Woda truła ludzi, gmina milczała!

Wysypka, biegunka, wymioty. Ponad 100 mieszkańców wsi Tropie w Małopolsce zaczęło uskarżać się na te same dolegliwości. Część trafiła nawet do szpitala. Okazało się, że problemem jest skażona woda w ich kranach. Ludzie są wściekli, bo władze spółki odpowiadającej za ujęcie, przez tydzień ukrywały ten fakt przed mieszkańcami.

Pani Krystyna Ptak z wsi Tropie na początku września 2016 roku zaczęła odczuwać dolegliwości zdrowotne. Po wizycie u lekarza kobieta została skierowana do szpitala, gdzie spędziła 12 dni.

- Coraz gorzej było: biegunka, dreszcze, gorączka, a później mnie "pociągało" na wymioty. Pojechałam do szpitala. Jakby to było zwykłe zatrucie, to wystarczyłyby 3 doby, a to było dłużej, to nie przeszło tak od razu – opowiada.

W tym samym czasie podobne objawy miało ponad 100 mieszkańców wsi. Wtedy jeszcze nikt z nich nie podejrzewał, czym mogą one być spowodowane. 

- Był u mnie syn z dziećmi z Sosnowca i tak samo. Biegunka i wymioty. Po 5 dniach syn pojechał do domu, a tam wszystko przeszło. W tym samym czasie ja miałam tak samo – mówi jedna z mieszkanek wsi Tropie nad Dunajcem

31 sierpnia ubiegłego roku przeprowadzono we wsi rutynowe badanie wody. Badanie to jednoznacznie wykazało zanieczyszczenie bakteriami z grupy coli i bakteriami kałowymi. Mimo że spółka Dunajec, odpowiedzialna za ujęcie, już 1 września wiedziała o skażeniu, mieszkańcom wsi przekazała te informacje dopiero po tygodniu.

- Oni twierdzili, że to jest czyszczenie rutynowe zbiorników. Po prostu śmiali się z tego, kpili sobie – mówi mieszkaniec wsi.

- Było podane do publicznej wiadomości, że 31 sierpnia były przeprowadzone badania. Nie byłem prezesem zarządu w momencie, kiedy zostali powiadomieni mieszkańcy i nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy nastąpiło to w odpowiednim momencie. Nie pełniłem wtedy funkcji prezesa, natomiast niedopuszczalnym jest podawać wodę, która jest niezdatna do picia, zawiera bakterie – tłumaczy Rafał Iwański, obecny prezes spółki Dunajec.

Chcieliśmy porozmawiać z byłym prezesem spółki Dunajec. Mężczyzna nie zgodził się jednak na oficjalną wypowiedź przed kamerą.

- Jeżeli mieszkańcy przez 3 miesiące pili skażoną wodę, bo jest taka możliwość, to czy tydzień ma tu znaczenie? – stwierdził mężczyzna zapytany, dlaczego od razu nie poinformowano mieszkańców.

- Wójt, jak i spółka Dunajec, którą on nadzoruje, kpili sobie. Śmiali się z tego. Mówili, że to my, mieszkańcy zatruliśmy. Jak to może być? Z mózgu wodę nam robią – twierdzą mieszkańcy.

Władze gminy Gródka twierdzą, że również nie wiedziały o skażeniu. Mieszkańcy w to nie wierzą. Obecnie przed prokuraturą toczy się postępowanie, które ma ustalić źródło i sprawców zanieczyszczenia. Zastępca wójta gminy Gródek Mieczysław Hajduga utrzymuje, że gminna spółka przez tydzień nie poinformowała urzędników o skażeniu wody. – Ubolewam nad tym – stwierdził.

- Aktualnie przesłuchano ok.90 osób. Zostało jeszcze 18. Prokurator zgromadzi dokumentację lekarską związaną z leczeniem się tych osób, a następnie powoła biegłego. Toczy się odrębne dochodzenie, którego zadaniem jest ustalenie źródła skażenia wody i oczywiście sprawców – informuje Leszek Karp, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.

Mieszkańcy postanowili walczyć o odszkodowania, bo wielu z nich w ciężkim stanie leżało w szpitalu. Niestety, ubezpieczyciel odmówił wypłaty pieniędzy, bo według niego nie ma związku pomiędzy zatruciem wody a chorobami ludzi.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl