Zabrał do BMW 5 dziewczyn. Pędził 160 km/h. Skończyło się tragicznie

Łukasz Ł. wsiadł za kierownicę przepełnionego samochodu i w terenie zabudowanym pędził 160 km/h. Skończyło się tragicznie. Z sześciu osób dwie nie przeżyły wypadku. Właśnie ruszył proces 21-latka. Łukasz Ł. zaproponował dla siebie karę w zawieszeniu, a prokurator na to przystał, co zszokowało bliskich ofiar wypadku.

Rok temu jechali samochodem. 6 osób w pięcioosobowym aucie. Kierowca BMW i 5 dziewczyn. Wszyscy młodzi. Miało być wesoło, skończyło się tragicznie. Wskazówka prędkościomierza samochodu w chwili wypadku zatrzymała się na 160 km/h.

- Ostatnie co pamiętam, to jak Klaudia robi film na Snapchata. Była tam prędkość 170 km i krzyk Marty: „hamuj!". Miałam połamaną miednicę w 5 miejscach, nogi i żebra, obite płuca – opowiada Angelika Drajok, która przeżyła wypadek.

- Pojechaliśmy do Brzegu. Szukałam Marty. Okazało się, że wszystkie dziewczyny, które przeżyły, są rozpoznane. Na drugi dzień miałam tylko jechać i rozpoznać zwłoki. Ona była dla mnie całym światem, dawała mi całą radość życia. Po jej śmierci chodziłam po psychologach, psychiatrach, ale to i tak nic nie daje – wspomina Mariola Sieradzka, mama Marty, która zginęła w wypadku.

Z sześciu osób dwie nie przeżyły: Klaudia i Marta miały po 17 lat. Reszta pasażerów była ciężko ranna.

- Codziennie za nią różaniec odmawiam. Zamiast ona za mnie, to ja muszę – rozpacza Elżbieta Baj, mama Klaudii.

Rok po wypadku odbyła się pierwsza sprawa.  Do spowodowania wypadku przyznał się kierowca, 21-letni dziś Łukasz Ł. Zaproponował dla siebie karę roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Prokuratura się na to zgodziła. Rodziny ofiar nie mogą się z tym pogodzić.

- Mam żal do prokuratury… Rok w zwieszeniu i 10 tys. zł… Ja jeszcze dołożyłabym te 10 tys., żeby moja córka wróciła. Co mi
z tych pieniędzy – komentuje Elżbieta Baj, mama Klaudii.

- Prokurator przy wskazaniu takiego wymiaru kary brał nie tylko pod uwagę tragiczne skutki tego wypadku, ale również to, że osoba oskarżona jest osobą młodocianą. Zgodnie z naszym prawem taką osobę należy wychowywać, a w drugiej kolejność myśleć o funkcji represyjnej – tłumaczy Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

- Chcę, żeby dostał sprawiedliwy wyrok. Nie mogę się z tym pogodzić, że będzie na wolności, a mojego dziecka nie ma – mówi Mariola Sieradzka, mama Marty.

- Policja mu zatrzymała prawo jazdy i po 3 miesiącach oddała. Dalej sobie jeździ – komentuje Elżbieta Drajok, matka jednej z pokrzywdzonych.

Próbujemy porozmawiać z Łukaszem Ł. Chcemy poznać jego wersję wydarzeń.

- Ewidentnie chcieli zabawy, a on, głupi, uległ temu wszystkiemu. Uległ namowom. Nie myślał, jak jeździ – twierdzi ojciec Łukasza Ł. Mężczyzna twierdzi, że nie będzie narażał syna na „dodatkowe stresy" i dlatego zdecydował, że 21-latek nie wypowie się przed kamerą.

Prokuratura zgodziła się na karę roku więzienia w zawszeniu na 5 lat, bo Łukasz Ł. jest młody i sam ucierpiał w wypadku. Rodziny ofiar mówią: „nie". Wkrótce kolejna sprawa w sądzie.

- Ten wniosek nie został uwzględniony, mimo że zaakceptował go prokurator. Sprzeciwiło się bowiem dwoje oskarżycieli posiłkowych i sąd nie mógł wydać wyroku. Będzie się toczyć normalne postępowanie – wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl