Poszukiwania Polki w Niemczech

Od października ubiegłego roku w Niemczech trwają poszukiwania 29-letniej Polki. Po kłótni z mężem zniknęła. Wszystkie tropy wskazują, że została zamordowana. Niemieccy śledczy mają podejrzenia, że sprawcą jest jej mąż.

 Pani Dorota ma 29 lat. Pochodzi z Radlina na Śląsku. Od 12 lat mieszka w Niemczech - w Selfkant,  małym miasteczku przy granicy z Holandią. Ma męża oraz 8-letniego syna.


18 października zeszłego roku. Pani Dorota i jej mąż są sami w domu. Ich syn spędza ferie u dziadków, późnym wieczorem między małżonkami dochodzi do awantury, potem pani Dorota znika. 


- Przechodząc z kuchni do salonu zobaczyłem, jak wysyła zdjęcia w bieliźnie. Powiedziałem, że ma pójść tam, gdzie była cały weekend – mówi mąż pani Doroty.


- Dla mnie to jest podejrzane i dziwne. Też jestem kobietą i jakbym się zdenerwowała i chciała gdzieś iść sobie, przede wszystkim wzięłabym całą torebkę – mówi pani Barbara, matka zaginionej Doroty.


- Jedna z sąsiadek powiedziała, że słyszała krzyki, ale nie potrafiła powiedzieć dokładnie, skąd pochodziły ani o której godzinie to było – mówi Katja Schlenkermann-Pitts z  niemieckiej prokuratury.


 - Akurat w tę noc, kiedy Dorota zaginęła, było widać czarne auto na holenderskich numerach.  Członek rodziny męża Doroty jeździ takim samochodem – mówi Agnieszka Gerloff,  znajoma pani Doroty.


- To są rzeczy, które są wyssane z palca. Śledczy prześwietlili moje życie 8 lat wstecz, dom był przeszukiwany, wszystko na głowie postawili – mówi mąż pani Doroty.


O zaginięciu pani Doroty jej mąż poinformował policję po dwóch dniach. Rozpoczęły się poszukiwania. Nie udało się jednak natrafić na żaden jej ślad. Pod koniec października w śledztwo zaangażował się niemiecki odpowiednik policyjnego wydziału zabójstw.


- Był wtedy Halloween. Chodziłam po domach i zbierałam z dziećmi cukierki. Ich okna całe były pozaklejane, a śledczy w kombinezonach przeszukiwali ich dom – mówi sąsiadka zagonionej pani Doroty.


- Przeszukaliśmy dom, nie było tam żadnych śladów przestępstwa. Do domu wprowadziliśmy także psy, one też niczego nie znalazły, nie doprowadziły nas do żadnego tropu. Ośmiuset policjantów przeszukiwało  tereny przez wiele godzin i dni. Mieliśmy do dyspozycji dziesięciu płetwonurków, sześć psów tropiących, szczególnie wyszkolonych w poszukiwaniu krwi i zwłok, nasze czynności z nimi trwały ponad tydzień  – mówi Katja Schlenkermann-Pitts z  niemieckiej prokuratury.


Rodzina pani Doroty nie ustaje w poszukiwaniach. Razem z grupą znajomych regularnie przeczesuje wszystkie miejsca, w których morderca mógł ukryć jej ciało. Oficjalne śledztwo od kilku tygodni stoi jednak w miejscu. I nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie cokolwiek miało się zmienić.


- Nie ma co się oszukiwać – nie ma zbrodni doskonałej. Mam nadzieję, że to się szybko rozwiąże.  Sam szukałbym, tylko gdzie? – mówi  mąż pani Doroty.


- Mąż pani Doroty jest  podejrzany o popełnienie morderstwa. Przebywa na wolności,  bo  nie mamy żadnych twardych dowodów – mówi Katja Schlenkermann-Pitts z niemieckiej prokuratury.


- Przyjdzie czas, że Pan Bóg podniesie rękę. I wykona wyrok – mówi pan Andrzej, ojciec pani Doroty. *


*skrót materiału


Reporter: Rafał Zalewski


rzalewski@polsat.com.pl