Pedofil skrzywdził 9-latkę. Na wyrok czeka na wolności
Jan B. zaatakował 9-letnią Olę na klatce schodowej. Schwytał ją, dotykał i całował. Dziewczynce udało się uciec, ale przeżyła ogromną traumę. Teraz sąd zgotował jej kolejną. Bo choć Jan B. przyznał się do winy i w areszcie czekał na prawomocny wyrok, to niedawno sąd zdecydował się wypuścić go na wolność do czasu wydania wyroku. B. zamieszkał niedaleko Oli.
- Twierdził, że panienki lecą tylko na samochody, a on jest biedny, więc postanowił spróbować z dziećmi. On jest po prostu chory i powinien zostać w więzieniu. Mam nadzieję, że córce nie zostanie uraz do końca życia – mówi mama Oli.
3 lutego 2016 r. w Żaganiu 9-letnia Ola wracała ze sklepu do domu. Kiedy tylko weszła do swojego bloku, została zaatakowana przez agresywnego pedofila.
- Zaczął ją obmacywać, całować po policzku, po ustach, wymawiając do niej słowa: kochanie. Córka wyrwała się, wpadła do domu i zaczęła płakać – mówi mama Oli.
- Przemocą doprowadził małoletnią do poddania się innej czynności seksualnej. Taki był zarzut stawiany w akcie oskarżenia. Sąd Rejonowy w Żaganiu wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności – opowiada Diana Książek-Pęciak, rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.
Mama Oli mówi, że jej córka ma „wyrzuty sumienia, że nie krzyczała, że może wówczas ktoś by usłyszał i wyszedł"
- Dziecko było po prostu tak przerażone, że nie wiedziało co zrobić. Wie, że ktoś ją skrzywdził, obmacywał i trzymał. Ona się tego boi – tłumaczy kobieta.
Jan B. został nieprawomocnie skazany na dwa lata więzienia. W poniedziałek, po 13 miesiącach tymczasowego aresztowania, Sąd Okręgowy w Zielonej Górze uwzględnił jego wniosek o zmianę środka zapobiegawczego i mimo że w sprawie nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok, wypuścił go na wolność. Mężczyzna zamieszkał w niedalekim sąsiedztwie swojej ofiary.
- Dowiedziałam się o tym z mediów, z internetu. Rozpłakałam się, zaczęłam się bać, że zobaczymy z córką tego człowieka gdzieś na mieście – mówi mama Oli.
- Sąd uznał, że zebrano już cały materiał dowodowy, oskarżony przyznał się i wyraził skruchę. Z opinii biegłych wynika, że wdrożone przez oskarżonego leczenie przyniosło skutki, więc obecnie nie istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez niego przestępstwa. Jednocześnie jest zapewnienie najbliższej krewnej (siostry) oskarżonego, że będzie ona nadzorowała jego leczenie – informuje Diana Książek-Pęciak, rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.
- Ludzie są bardzo zbulwersowani sytuacją. Wydaje mi się, że wycieczki pod jego dom będą się odbywały regularnie. Lokalna społeczność może wziąć sprawy w swoje ręce – ostrzega Mariusz Tymiński, autor blogu „Żagań. Co w trawie piszczy".*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl