Wojna z mężem i tajemnicze zaginięcie

Kłótnie, groźby, walka o dzieci i tajemnicze zaginięcie. 17 grudnia 2016 r. Dorota Białowąs pojechała do domu męża na spotkanie z dziećmi i ślad po niej zaginął. Jej bliscy są przekonani, że została zabita przez męża. Twierdzą, że mężczyzna był wobec niej agresywny i jej groził. Błażej Białowąs zaprzecza. Jego dom i samochód został dokładnie przeszukany przez policję. Jak na razie przełomu w śledztwie nie ma.

- Najgorsze jest to czekanie, że nic jeszcze nie wiadomo i…  że on sobie chodzi tak wolno, jakby nigdy nic – mówi Ryszard Pietrala, brat pani Doroty.

- Jestem pewny, że ją tam zabił – dodaje Dariusz Chudy, znajomy pani Doroty.

Dorota Białowąs ma 29 lat. Jest żoną i matką, ma troje dzieci. Jej mąż to lokalny biznesmen - 50-letni pan Błażej. Od kilku lat ich małżeństwo to pole bitwy. Pani Dorota niektóre kłótnie nagrywała:

„Ja cię uderzyłem, że zemdlałaś? Gówno zemdlałaś! Nic nie zemdlałaś. Oszustko! Won, do niczego nie jesteś potrzebna już w tym domu. Won!"

- Wyzywał Dorotę od k…, szmaty, dziwki, od najgorszych. Przylatywał, jakieś takie napady miał psychiczne. Widziałem, jak ją chwycił za gardło. I wepchnął ją do łazienki, tam ją dusił podobnież, to z tego, co od Doroty wiem – opowiada Dariusz Chudy, znajomy zaginionej Doroty.

- Zmuszał ją do seksu, nie było tak, czy ona chce, czy nie chce, ona musi, bo jest jego żoną – twierdzi Elżbieta Szafrańska, siostra pani Doroty.

Mąż pani Doroty twierdzi, że nigdy żony nie uderzył. - Jeśli się kogoś oskarży o wszystko, co najgorsze, to można potem liczyć na wyrok z orzekaniem o winie. Wtedy się należą alimenty na żonę, łatwiej odebrać dzieci. Ale to się nie udało – mówi Błażej Białowąs.

Na początku 2015 roku rozpoczęła się sprawa rozwodowa. Pani Dorota wyprowadziła się do Poznania. Na czas postępowania sąd przyznał dzieci ich ojcu. Pani Dorota mogła widywać je co drugi weekend.

- Siostra nie miała wówczas warunków do wychowywania dzieci. Później znalazła mieszkanie w Poznaniu, urządzała sobie wszystko i walczyła o dzieci – mówi brat, Krzysztof Pietrala.

Pani Dorota nagrywała spotkania z dziećmi, a przy okazji z mężem dyktafonem:

„Nie dostaniesz dzieci nigdy do Poznania. Siedzisz z tymi gnojami sobie, z tą k…, to se siedź! Dzieci tam nie trafią ani na minutę, nigdy! Zapomnij o tym!”

„Gdybyś miała rozum, to byś się z tą k… nie zadawała, tą szmatą. Trzeba mieć nie po kolei pod sufitem, żeby uwierzyć tej k..."

„Niech się mnie boją. Jak zasypiają, to się mnie boją, jak wstają, to niech się mnie boją i myślą, co ich czeka. Niech się mnie boją. Mają się czego bać".

- Mówił też, że uszy nam poobcina, ręce i nogi nam połamie, że będziemy kalekami na wózkach – twierdzi Elżbieta Szafrańska, siostra pani Doroty.

Błażej Białowąs został skazany za przemoc wobec żony w sądzie pierwszej instancji. Odwołał się. - Nawet kiedy zapadają wyroki, to nie oznacza to, że to jest prawda i tylko prawda - ocenił.

Jest 17 grudnia zeszłego roku. Około południa pani Dorota jedzie zobaczyć się z dziećmi. Ale kiedy dociera na miejsce, nie zastaje ich w domu. Chwilę po tym po prostu znika.

- Stanąłem na poboczu i widziałem, jak wchodzi szklanym wejściem – opowiada Dariusz Chudy, znajomy pani Doroty, który zawiózł ją na spotkanie z dziećmi.

- Nie było kłótni, to ona mnie opieprzyła. (Za to, że nie było dzieci – red.). Widziałem, że wyszła i skręciła, jakby na Miłosław, w prawo. Jeśli się komuś coś nie udowodni, to znaczy, że nie ma tematu. Ja jestem zainteresowany żywotnie wynikiem tego śledztwa: raz, że to jest mama moich dzieci, a dwa, to dla mnie duży problem - mówi Błażej Białowąs.

- Dzieci były wywiezione. Świadczy to o tym, że ją sprzątnął – uważa Dariusz Chudy.

Tego samego dnia telefon pani Doroty został wyłączony. Jej bliscy zgłosili na policję zaginięcie. Kilka godzin później jej mąż został przesłuchany. Rozpoczęły się poszukiwania, nie udało się jednak odnaleźć żadnego śladu kobiety.

Dom męża pani Doroty został przebadany przez policję. – Nie znaleziono niczego takiego, co by mi zaszkodziło. Przynajmniej ja o czymś takim nie wiem. Samochodu też przez kilka dni nie miałem. Chyba był nawet dwa razy badany na obecność plam – opowiada Błażej Białowąs.

Mężczyzna został również przebadany wykrywaczem kłamstw. - Nie wiem, co wykazało. Myślę, że się nie podaje wyników. Nie znam się na tym – tłumaczy. Został również zatrzymany za składanie fałszywych zeznań, ale mówi, że nie wie, za co konkretnie.

- Tam nie musiało być żadnej krwi. Mógł ją tylko obezwładnić, udusić, tak przypuszczam.  Wiadomo, że moja siostra tam weszła i stamtąd nie wyszła. To ja się w ogóle dziwię, że nie został aresztowany – mówi Krzysztof Pietrala, brat pani Doroty.

- Ja bym chciał chociaż godnie ją pochować, jak się należy. A nie, że ona tak nie wiadomo gdzie leży – podsumowuje Paweł Pietrala, brat zaginionej Doroty.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl