani
Jadwigi.

Pani Jadwiga robiła wszystko, by dobrze wychowywać wnuczkę. Dwa lata temu została z nią sama. Matka Roksany, Aleksandra M., wyjechała i zostawiła dziecko pod opieką pani Jadwigi.

- Córka powiedział: mamo, za młodo urodziłam, nie dam rady jej wychować. Lepiej, żebyś ty wychowywała – twierdzi pani Jadwiga.

- Jestem chora, na tę chwilę nie jestem w stanie opiekować się córką dlatego chcę, żeby była u mamy – potwierdza Aleksandra M., matka Roksany.

Pani Jadwiga chciała zostać pełnoprawną rodziną zastępczą dla swojej wnuczki. Złożyła więc pozew do sądu. Ta decyzja niestety kosztowała ją wiele. Sąd kilka tygodni temu zdecydował, że dziecko ma być odebrane babci i  trafi do rodziny zastępczej lub do domu dziecka.    

- Argument był taki, to pomoc społeczna wystawiła mi taką opinię, że nie jestem konsekwentna wobec wnuczki i że nie podjęłam szkoły dla rodziców. Ale ja nie mogłam podjąć szkoły, bo nie było miejsc. Powiedziały, że wnuczce pozwalam na wszystko. Oni traktują ludzi gorzej jak psa, bo psa to się pogłaszcze, a mnie wyrzucili jak śmiecia – uważa pani Jadwiga.

- Wiem, że były wydawane opinie psychologiczno-pedagogiczne i one legły u podstaw tej decyzji – informuje Beata Grzybek, wiceprezes Sądu Okręgowego w Olsztynie.

- O konkretnym przypadku nie będę mówiła, ja mówię o ogólnych zasadach związanych z rodzinami zastępczymi. Mogę zapewnić, że pracownicy, których zatrudniamy, to fachowcy.  Proszę mi wierzyć, że biorą oni w pełni odpowiedzialność za losy czyjegoś dziecka – zapewnia Elżbieta Sieheń-Kopyść z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Olsztynie.

Pani Jadwiga zapewnia, że nie ma nałogów, nie choruje i nie ma kłopotów finansowych. Bulwersującą decyzją sądu zajął się minister sprawiedliwości. Również kobieta odwołała się od postanowienia. Zapowiada, że będzie walczyć i zrobi wszystko, by nie stracić wnuczki.  

- Każdego dnia nie śpię, słucham i boję się, że ktoś zapuka do drzwi i zabierze małą – podsumowuje pani Jadwiga.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl