Czekał na SOR-ze 15 godzin. Pomoc przyszła za późno

Tadeusz Szwedek trafił do koszalińskiego szpitala z bolącym kolanem. Na tamtejszych korytarzach spędził 15 godzin. Przez ten czas jego stan dramatycznie się pogorszył. W końcu 70-letniego mężczyznę przyjął ortopeda. Stwierdził, że stan pana Tadeusza jest ciężki i że to najprawdopodobniej sepsa. Następnego dnia rano 70-latek zmarł. Sprawą zajęła się prokuratura.

70-letni Tadeusz Szwedek mieszkał na Kujawach. Mężczyzna w młodości był rybakiem. Bardzo tęsknił za morzem, więc na emeryturze postanowił z żoną przeprowadzić się do Darłowa. Niestety ich radość nie trwała długo.

- Lubił morze, na starość cieszył się, że będzie tu mieszkał. Niestety, nie nacieszył się długo, bo tylko 10 dni – mówi Władysława Szwedek, żona zmarłego pana Tadeusza.

2 stycznia 2017 roku pan Tadeusz gorzej się poczuł, uskarżał się na ból kolana. Zaniepokojona żona zadzwoniła po syna Sylwestra, a ten przyjechał do rodziców i o 4.30 rano wezwał karetkę. Pana Tadeusza zabrano do szpitala w Koszalinie.
Syn z żoną pana Tadeusza dotarli tam następnego dnia o godzinie 11.

- Byłam pewna, że mąż jest już na oddziale, a okazało się, że leży na SOR-ze, na łączniku - opowiada Władysława Szwedek.

- Tata leżał tam na takim wózku, wśród innych chory. Powiedział, że ma zgruchotane kolano i wychodzi do domu, jak tylko dostaną wyniki moczu - mówi Sylwester Szwedek.

Z relacji syna wynika, że stan pana Tadeusza pogarszał się z każdą chwilą. Mężczyzna miał wielokrotnie interweniować i prosić o pomoc lekarzy i personel szpitala.

- Zauważyłem, że robi się siny: usta, paznokcie, ręce. Lekarz akurat podchodził do kogoś innego, więc zgłosiłem to. Doktor poprosiło o kartę. Stwierdził, że zrobiono EKG i on nie widzi niczego niepokojącego, będzie wypis do domu – wspomina Sylwester Szwedek.
Mężczyzna stanowczo zaprotestował, dlatego do wypisu jednak nie doszło.

- Coś tam poszeptali z tymi pielęgniarkami i wysłali tatę do ortopedy. Dopiero on powiedział, że stan jest ciężki i podejrzewa zakażenie bakteryjne organizmu. Mój tata spędził na korytarzach SOR-u w Koszalinie około 15 godzin bez żadnej pomocy - mówi Sylwester Szwedek.

Pan Tadeusz u ortopedy usłyszał "wyrok": stan jest ciężki, najprawdopodobniej to zakażenie organizmu - sepsa. Na ratunek było już za późno. Mężczyzna zmarł.
Rodzina zarzuca koszalińskiemu szpitalowi zaniedbania. Rzecznik szpitala twierdzi, że procedury zostały dochowane. Na pytanie, jakie to procedury, odpowiedział, że przepisy nie pozwalają mu mówić ani o sposobie leczenia, ani o stanie zdrowia pacjenta.

Sprawie przygląda się już prokuratura. Śledztwo prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania zgonu, ale także w kierunku nieudzielenia panu Tadeuszowi
opieki lekarskiej w sytuacji zagrożenia życia.

- Zależy mi, żeby ta śmierć nie poszła na marne, żeby ten SOR zadziałał normalnie, żeby ludzie otrzymywali pomoc – mówi Władysława Szwedek.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl