Ludzie drugiej kategorii? Dwa lata czekają na odszkodowania

Działkowcy z krakowskiego Podgórza od dwóch lat czekają na odszkodowania za majątek zostawiony na ogródkach działkowych. Zostały one zlikwidowane pod budowę trasy kolejowej. W większości 80 i 90-letnie osoby są bezradne. Zanim otrzymają pieniądze, muszą czekać aż wojnę o teren zakończą… urzędnicy. PKP spierają się z krakowskim magistratem.

- Mieliśmy gdzie spędzać czas, relaksować się, uprawiać sobie grządki, cieszyło nas to. A teraz każdy skrawek zieleni został zabetonowany – mówią działkowcy.

Do naszej redakcji zgłosiło się ponad 30 działkowców. Dwa lata temu ich ogródki działkowe zostały przejęte pod budowę tak zwanej łącznicy. Dzięki niej ma się skrócić o kwadrans podróż pociągiem z Krakowa do Zakopanego.

- Żona codziennie ogląda Interwencję na Polsacie i mówi: tam tak ludziom pomagają, to i może nam pomogą – mówi Adam Lisowski.

- Działkowcom przysługuje rekompensata za rzeczy, które stanowią ich własność, czyli nasadzenia, czy przedmioty pozostawione na działkach. W tej sprawie ważny jest czas, bo prawo do odszkodowania się przedawnia - informuje Aleksandra Cempura, prawnik.

Dwa lata temu działkowcy nagle się dowiedzieli, że muszą opuścić swoje działki w ciągu kilku dni. Rzeczoznawca dokonał inwentaryzacji wartości majątku pozostawionego przez nich. Wyceniono drzewa, krzewy, kwiaty, wędzarnie, szklarnie, altany, oczka wodne.

- Dali nam dwa dni na wyniesienie osobistych rzeczy. Zabraliśmy osobiste rzeczy, a stoły, wersalki, fotele trzeba było zostawić – opowiadają Adam i Helena Lisowscy.

Działkowcy przekonują, że mogliby przenieść się na inne działki, a pieniądze z odszkodowań zainwestować w ich wyposażenie.

Po ogródkach działkowych nie ma już śladu. Nowa trasa kolejowa pnąca się na olbrzymich estakadach na zawsze zmieniła wygląd dzielnicy Podgórze. Zapomniano jednak o działkowcach – emerytowanych kolejarzach.

- To był teren kolejowy, ale weszła ustawa, że ogrody działkowe nie mogą być zakładowe, tylko rodzinne i powinny zostać przeznaczone na rzecz gminy. Miasto Kraków przejęło wówczas te grunty. A teraz jest inwestycja kolejowa, więc trwa walka o to, kto jest właścicielem gruntu – opowiadają nam działkowcy.

- Niestety, kiedy toczy się spór między dwoma podmiotami, działkowcy są ostatnimi w kolejce, aby uzyskać należne odszkodowanie - tłumaczy Aleksandra Cempura, prawnik.

Działkowcy cierpią przez konflikt między Polskimi Kolejami Państwowymi a Urzędem Miasta Krakowa. Wszystko wskazuje na to, że może on trwać nawet kilka lat.

- Od 2003 roku staramy się o komunalizację tej działki, żeby własność przeszła na rzecz gminy miejskiej Kraków. Te decyzje, mimo że były wydawane, są blokowane na różnych etapach przez PKP. Tu chodzi o to, kto będzie miał tytuł do odszkodowania – informuje Jan Machowski z Urzędu Miasta Krakowa.

Sprawa trafiła do Sądu Administracyjnego w Warszawie. To on ostatecznie rozstrzygnie, kto jest właścicielem spornego gruntu. Dopiero wówczas Wojewoda Małopolski będzie mógł pozwolić PKP na wypłatę odszkodowań.  

- A może liczą, że powymieramy i sprawa się rozwiąże? Nas nie interesuje konflikt między urzędnikami, my chcemy dostać odszkodowanie – podsumowują działkowcy.*

* skrót materiału
 
Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl