Skandaliczna pomyłka w krematorium. Zamieniono ciała zmarłych

Ta historia nigdy nie powinna się wydarzyć. Podczas ostatniego pożegnania, tuż przed kremacją, bliscy Józefa Nici odkryli, że w trumnie leży ciało innego mężczyzny. W dodatku pracownik cmentarza komunalnego w Częstochowie próbował wmówić im, że to pan Józef. Po śmierci miały odrosnąć mu włosy na głowie, a ciało odmłodnieć o co najmniej 25 lat! Sprawę wyjaśnia prokuratura.

- Pogrzeb się odbył, natomiast mamy cały czas wątpliwości, kto jest w urnie. Nie wiem, kogo pochowaliśmy – mówi Grzegorz Nicia, syn zmarłego.

75-letni Józef Nicia zmarł w szpitalu po długiej i ciężkiej chorobie. Pogrążona w smutku rodzina, chcąc wypełnić wolę zmarłego, zamówiła kremację zwłok. Wcześniej jednak miało odbyć się ostatnie pożegnanie, podczas którego na katafalku miała zostać wystawiona otwarta trumna.

- Tata zmarł w sierpniu po długiej, ciężkiej chorobie. Miał raka mózgu. Przed kremacją jest godzinne, ostatnie pożegnanie, po którym ciało wjeżdża do pieca. Pierwszy wszedł mój brat ze swoją żoną i dziećmi. Weszli i praktycznie od razu wyszli, sądząc, że chyba pomylili sale. Aczkolwiek na drzwiach była wywieszka, że to ostatnie pożegnanie Józefa Nici – mówi syn Grzegorz.

– Pracownicy zakładu pogrzebowego najpierw twierdzili, że to jest właśnie to ciało, które przyjechaliśmy pożegnać, ale zmieniło się ono po sekcji zwłok. Tata nie miał żadnej sekcji – opowiada Ewa Jaworska, córka.

- Dochodzimy bliżej do tej trumny i widzimy, że to nie ciało naszego ojca, a ten pracownik mówi, że tu nie ma pomyłki, to na pewno jest nasz ojciec – relacjonuje Grzegorz Nicia.

Zbulwersowana zachowaniem cmentarnej administracji rodzina postanowiła wezwać na miejsce policję. Wtedy okazało się, że doszło do pomyłki. Ciało Józefa Nici zostało skremowane wcześniej. A odpowiedzialny za pomyłkę pracownik usiłował zatuszować swój błąd, zostawiając na sali pożegnań ciało osoby z poprzedniej ceremonii.  
Reporter:  Dlaczego pracownik, do którego oni poszli, powiedział państwu Nicia to ich krewny? Zrobił się 20 lat młodszy, włosy mu urosły…
- Według wszelkiej dokumentacji, którą on miał w ręku, to był ten Józef Nicia - odpowiada pracownik administracji cmentarza komunalnego w Częstochowie.

Wyjaśnienia dyrekcji cmentarza są o tyle zastanawiające, że z zapisu monitoringu wyraźnie wynika, że podczas wcześniejszego pożegnania, rodzina żegnała się ze swoim zmarłym. I że raczej nie był to ktoś dla niej zupełnie obcy. A takiej właśnie wersji próbuje bronić dyrekcja.

– Tamtym bliskim wydano urnę i też nie wiadomo z czym. Ja dzisiaj nie mam pewności i nigdy nie będę miał. W prywatnej rozmowie pracownicy zakładów pogrzebowych powiedzieli, że tak naprawdę to nigdy nie ma pewności, kto jest w tej urnie – twierdzi Grzegorz Nicia.

- W pierwszych słowach, które z tym państwem wymieniłem, wyraziłem swoje ubolewanie i przeprosiłem - zapewnia pracownik administracji cmentarza komunalnego w Częstochowie.

Cmentarz komunalny nie unika odpowiedzialności i zamierza zadośćuczynić rodzinie. Swoje śledztwo w tej sprawie prowadzi również częstochowska prokuratura. Rodzina liczy na to, że jego wyniki dostarczą odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście pochowała swojego bliskiego.

- To jest moim zdaniem koszmar. I najgorsze jest to, że będzie on powracał na cmentarzu każdego 1 listopada. O tym się nie zapomni. Cały czas będziemy mieli świadomość, że nie wiemy, co się stało z naszym bliskim – podsumowuje Grzegorz Nicia.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl