Ukarała kierowcę za korzystanie z telefonu. Teraz może stracić pracę

Policjantka z wzorowym przebiegiem służby może stracić pracę po wystawieniu mandatu za korzystanie z telefonu w trakcie jazdy. Ukarana kobieta twierdzi, że jest niewinna. Poszła do sądu i w drugiej instancji sprawę wygrała. Sąd stwierdził, że policjantka skłamała, bo nie mogła widzieć, co kobieta robi w samochodzie. Dla Marty Cichockiej taki wyrok oznacza utratę pracy.

Marta Cichocka z Poznania od 2011 roku jest policjantką. Według przełożonych miała opinię wzorowej funkcjonariuszki. W sierpniu 2014 roku pani Marta z innym policjantem zatrzymała do kontroli kobietę jadącą samochodem.

- Przed nami wyjechał pojazd marki Infiniti. Kierująca korzystała z telefonu komórkowego. Nie wiemy, czy rozmawiała, pisała smsa, czy sprawdzała coś w internecie. Po prostu korzystała z telefonu – twierdzi Marta Cichocka.

Policjantka ukarała kobietę mandatem za korzystanie z telefonu, a za zawracanie w miejscu niedozwolonym pouczyła. Kobieta mandatu nie przyjęła i - jak twierdzi pani Marta - groziła funkcjonariuszom, że ma znajomości i zwolni ich z pracy.

- Najpierw kobieta przyznała się do wszystkich wykroczeń. Jak usłyszała, że to będzie 200 zł i 5 pkt karnych to oświadczyła, że nie przyjmuje mandatu, bo ma już bardzo dużo punktów i będziemy musieli zabrać jej prawo jazdy. Później sprawa odbyła się w sądzie, wtedy dostała od sądu 1000 zł kary. Następnie się odwołała do sądu drugiej instancji i ją uniewinniono – mówi Marta Cichocka.

- Sąd badając tę sprawę ocenił, że funkcjonariuszka miała składać fałszywe oskarżenia. Dla nas jest to niezrozumiałe – dodaje Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Sąd dwukrotnie rozpatrywał sprawę składania fałszywych zeznań przez panią Martę. Jej zeznania potwierdził drugi policjant z radiowozu. Mimo to sąd uznał, że policjantka skłamała w sprawie korzystania z telefonu. Dlaczego?
Ponieważ na nagraniu z samochodu oskarżonej kobiety nie słychać rozmowy ani stukania w klawiaturę. W wyroku czytamy również, że pani Marta z radiowozu nie mogła widzieć takiego zdarzenia.

- Cały czas jest mowa o korzystaniu z telefonu komórkowego, a nie o rozmowie. Tak że nie wiadomo skąd w wyroku sądu wzięło się to zdanie odnośnie rozmowy przez telefon komórkowy – mówi Waldemar Hoffa, przyjaciel pani Marty.

- Wideorejestrator był zamontowany na przedniej szybie. Nie było widać, czy ona rozmawia przez telefon, nic nie było widać. Co prawda nagrał się dźwięk, ale nie słychać, żeby ona rozmawiała. Mogła równie dobrze pisać smsa – uważa pani Marta.

- Sąd uznał również za wiarygodne zeznania tego świadka, że takie zachowanie po jej stronie nie miało miejsca – informuje  Anna Michałowska z Sądu Rejonowego Poznań-Grunwald i Jeżyce.
Sad stwierdził też, że radiowóz był wyższy od drugiego auta i policjanci nie mogli dobrze widzieć przez jego szyby.

- Nasz samochód jest to mercedes Sprinter i u nas widać wszystko: czy ktoś ma zapięte pasy, czy korzysta z telefonu, takie rzeczy po prostu widać. Nie mam żadnego celu w tym, by kłamać. Wykonywałam swoje obowiązki – tłumaczy Marta Cichocka.

Sąd za składanie fałszywych zeznań skazał panią Martę na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz 3-letni zakaz wykonywania zawodu. Bez opinii biegłych, ekspertyz, czy konkretnych dowodów. Policjantka została skazana jedynie na podstawie zeznań Renaty M., która miała korzystać z telefonu. Policjantka od wyroku się odwołała. – On oznacza dla mnie koniec pracy w policji - komentuje.

- Ta funkcjonariuszka nie miała absolutnie żadnego interesu, aby w tak błahej sprawie miała tworzyć jakieś fałszywe dowody bądź jakiekolwiek fałszywe oskarżenia – mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl