Nie zapłacił rolnikom. Sprawa utknęła w sądzie

Prężnie działająca rodzinna firma Anny i Marka Waśniewskich stanęła na skraju bankructwa. Wszystko przez skupującą słomę od małżeństwa spółkę Krzysztofa S. Mężczyzna za 585 ton biomasy, którą zamienia w pelet, miał zapłacić 95 tys. zł. Do tej pory oddał 10 tys. zł. Waśniewscy mają sądowy nakaz zapłaty, komornik zajął konta spółki, ale ta skutecznie odwleka zapłatę. Małżeństwo boi się, że S. ogłosi upadłość i niczego nie uda się odzyskać.

Anna i Marek Waśniewscy mieszkają w Dzierzgowie na Mazowszu. Wychowują troje dzieci. Małżeństwo ma nieduże gospodarstwo, które odziedziczyło po rodzicach pana Marka, i utrzymuje się z przewozu słomy.

- Kupujemy od rolnika słomę i przewozimy do wytwórni peletu - opowiada pani Anna.

Waśniewscy mówią, że w ich pracy ważne jest zaufanie. Rolnikom płacą za słomę gotówką. Od firm, którym odsprzedają towar, dostają przelewy.
Waśniewscy twierdzą, że we współpracy z jedną z takich spółek ich zaufanie zostało wystawione na próbę.

- Niefortunnie trafiłem na firmę z Sierakowa, a potem z Lubienia Kujawskiego. Do pewnego czasu jakoś ta płatność wyglądała. Teraz jej zaległość to około 95 tys. zł – mówi Marek Waśniewski.

- Na początku reagowali na nasze telefony, płacili, a teraz prezes odwleka. Nie odbierał telefonów cały rok, nie odpisywał na maile, był nieosiągalny – dodaje  Anna Waśniewska.

Waśniewscy otrzymali pisemne oświadczenie, iż prezes ureguluje dług. Do tej pory zapłacił jedynie 10 tys. zł. Dlatego poszli do sądu.

- Oba pozwy zostały złożone w grudniu i sąd wydał nakaz zapłaty. Pozwana spółka od każdego z nakazów złożyła zarzuty. Do zarzutów złożyła wnioski o zwolnienie z kosztów sądowych – informuje Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Płocku.

- Pierwsze jego posunięcie: nie opłacić decyzji. Co już odciągnęło sprawę o miesiąc. Zaskarżył komornika, że zajął mu grosze i znów się odciągnęło – twierdzi Marek Waśniewski.

- Na pierwszy termin rozprawy w Sądzie Rejonowym w Płocku czeka się rok. W tym czasie, jeśli spółka ogłosiłaby upadłość, jej zabezpieczenia komornicze upadają – tłumaczy Marek Borowy, pełnomocnik Waśniewskich.

Waśniewscy boją się, że ich pieniądze przepadną. W tej sytuacji zagrożone jest również gospodarstwo, ponieważ małżeństwo ma do spłaty kredyty. Pani Anna i pan Marek pojechali jeszcze raz pod siedzibę firmy licząc na to, że jej prezes - Krzysztof S. spotka się z nimi.

Prezes Krzysztof S. nie wyszedł na spotkanie. Spróbowaliśmy do niego zadzwonić.

- Nazywam się Marek Waśniewski. Dlaczego nie chce mi pan oddać moich ciężko zarobionych pieniędzy?
- Prezes: Ale jakich pieniędzy?
- To pan nie wie, że panu woziłem słomę? Że pan na mnie się dorabiał. Pan nie wie?
- Nie znam sytuacji wszystkich kontrahentów.
- Pan nic nie zna.
- Dlaczego odwołał się pan od decyzji sądu?
- Takie mam prawo.
- Ma pan takie prawo. Ale pytam się dlaczego?
- Proszę pana, ja się nie będę panu tłumaczył. Wszelkie pieniądze ma komornik.

- Boję się, że nie przekażemy dzieciom ojcowizny, bo trzeba będzie spłacać kredyty. Może być bardzo ciężko – podsumowuje Anna Waśniewska.*

* skrót materiału

Reporter: Marcin Łukasik

mlukasik@polsat.com.pl