Muszą zwrócić 500+. Wszystko przez jeden błąd
Państwo Stenclowie muszą oddać 3 tys. zł przyznane w ramach programu 500+. Wszystko z powodu jednego błędu. Małżeństwo nie poinformowało na piśmie, że w trakcie pobierania pieniędzy na pierwsze dziecko, pracodawca zmienił panu Czesławowi umowę zlecenia na umowę o pracę. – Nie znamy się na przepisach. Ktoś tam siedział, ktoś przyjął te papiery i sprawdzał – mówią Stenclowie.
- Oni twierdzą, że to nasz błąd, że nie zgłosiliśmy, że przeszedłem z umowy zlecenia na umowę o pracę. Są takie przepisy, ale my nie jesteśmy prawnikami z żoną, żeby je znać – mówi Czesław Stencel.
Pani Anna i pan Czesław poznali się w ośrodku dla bezdomnych. Tam też się pobrali. Mówią, że to miłość dała im siłę, by zmienić całe dotychczasowe życie. W 2015 r. przyszła na świat ich córka Laura. Pani Anna i pan Czesław wynajęli mieszkanie w Czeladzi.
- Ja jestem wierzącym człowiekiem, więc myślę, że Bóg tak chciał. Postawił mi tę kobietę na drodze, a jej mnie. Zakochaliśmy się w sobie i postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Zero alkoholu, zero wszystkiego, byleby się tylko stamtąd wyrwać. 12 lipca 2014r. wzięliśmy ślub – opowiada Czesław Stencel.
- Wszystko żeśmy robili, żeby się stamtąd wydostać i udało się. Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, mamy cudowne dziecko, planowane i tak sobie żyjemy – dodaje Anna Stencel.
Życie poza ośrodkiem dla bezdomnych od początku było walką z przeciwnościami. Najpierw przeżyli nagłą chorobę ich córki, później pan Czesław zaczął mieć problemy ze stawem łokciowym i nie mógł pracować. W ostatnich dniach spadł na nich kolejny cios. Pani Anna dowiedziała się, że ma raka.
- Jestem tydzień po szpitalu. Dowiedziałam się, że mam guza kątnicy. To jest rak, podobno łagodny, ale pobierali wycinki i czekam na wyniki. Tu mamy poważniejsze problemy, a urzędnicy robią takie coś – mówi pani Anna.
W sumie pani Anna i pan Czesław muszą wpłacić do MOPS-u prawie 4 tys. zł: 3 tys. z programu 500+ , a także 623 zł świadczenia rodzinnego, ponieważ przy okazji okazało się, że dochód na osobę w rodzinie przekroczyli o 12 zł. Małżeństwo nie potrafi pogodzić się z tą decyzją. Próbowało wyjaśnić sprawę u Krzysztofa Leśniaka, zastępcy dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Czeladzi.
Pan Czesław: Dlaczego ta pani nie przeczytała papierów, jak je w kwietniu składaliśmy w urzędzie miasta, tylko przybiła na nich pieczątkę?
Urzędnik: Być może nieświadomie, ja nie wchodzę tutaj w szczegóły. Był pan nieświadomy. Sądził pan, że przeszedł pan z umowy zlecenia na umowę o pracę. Zlało się to panu. Był to jeden pracodawca.
Pan Czesław: Cieszyłem się, że pracuję.
Urzędnik: W związku z tym zapomniał pan, nie wiedział - jest mi trudno odnieść się do tego. Natomiast fakty i dokumenty przedstawiają się inaczej. I my się do nich musimy odnieść.
W trakcie naszej interwencji okazało się, że jest szansa, by MOPS całkowicie lub częściowo umorzył powstałe zadłużenie. Urzędnicy obiecali, że rozpatrzą podanie pani Anny i pana Czesława i zweryfikują sytuację rodziny.
- Myśmy sobie z żoną nawet czekolady z tych pieniędzy nie kupili. Wszystko szło na dziecko – mówi pan Czesław. *
* skrót materiału
Reporter: Milena Sławińska
mslawinska@polsat.com.pl