Mieszkańcy kontra spółdzielnia. Wysokie rachunki, zimno w lokalach

Z dokumentacji zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławsku w województwie zachodniopomorskim wynika, że każdego dnia roku spółdzielnia spala tonę węgla, by ogrzać 60 mieszkań. Problem w tym, że w lokalach jest chłodno, a z kranów leci letnia woda. Gdy ludzie zaczęli sprawdzać, na co idą ich pieniądze, ogrzewanie w ogóle zlikwidowano, bo zarząd zdecydował się w marcu na remont komina grzewczego.

We wisi Jarosławsko w województwie zachodniopomorskim stoi osiedle bloków wybudowane w połowie lat 80-tych. W 60 lokalach mieszka 200 osób. Prawie od miesiąca mieszkańcy nie mają ciepłej wody oraz ogrzewania, ponieważ prezes wraz z zarządem spółdzielni zdecydowali o demontażu komina i jego naprawie.

- Był już ściągnięty 16 marca. Od tego czasu jesteśmy bez wody, bez ciepła. Tu są starsze osoby i małe dzieci. Przez to, że mieszkania są niedogrzane, zagrzybiły się – mówi Krystyna Suszczyńska, mieszkanka osiedla.

- Mieszkańcy za bardzo zaczęli dociekać (na co idą ich pieniądze), to miesiąc przed terminem sezonu grzewczego komin został rozebrany i nie ma ogrzewania. Ja mam chorą na raka mamę. Jest leżąca, a nie ma ciepłej wody, nie ma ogrzewania – opowiada Barbara Żarniak, mieszkanka osiedla.

Spółdzielnia liczy tylko trzech członków, bo pozostałe 57 lokali zostało wykupionych na własność. Właściciele mają podpisane umowy na dostarczenie ogrzewania i ciepłej wody. Kiedy prezes i zarząd zdecydowali o zaciągnięciu 110 tys. zł kredytu w banku, nie pytali właścicieli, bo nie musieli. Tyle, że to oni będą w czynszu spłacać dług.

- Dlaczego mielibyśmy nie wziąć tego kredytu? Kogo mamy się pytać? Chyba zarząd robi to wszystko, tak? Zarząd jest nietykalny, nie ma zmiany zarządu – mówi Bogusław Podio, członek zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławsku.

- Ja i mąż utrzymujemy się z rent. Oboje chorujemy, a teraz po podwyżce z powodu komina płacimy po 500 zł czynszu – mówi Zofia Mazurek, mieszkanka osiedla.

Przed kamerą Interwencji padło szereg zarzutów o niegospodarność pod adresem prezesa i zarządu. Zwłaszcza kwestia ilości zużywanego węgla wywołała żywą dyskusję, zważywszy, że od miesiąca kotłownia nie pracuje.

- Zużywamy 374 tony węgla rocznie. Czyli w sezonie zimowym powinny do nas przyjeżdżać dwa tiry węgla – mówi Marcin Kosiński, mieszkaniec osiedla.
- I tak przyjeżdżają. Węgiel kupowaliśmy w okresie jesiennym. Od września do grudnia tu leżały hałdy węgla - odpowiada Stanisław Jankowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławsku.
Ludzie: Jakie hałdy, jakie? Kto widział tutaj hałdy węgla? 374 tony… to jest tona węgla dziennie, które pan zużywa przez lato, przez zimę. A my mamy zimno w domu i mamy zimną wodę. W 2013 r. zużył pan węgla wraz z energią elektryczną na 150 tys zł, a w 2014 już na 255 tys. zł.
Prezes: Faktury za węgiel wystawiane są w roku przyszłym, więc one idą w roku przyszłym.
Ludzie: Nie rozumiemy, co pan mówi, panie prezesie. Do bilansu trzeba mieć wystawione rachunki. Spółdzielnia osiągała zyski za lata 2010-2013. To była kwota ok. 180 tys. zł. Te pieniądze powinny do nas wrócić lub powinno być coś remontowane. Nie wiemy, co się stało z tymi pieniędzmi. Prezes nie potrafi wyjaśnić, co się z nimi stało.
Prezes: Ale były lata, gdzie mieliśmy i straty. W granicach 180 tys. zł.

Sprawą zainteresowała się prokuratura. - Złożone zostało zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które miało polegać m.in. na nieprawidłowościach finansowych w spółdzielni oraz na nierzetelnym prowadzeniu dokumentacji – informuje Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Jest mi teraz bardzo głupio i przykro, że było to zawiadomienie – podsumował prezes spółdzielni. Na pytanie, czy poda się do dymisji odpowiedział: oczywiście i w tym kierunku idę.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl