Droga przez podwórko rolnika. Tak budują urzędnicy z Podkarpacia

Gmina wybudowała rolnikowi publiczną drogę…przez środek jego podwórka! A kiedy ją zamknął, ciągle pozywa go do sądu. Początkowo mężczyzna wygrywał procesy, bo droga przechodzi przez jego teren. Ale i na to gmina znalazła rozwiązanie. Złożyła do sądu sprawę o zasiedzenie ziemi, na której leży droga i teraz to ona jest górą.

Stanisław Piróg ma 52 lata. Wraz z żoną mieszka w Laszczynach, niewielkiej miejscowości na Podkarpaciu. Na ziemi po dziadkach pani Barbary małżeństwo od kilkudziesięciu lat zajmuje się hodowlą bydła. Kiedy w 2006 roku wójt obwieścił państwu Pirogom, że gmina wyasfaltuje biegnącą do nich polną drogę, ucieszyli się.

- Ja się nawet zdziwiłem, dlaczego akurat do mnie. Usłyszałem, że muszą jakieś drogi zrobić na terenie Laszczyn, a że mamy jedno z większych gospodarstw, to zrobią do was – opowiada hodowca.
Radość nie trwała jednak długo, bo okazało się, że droga idzie nie do, ale przez gospodarstwo państwa Pirogów! I każdy może nią jeździć. Początkowo pan Stanisław zgodził się na takie rozwiązanie. Jak twierdzi, nie był to dobry pomysł.

- Nasza ciotka, która tu kiedyś mieszkała od urodzenia, została potrącona przez samochód. Ja też w październiku 2006 roku omal nie zginąłem w drzwiach własnej obory – mówi pan Stanisław. Mężczyzna twierdzi, że wójt nakazał ludziom korzystać z drogi. - Jeździli nawet ludzie postronni, których nie znam. Nawet kierowca wójta, który nie ma po drodze z pracy, bo mieszka całkiem z boku – twierdzi.

- Jak zrobili, to gmina powiedziała: są tu trzy domy, macie jeździć tą drogą, bo jest gminna - potwierdza sąsiadką państwa Pirogów.
Zdesperowany pan Stanisław drogę zamknął. Wówczas stał się częstym gościem sądów. Policja oskarżyła rolnika o blokowanie drogi, a sąd dwukrotnie go uniewinniał.

- Nie było to bezprawne z tej racji, że droga nie była publiczną. Swoim zachowaniem oskarżony nie wyczerpywał znamiona wykroczenia – informuje Dorota Rutkowska, prezes Sądu Rejonowego w Leżajsku.
Gmina postarała się więc o to, by droga formalne stała się drogą publiczną. Złożyła pozew o zasiedzenie. Sąd przyznał jej racje. 

- Sąd przyjął, że mieszkańcy wsi Laszczyny korzystali z tej drogi, a także mieszkańcy innych miejscowości. To użytkowanie przez mieszkańców przesądzało o tym, że użytkowała tę drogę gmina – tłumaczy Dorota Rutkowska, prezes Sądu Rejonowego w Leżajsku.

Wójt twierdzi, że droga musi być, bo żądają tego sąsiedzi, którzy muszą nią jeździć. Czy faktycznie nie mają innej drogi? Ku naszemu zdziwieniu do sąsiadów wiedzie droga obok. Ci jednak wolą jeździć gminną, asfaltową.

Reporter: Ta droga, która idzie przez podwórko pana Stanisława, to wam jest potrzebna? Wy chcecie, żeby ta droga tutaj była?
Sąsiadka państwa Pirogów: A czego, pewnie że tak. Jak jest gminna, to czego ma nie być? Jak zrobiona jest. Co on głupiego szuka, kamerę tu przyprowadza?
Reporter: Ale państwo macie inną drogę.
- Mamy drogę. Ale słuchaj! On jest taki zasłużony, żeby miał tutaj tę drogę?

- Każdy ma dojazd, tylko to jest typowa złośliwość urzędu: albo chcą po prostu ten swój bubel zalegalizować, żeby nie ponosić żadnych konsekwencji – zastanawia się Barbara Piróg, żona pana Stanisława.

Wraz z panem Stanisławem udaliśmy się do Jacka Chmury, wójta gminy Grodzisko Dolne. Tam przekonywał, że na drodze małżeństwo skorzystało.

- Stanisław, przecież musisz stwierdzić, że od kiedy pojawił się asfalt, łatwiej ci jest prowadzić działalność, łatwiej jest samochodowi, który przyjeżdża po mleko – podkreślił wój.
Pan Stanisław: To podpiszmy wszelkiego rodzaju oświadczenia. Zabierajcie ten asfalt, dajcie nam wreszcie święty spokój! Dajcie nam spokojnie pracować!

Reporter: Czy są sąsiedzi, którzy nie mogą wyjechać z domu, bo pan Stanisław nie pozwala jeździć między swoimi zabudowaniami?
Wójt: Czy są zamknięci? No, nie ma takich sąsiadów, bo każdy z tych sąsiadów znalazł sobie jakąś furtkę na ten problem.
Pan Stanisław: Znaleźli sobie rozwiązania po tym  jak ja zamknąłem drogę, czy używają tych dróg, których używali od lat, przed położeniem tego dywanika asfaltowego?
Wójt: Jeśli mamy do wybory drogę asfaltową i drogę polną, nieutwardzoną, to będziemy korzystać z drogi i asfaltowej.
Pan Stanisław: Ona jest utwardzana co roku przez gminę.

Gmina nie odpuszcza. Pan Stanisław na swej posesji ma ciągłe wizyty policji. Na wniosek między innymi gminy wciąż oskarżany jest o blokowanie drogi. Teraz już publicznej.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl