Walczą z fundacją o psa

Państwo Nowiccy z Wołomina są przekonani, że udało im się odnaleźć zaginionego trzy lata wcześniej psa. Po "Gabę" zgłosili się do weterynarza. Następnego dnia wrócili z dokumentami, ale psa już nie było. Godzinę wcześniej został zabrany przez jedną z fundacji spod Ełku. Ta nie chce go teraz oddać. Sprawa trafiła do prokuratury.

Na przełomie 2013 i 2014 roku państwu Nowickim z Wołomina zginęła suka "Gaba". Małżeństwo szukało psa przez kilka miesięcy. Miało nadzieję, że ten w końcu sam wróci do domu.

- Rozwieszaliśmy ogłoszenia w okolicy, odwiedziliśmy większość schronisk, lecznic, umieściliśmy posty na Facebooku – opowiada Miłosław Nowicki.

1 stycznia 2017 roku pojawiła się informacja, że odnaleziono psa, który wyglądem przypominał sukę państwa Nowickich.  Mimo że minęły 3 lata, Nowiccy u weterynarza gdzie był pies, stwierdzili, że to ich "Gaba".

- Podeszliśmy do niej, a ona na nasz widok wstała i podeszła. Aż się popłakałam – wspomina Ewa Nowicka.

- Ustaliliśmy z weterynarzem, że wrócimy do domu poszukamy dokumentów, znajdziemy stare zdjęcia i rano przyjedziemy. To był wieczór, już zamykano lecznicę – dodaje Miłosław Nowicki.

Gdy Nowiccy przyjechali 3 stycznia z dokumentami odebrać psa, okazało się, że został zabrany od weterynarza przez fundację spod Ełku. Małżeństwo spóźniło się godzinę.

- Weterynarz rozłożył ręce i powiedział, że dostał telefon z urzędu miasta od pani Leny, która takimi zwierzętami bezdomnymi się zajmuje i nie mógł nic zrobić. Wiem, że pani Lena tego nie zrobiła, bo do niej zadzwoniłam – mówi Ewa Nowicka.

- Wzburzony zadzwoniłem do prezes fundacji spod Ełku z pytaniami: dlaczego zabraliśmy nam psa? Jakim prawem? Mówiłem, że mamy dokumenty. Jak tak można robić? Usłyszałem jedno zdanie: spotkamy się w sądzie – twierdzi Miłosław Nowicki.

Nowiccy twierdzą, że fundacja bezprawnie zabrała psa z lecznicy. Twierdzą też, że weterynarz nie mógł sam zdecydować o wydaniu psa. Małżeństwo uważa, że gmina, a dokładnie Miejski Zarząd Dróg i Zieleni w Wołominie może żądać zwrotu psa.

- Dowiedzieliśmy się, że wezwać fundację do przywiezienia psa z powrotem do gminy. Pod tym musi się jeszcze podpisać pan dyrektor, ale pan dyrektor nie chce tego zrobić. Robi się wszystko żeby nam tego psa nie oddać. Dlaczego? Mi się nasuwa tylko jeden powód: finansowy – komentuje Ewa Nowicka.

- Pies nawet przez sekundę nie był w dyspozycji gminy. Tyle, co mam do powiedzenia – oświadczył nam przedstawiciel gminy.

- Pies, który jest znaleziony w danej gminie, staje się nie własnością gminy, ale gmina za niego odpowiada, a na pewno ma obowiązek o niego zadbać – zauważa Miłosław Nowicki.

Nowiccy nie są w stanie porozumieć się z fundacją spod Ełku. Właściciele chcą, by ta  oddała im psa. Stosunek fundacji jest jasny.

(…) Konieczne stało się zachowanie szczególnej staranności
i rzetelności w rozpowszechnianiu związanych ze sprawą informacji, a tym samym
powstrzymanie się przez Fundację od udzielania jakichkolwiek dalszych
informacji do czasu zakończenia tych postępowań." – głosi treść jej oświadczenia.

Nowiccy złożyli w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

- Prokurator bada, gdzie jest ten pies. Po ustaleniu tego prokurator zdecyduje, czy zabezpieczy psa – poinformował Artur Orłowski z Prokuratury Rejonowej w Wołominie.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl