Trzymał pod kluczem i bił. Zrobił z niej kalekę

Dorota Bukowska, mimo że od 20 lat choruje na stwardnienie rozsiane, próbowała żyć jak każda zdrowa osoba. Po rozwodzie spotkała Stanisława S., który, jak twierdzi, nadużywał alkoholu i znęcał się nad nią. Mężczyzna miał zabierać kobiecie pieniądze, pozbawić ją telefonu i kluczy, by nie mogła zawiadomić matki. Wszystko, by żyć na jej koszt w jej mieszkaniu.

45-letnia Dorota Bukowska z Człuchowa ma dziś 45 lat. Choruje na stwardnienie rozsiane. Związała się ze Stanisławem S. Matka kobiety twierdzi, że wykorzystywał on i szantażował jej córkę. To fragment jej rozmowy z córką:

- Bez jedzenia zamknął cię na klucz?
- Tak.
- A czemu do mamy nie dzwoniłaś?
- Telefon mi zabrał.

- Pani Dorota była właścicielką mieszkania, w którym przebywali i miała stały dochód. Dla niego to było wygodne życie z zapewnionymi pieniędzmi na alkohol, dachem nad głową i przygotowanym jedzeniem. Dlatego nie pozwolił jej odejść – mówi Wojciech Piepiorka, dziennikarz Tygodnika Człuchowskiego.

Kobieta nie mogła się uwolnić od Stanisława S. Żyłaby z oprawcą do dziś, gdyby nie to, że trafiła do szpitala w 2011 roku w wyniku pobicia.

- Uderzył ją gdzieś w głowę i straciła przytomność. Wychodził z domu pić i myślał, że ona śpi czy coś takiego. W takim zamroczeniu alkoholowym był i ją okładał. On ją okładał parę dni. Tłumaczył, że Dorota sama to sobie zrobiła, że choruje na stwardnienie rozsiane i się przewraca – mówi Anastazja Binke, mama pani Doroty.

- Pokrzywdzona była kopana, przez co powstał uszczerbek na zdrowiu w postaci wieloogniskowego stłuczenia mózgu i niedowładu czterokończynowego. Oskarżony nie przyznaje się do tego, że bił i kopał. Twierdzi, że przyszedł do domu i próbował podnieść pokrzywdzoną, ale wypadała mu z rąk i tak powstały te obrażenia - informuje Mirosława Dykier-Ginter z Sądu Rejonowego w Człuchowie.

Pani Dorota po pobiciu jest kaleką. Nie potrafi samodzielnie chodzić i ma zaniki pamięci. Jest zależna od swojej matki. Utrzymują się z emerytury pani Anastazji i zasiłku. Kilkukrotnie próbowaliśmy porozmawiać ze Stanisławem S.

- Daj głos, żyjesz tam? Nie, on nie otwiera, jest pijany, to nie otworzy - powiedział sąsiad Stanisława S., który próbował namówić go, by otworzył drzwi.

- Córce zabrakło 3 miesięcy, żeby była na rencie. Podobnie jak jej oprawca jest na zasiłku, który wynosi 480 zł. Same leki prawie tyle miesięcznie kosztują – mówi pani Anastazja. 

Biegli dwukrotnie potwierdzili, że niepełnosprawność pani Doroty jest skutkiem pobicia przez Stanisława S. Mimo to kobiety do dziś nie doczekały się jego ukarania. Dlaczego? Sąd twierdzi, że postępowanie ciągnie się przez oczekiwanie na kolejne ekspertyzy.  Wobec S. został zastosowany dozór i zakaz opuszczania kraju. Mężczyzna nie ma jednak zakazu zbliżania się do pani Doroty.

- To jest pierwszy proces. Nie to, że wracał on po apelacji, jednej, czy drugiej, co uzasadniałoby ciągnące się postępowanie – mówi Wojciech Piepiorka, dziennikarz Tygodnika Człuchowskiego.

- Straciła życie, bo co to za życie, jak siedzi w domu i nie może nigdzie wyjść, nie może pracować. To jest koszmar. A on chodzi i się śmieje – podsumowuje mama pani Doroty.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl