Nie mieli szans na oblodzonej drodze. Śmierć na przejeździe

20-letni Dawid i 17-letnia Paulina zginęli w wypadku na przejeździe kolejowym w Kruszynach Szlacheckich niedaleko Brodnicy. Ich bliscy twierdzą, że droga była oblodzona i zaśnieżona, przez co Dawid nie miał szans wyhamować przed pociągiem. Maszynista również zeznał, że samochód się ślizgał. Mimo to uznano, że winnym wypadku jest Dawid.

Przejazd kolejowy w Kruszynach Szlacheckich jest znany mieszkańcom wsi z ograniczonej widoczności. 17-letnia Paulina i 20-letni Dawid wielokrotnie przez torowisko przejeżdżali. 28 listopada 2016 roku rano oboje na nim zginęli.

- Szłam po tych torach, podeszłam do samochodu i nie mogłam w to uwierzyć. Jak zobaczyłam, że nie ma pogotowia, to już wiedziałam, że nie żyją – mówi Mariola Gulczyńska, matka Pauliny.

Droga przecinająca przejazd była oblodzona. Matki obojga nastolatków twierdzą, że jezdnia nie była posypana. Również maszynista zeznał, że samochód Dawida wślizgnął mu się pod pociąg. Mimo to w protokole policji z dnia wypadku nie ma informacji o oblodzeniu.

- Dlaczego nie było zaznaczone, że była droga oblodzona, tylko był ubity śnieg? Bo tak nie było, to jest nieprawda, że był ubity śnieg. Był lód i na tym lodzie była warstwa sypkiego śniegu – mówi Mariola Gulczyńska, matka Pauliny.

- Ja posługuję się ustaleniami poczynionymi w toku śledztwa. Z protokołu oględzin miejsca zdarzenia wynika, iż na nawierzchni drogi znajdował się ubity śnieg – informuje Leszek Rupiński z Prokuratury Rejonowej w Brodnicy.

- A on jak się stoczył na ten przejazd, to tam jest próg taki. I to też było przyczyną, że ten samochód stanął na tych torach – twierdzi Lucyna Manerowska, matka Dawida.

Policja uznała Dawida za winnego wypadku. Prokuratura nie zbadała, dlaczego zarządca drogi nie przygotował jezdni do użytkowania. Zarząd dróg powiatowych nie poczuwa się do odpowiedzialności za wypadek.

- Kierowca samochodu marki BMW nie dostosował prędkości jazdy do panujących warunków drogowych, pomimo istniejącego znaku stop. W toku postępowania nie zostało ustalone z jaką prędkością wjechał na ów przejazd – mówi Leszek Rupiński z Prokuratury Rejonowej w Brodnicy.

- Prowadząca przez ten przejazd droga, to było jedno wielkie lodowisko i to była główna przyczyna wypadku. Ja nie wierzę, że syn nieostrożnie wjechałby na ten przejazd. Nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę – mówi Lucyna Manerowska, matka Dawida.
 
- Zima to specyficzny okres i na każdego użytkownika drogi przypada obowiązek szczególnej uwagi – twierdzi Czesław Głowacki z Zarządu Dróg Powiatowych w Brodnicy
Reporter: uważa pan, że stan nawierzchni tego dnia był dobry?
Urzędnik: Był w trakcie odśnieżania.
- Ale czy tak powinna wyglądać ta droga w tym dniu?
- No, zima ma swoje prawa. (…) Tam nie było sypane, ponieważ piaskarka pracowała na innym odcinku drogi.

- Nie pozwolę, aby imię mojego syna było tak szargane, żeby uznano go za winnego za to, czego on nie zrobił. Do jego śmierci przyczyniły się inne osoby – uważa Lucyna Manerowska, matka Dawida.

Rodziny nie zgadzają się, że Dawid popełnił błąd podczas jazdy. Matka Dawida złożyła zażalenie na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa. Kobieta chce, by za śmierć na przejeździe odpowiedział zarząd dróg, który nie usunął oblodzenia z jezdni.

- Najlepiej to niech mu teraz jeszcze wypiszą mandat i zaniosą na grób. I niech napiszą, że winny jest tego, że sobie nie posypał drogi – rozpacza Mariola Gulczyńska, matka Pauliny.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl