Kupiła budynek od gminy. Musi za niego zapłacić jeszcze raz!

Teresa Bryndza 16 lat temu kupiła za 13 tys. zł blaszany budynek, który wyremontowała w środku. Kobieta urządziła w nim sklep i bar. Dziś gmina, która budynek sprzedała, żąda od kobiety ponownej zapłaty! W sumie 64 tys. zł plus VAT. - Okradli mnie w białych rękawiczkach - mówi pani Teresa.

Teresa Bryndza ma 56 lata. 16 lat temu postanowiła kupić od upadającego GS-u 60- metrowy pawilon w Posadzie Zarszyńskiej, niewielkiej miejscowości na Podkarpaciu. Za rozpadający się blaszak zapłaciła ponad 13 tys. zł.

- Sklep był wówczas w fatalnym stanie. Jedno pomieszczenie było sklepem, a w drugiej części był zwalony węgiel – wspomina Teresa Bryndza.

- Trzeba było doprowadzić wodę, kanalizację. Ściany trzeba było wyremontować, pomalować, płytki położyć – wylicza Wioletta Mazur, była pracownica sklepu pani Teresy.

Gmina dała pani Teresie pozwolenie na prowadzenie sklepu. Ponieważ pawilon stoi na gruncie gminy, kobieta płaciła co miesiąc około 150 zł za dzierżawę. Z czasem kobiecie udało się także otworzyć bar, który wraz ze sklepem stał się sercem małej miejscowości.

Pani Teresa twierdzi, że wielokrotnie starała się uzyskać zgodę na kupno ziemi, na której prowadzi działalność. - Zawsze było „nie”. Nawet nie próbowali wyjaśnić dlaczego – twierdzi.

W ubiegłym roku pojawiła się dobra wiadomość. Gmina po 15 latach postanowiła działkę sprzedać. Ogłosiła przetarg. Radość pani Teresy nie trwała długo. Okazało się, że łączna cena to… 64 000 plus VAT. Z czego koszt ziemi to 4000 zł. Reszta to wystawiony na sprzedaż przez gminę sklep!

- Dla mnie to był szok, jak można wystawić na licytację budynek, który jest własnością osoby fizycznej – mówi Wioletta Mazur, była pracownica sklepu pani Teresy.

- Oni chcą, żebym zapłaciła za to, co sobie kupiłam i wyremontowałam. Przecież to jest nienormalne – komentuje pani Teresa.

Reporter: Państwo wystawiliście w tym przetargu grunt ze sklepem?
Andrzej Betlej, wójt gminy Zarszyn: Tak.
Reporter: Jak można sprzedawać coś, co 16 lat temu ktoś już kupił?
Wójt: Ale pani kupiła tu blaszak. On kosztował 13,5, tys. zł, a budynek jest wyceniony na 70 tys. zł.

Wójt tłumaczy, że 16 lat temu pani Teresa owszem kupiła blaszak, a teraz jest tam budynek trwale związany z ziemią. Co dokładnie zmieniło status pawilonu? Tego wytłumaczyć nie umie. Ale upiera się, że budynek, z racji na zmianę statusu, jest gminy!

- Zrobiliśmy ekspertyzę dotyczącą tego, czy budynek jest trwale związany z gruntem, czy nie. Biegły stwierdził że to jest budynek trwale związany z gruntem – mówi wójt.

Pani Teresa: Czy pan sugeruje, że ja wybudowałam fundamenty pod tym budynkiem i zmieniłam ściany? Ściany są te same, fundamenty są te same, oprócz tego, że je pomalowałam z wierzchu. To jest nie w porządku i doskonale pan o tym wie. To jest z jednej strony blacha, pianka i z drugiej blacha.
Wójt: Ale to jest opinia pani. Ja mówię, żeby była sytuacja jasna, my się opieramy o opinię biegłych.
Reporter: Ale niech mi pan wytłumaczy dokładnie, co się zmieniło w tym budynku, na czym polegała ingerencja pani Teresy?
Wójt: No, że to nie jest blaszak.
Reporter: A co dokładnie zrobiła?
Wójt: O tym to pani nas nie informowała, no, biegły opisał.

Wójt nie był jednak w stanie wskazać, co konkretnego zmieniło się w budynku. W trakcie rozmowy tłumaczył, że nie ma przy sobie ekspertyzy biegłego.

W sprzedaży czegoś, co już przed laty kupiono wójt nie widzi nic złego. A pozbawiona własności pani Teresa, aby utrzymać pozostającego na jej utrzymaniu nieletniego syna, zaczęła pracę jako kierowca TIR-a.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl