Czuje się okradziony. Skarb Państwa dopisał się do jego ziemi!

Był przekonany, że odziedziczony po rodzicach dom i niewielka działka należą do niego. Ale na skutek urzędniczego bałaganu ze swoją własnością nie może nic zrobić. Wszystko dlatego, że oprócz pana Andrzeja Rojka jako właściciel wpisany jest także skarb państwa! I choć wszyscy, wraz z sądem, przyznają, że racja jest po stronie pana Andrzeja, od 9 lat sprawy odkręcić nikt nie może.

Pan Andrzej ma 60 lat. Chociaż na co dzień mieszka na Śląsku, to w Toporzyku, niewielkiej miejscowości koło Połczyna-Zdroju, stoi jego rodzinny dom. Teoretycznie jego, a praktycznie - niewiele może z nim zrobić.

Rodzice pana Andrzeja przenieśli się do Toporzyka w 1968 roku. Tu zbudowali duże gospodarstwo. Ponieważ synowie wyjechali się uczyć i nie chcieli być rolnikami, państwo Rojkowie postanowili przekazać ziemię za emeryturę skarbowi państwa.

W 1976 r. rodzice zdecydowali o przekazaniu gospodarstwa za emeryturę do skarbu państwa. I w wyniku tej decyzji dom przeszedł na własność rodziców razem z działką, na której stoi – opowiada Andrzej Rojek.
Spokój trwał aż do 2008 roku. Wówczas do państwa Rojków przyszło pismo z informacją, że działka, na której stoi ich dom, razem z 53 innymi działkami, ma założoną drugą księgę wieczystą, a jej właścicielem jest skarb państwa!

- Jak można na już istniejącej księdze wieczystej nanieść nowe wpisy łącznie z ostrzeżeniem? To była jakaś taka bardzo radosna działalność, bez patrzenia na konsekwencje. Tam nawet nie ma zapisu, kto ten wpis wprowadził – opowiada Andrzej Rojek.

- Przez 9 lat próbujemy uporządkować bałagan, który kiedyś, w latach 60. i 70. zaistniał.  Wówczas nikt do ksiąg wieczystych nie przykładał takiej wagi, nikt się wtedy tak własnością nie przejmował – mówi Katarzyna Ciborowska ze Starostwa Powiatowego w Świdwinie.

Pan Andrzej poszedł do sądu. Ten przyznał mu rację. Nakazał usunąć ostrzeżenie, a ziemię pana Andrzeja wykreślić ze wspólnej księgi wieczystej prowadzonej dla 54 działek.

- Myślałem, że w tym momencie mam już wszystkie sprawy uregulowane i nagle przychodzi odpowiedź z ksiąg wieczystych ze Świdwina, że niestety ten wyrok jest dla nich niewiążący – mówi Andrzej Rojek.

- Ten wyrok dotyczy tylko fragmentu tej głównej księgi, tych 54 działek. Pierwsza nieprawidłowość, która się już każdemu, kto bierze do ręki te dwa orzeczenia nasuwa, to jest to że 54 działki mają powierzchnię mniejszą niż działka, która została wyłączona. W księdze wieczystej 54 działki mają powierzchnię 1,06 hektara, a wyłączona działka ma 128 m ponad hektar.  Stąd ta niemożliwość – tłumaczy Ewa Kosiec z Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Sąd nakazał, by wszystkie 54 działki traktować jako jedną całość. Starostwo w imieniu skarbu państwa trzykrotnie próbowało sprawę wyjaśnić. Teraz w walce wspiera je koszalińska Agencja Nieruchomości Rolnych, która w tej sam sposób ma zajętych 66 hektarów.

- Merytorycznie sprawa jest jasna. Skomplikowane jest to, że w sprawie bierze udział mnóstwo osób, które np. zmarły w trakcie postępowania – opowiada Katarzyna Ciborowska ze Starostwa Powiatowego w Świdwinie.

- Powiększa się liczba spadkobierców i zamiast sprawa się rozwiązywać, to się coraz bardziej zapętla. Taki węzeł gordyjski – mówi Andrzej Rojek.

- Bałagan to jest dobre słowo, ale tu nawet poszedłbym dalej i powiedział, że chaos, jaki w tej sprawie występuje, jest na skalę niewyobrażalną – podsumowuje Michał Mętlewicz z Agencji Nieruchomości Rolnych w Koszalinie.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl