Mieszkanie pełne pluskiew. Nie sposób ich zwalczyć
Matka dwojga dzieci z Sieradza walczy z pluskwami w mieszkaniu komunalnym. Robactwo chodzi po domownikach dotkliwie ich gryząc. Pani Katarzyna prosiła o pomoc urzędników. Najpierw dostała trzy puszki trucizny, później przeprowadzono nieskuteczne dezynsekcje, a teraz doradza się kapitalny remont lokalu. Wraz z zerwaniem kafelków i tapet ze ścian. Kobiety na to nie stać.
Katarzyna Makota z Sieradza jest matką samotnie wychowującą dwoje dzieci: 3–letnią dziewczynkę i 15-letniego chłopca. Kobieta od ponad roku ma ogromny problem. W zajmowanym przez nią mieszkaniu komunalnym pojawiły się pluskwy.
- Jesteśmy cały czas gryzieni. Dziecko jest podrapane aż do krwi. Zwracane nam są uwagi w przedszkolu, żeby coś z tym zrobić. Syn był zawieszony w szkole, bo bali się, żeby nie poprzynosił robaków do szkoły. W pracy chodzę w długim rękawie, żeby nikt nie widział. Jedno łóżko już wyrzuciłam. Niestety do następnego też weszły robaki. Chodzą po dywanie, po podłodze, są w książkach, w segmentach – opowiada Katarzyna Makota.
Jak mówi kobieta, ugryzienia okropnie swędzą i nie można blizn myć w ciepłej wodzie, bo zaczyna parzyć – Dzieci myję w letniej wodzie – dodaje.
Pani Katarzyna nie jest w stanie sama poradzić sobie z problemem. Kobieta wielokrotnie zwracała się o pomoc do różnych instytucji. Żadna z nich jednak nie potrafiła skutecznie pomóc.
- Była jedna dezynfekcja i nic nie pomogło. Potem była druga dezynsekcja, gdzie musiałam się wynieść z domu na 4 dni z dziećmi. Wróciłam. Było generalne sprzątanie, mycie, szorowanie. Nie pomogło nic – mówi pani Katarzyna.
- Staramy się pomóc tej pani. Mam pismo z 10 stycznia, w którym proponujemy tej pani lokal zastępczy na czas dezynsekcji. Z uwagi na pluskwy w tym mieszkaniu musimy wszystko po prostu wynieść, oczyścić to mieszkanie, żeby skutecznie przeprowadzić dezynsekcję – powiedział Jarosław Trojanowski, sekretarz miasta Sieradz.
- Nie stać mnie, żebym wyremontowała całe mieszkanie, a sugerowano, że mam wszystko wyrzucić: meble, pościel, łóżka, dywany. Pozrywać tapety, płytki. Do gołych tynków… - opowiada pani Katarzyna.
Kobiecie zaproponowano lokal bez wody. Z dostępem do niej i do łazienki na korytarzu. Instytucje przerzucają się odpowiedzialnością, proponując rozwiązania, które już wcześniej okazały się nieskuteczne. Pani Katarzyna jest zrozpaczona. Zdaje sobie sprawę, że pluskwy to ogromne zagrożenie dla zdrowia jej i dzieci.
– Mogą wystąpić choroby układu kostnego, posocznica. Rozwiązaniem jest zrobić remont. A jeżeli nie znajdzie się ktoś, kto by mi pomógł, to liczę na jakieś inne zastępcze mieszkanie. Chcę żyć normalnie – podsumowuje pani Katarzyna.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl