Sfałszowany testament i tajemnicze wezwanie do zapłaty 150 tys. zł. Gra o majątek

Klaudyna i Paulina Pabisiak z Głoskowa niedaleko Warszawy walczą z kuzynką o dom i działki po swoim ojcu. Kobieta przedstawiła ręcznie spisany testament, w którym cały majątek został przepisany na nią. Sąd po 7-letniej batalii stwierdził, iż dokument został sfałszowany. To nie koniec problemów sióstr. Kobiety dostały właśnie pismo z żądaniem zwrotu 150 tys. zł rzekomej zaliczki za działkę, którą ich ojciec podobno planował sprzedać.

Dom rodzinny pani Elżbiety i jej córek w małej miejscowości Głosków niedaleko Warszawy w niczym już nie przypomina tego, który pani Elżbieta budowała wspólnie ze swoim mężem. Miał być spełnieniem marzeń rodziny. Niestety, pani Elżbieta i jej córki przeżyły tam koszmar.

- Budowę  bardzo dobrze pamiętam, bo biegałam po fundamentach . Widziałam, jak mama woziła kamienie na taczkach, zasypywała te fundamenty. Dramat zaczął się, jak miałam 8 lat i przyszliśmy tutaj mieszkać. Ojciec czuł się pewnie u siebie, bez świadków. I wtedy się zaczął alkohol non stop. Mamę bił strasznie – opowiada Paulina Pabisiak, starsza córka pani Elżbiety.

- Pamiętam, jak siostra stawała między rodzicami rozdzielając ich. Pamiętam krew, wyrwane włosy mamy, pamiętam dużo takich scen – dodaje młodsza córka Klaudyna.

Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Matka, ratując dzieci i siebie, w 2005 roku uciekła z domu. Wynajęła malutkie mieszkanie. W tym samym roku jej mąż został skazany za znęcanie się nad rodziną. Dwa lata później pani Elżbieta rozwiodła się. Młodsza z córek utrzymywała kontakt z ojcem.

- Co dwa, trzy tygodnie się spotykałam z nim. Próbował zachować trzeźwość. Rano jak przyjechałam, to był trzeźwy, ale już po południu się zaczynało – wspomina Klaudyna Pabisiak.

W 2009 roku mężczyzna zmarł w szpitalu. Córki złożyły w sądzie rutynowy wniosek o nabycie spadku po zmarłym ojcu . I tu czekała je niemiła niespodzianka. Okazało się, że ich kuzynka Agnieszka również będzie walczyć o spadek po wujku.

- Okazało się, że jest jakiś testament. Nigdy nie powiedział, że będzie coś spisywał. Podejrzewam, że nawet nie wiedział, że umrze, bo by się odezwał do mnie. Tata miał napisać, że wszystko przepisuje swojej chrześnicy, a mojej kuzynce. On nie powierzyłby obcej sobie dorobku życia. Było tam napisane, że tata nie był w stanie sporządzić sam testamentu, dlatego jeden ze świadków napisał za niego – uważa Klaudyna Pabisiak.

- To testament nie wiadomo skąd. Odręcznie napisany, nie od notariusza, podpisany przez 3 świadków: jej wspólniczkę, osobę z naszej dalszej rodziny i jakiegoś lekarza, który rzekomo był tuż przed śmiercią mojego ojca i podawał mu kroplówkę – dodaje Paulina Pabisiak.

7 lat trwała batalia sądowa o to, aby ustalić, czy testament jest prawdziwy. Przez cały ten czas panie Pabisiak nie mogły wejść do rodzinnego domu. W sierpniu 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego w Piasecznie mówiący o tym, że jedynymi spadkobierczyniami po zmarłym są jego córki.

- Sądy obu instancji uznały, że nie budzi wątpliwości okoliczność złożenia podpisu przez samego zmarłego na dokumencie, którym się posługiwała wnioskodawczyni, natomiast budzą wątpliwości okoliczności jego sporządzenia. Dokument był sporządzany trzema rodzajami długopisów w różnych odstępach czasowych – informuje Dorota Trautman, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie

- Sąd wydał prawomocny wyrok, że jest to nasze i testament jest sfałszowany. Jest potwierdzone przez grafologów sądowych, że został podpisany in blanco. Najpierw podpisał ojciec czystą kartkę, a później został sporządzony testament. Przez te 7 lat dom niszczał. Teraz jest w stanie krytycznym, działka też – mówi Paulina Pabisiak

- Po tylu latach walki o nasz dom, kiedy dzieci go odzyskały, wybuchła następna bomba – dodaje Elżbieta Pabisiak, matka Pauliny i Klaudyny.

Rodzina otrzymała pismo z żądaniem zwrotu 150 tys. zł. Wysłały je osoby, które przed śmiercią byłego męża pani Elżbiety, rzekomo zapłaciły mu tę kwotę jako zaliczkę za sprzedaż działki, znajdującej się za domem. - Na chwilę obecną nic nie wiemy na temat tych ludzi – mówi Paulina Pabisiak.
Kuzynka Agnieszka uważa, że sprawy o spadek nie przegrała, bo „jest jeszcze kasacja".

- To był majątek wujka. Ja tego nie przepuszczę, nie pozwolę mi szargać opinii – powiedziała. Przyznała, że zna państwa K., którzy upominają się o zwrot 150 tys. zł, a nie wie, dlaczego dopiero teraz upominają się o tę kwotę.

- Znamy się na zasadzie takiej, że sprzedaż miała powstać. Ja w tym procesie sprzedaży  przychyliłam się na wujka, żeby mógł sprzedać. Zabrakło 10 dni do całej transakcji, ponieważ wujek zmarł przed uprawomocnieniem się podziału - dodała.

Chcieliśmy porozmawiać z ludźmi, którzy żądają zwrotu 150 tys. zł. Niestety, nie zastaliśmy ich w domu. Udało nam się porozmawiać z ich pełnomocnikiem Grzegorzem Podlasiewiczem.

Reporter: Dlaczego wezwanie do zapłaty pojawiło się dopiero po tym, jak sąd drugiej instancji wydał postanowienie, że testament jest fałszywy?
Adwokat: Bo został określony właściwy krąg spadkobierców.
Reporter: Co jest dowodem, że pan Pabisiak przyjął 150 tys. zł?
Adwokat: Są pokwitowania środków finansowych, jak również akt notarialny.
Reporter: Możemy je zobaczyć?
Adwokat: To są dokumenty jak gdyby objęte tajemnicą . Zostaną udostępnione w sądzie.

- Jeśli testament został sfałszowany, to równie dobrze takie pismo może być sfałszowane. W nic już nie wierzę Każdy może w tej chwili zgłosić się do nas o jakaś kwotę - podsumowała Paulina Pabisiak.*

* skrót materiału

Reporter- Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl