Choroba zabiła jej męża. Teraz niszczy syna i córkę

Rodzinę Barbary Wiktorowicz dotknęła ciężka, genetyczna i niestety nieuleczalna choroba atakująca mięśnie. Najpierw wykryto ją u dorosłej już wówczas córki Anny, a następnie u męża i dorosłego syna pani Barbary. Mąż kobiety zmarł, a córka porusza się tylko na wózku inwalidzkim i nie mówi. Pani Barbara została z dramatem sama.

Barbara Wiktorowicz mieszka w Opocznie w województwie łódzkim . Jeszcze kilkanaście lat temu wraz z mężem i dziećmi - Anną i Przemysławem - byli szczęśliwą rodziną. Dziś  w samotności walczą o przetrwanie.   

Kilkanaście lat temu  pani  Anna zaczęła potykać się. Z roku na rok było coraz gorzej. Państwo Wiktorowiczowie  zaczęli szukać pomocy u lekarzy.  Wówczas u kobiety wykryto genetyczną, nieuleczalną chorobę: ataksje rdzeniowo-móżdżkową.  

Lekarze zdecydowali się przebadać całą rodzinę. Diagnoza okazała się szokująca. Chora jest nie tylko pani Anna, ale i jej brat oraz ojciec.  

- To jest choroba polegająca na zaniku mięśni, może prowadzić do zgonu - mówi Barbara Wiktorowicz.

- Ludzie myślą , że pijany idę. To przykre – mówi Przemysław Wiktorowicz.

Choroba w rodzinie zaczęła postępować. Niestety pół roku temu  pana Stanisława choroba pokonała. 59-letnia pani Barbara została sama z chorymi dziećmi: z Anną przykutą do wózka inwalidzkiego, która nie chodzi i nie mówi, oraz z Przemysławem, któremu również grozi wózek inwalidzki.     

- Ile już razy słyszałam , że on nie chce tak żyć – wspomina pani Irena, matka pani Barbary.

- Córka robi się coraz słabsza, widzę, że mięśnie coraz bardziej wysiadają. Tego najbardziej się boję. A Przemek jest taki bezradny. On sobie nie wyobraża życia beze mnie. Jak mnie dłużej nie ma, to dzwoni, bo się boi – rozpacza pani Barbara.

Pani Barbara mieszka z dziećmi w 36-metrowym mieszkaniu własnościowym, na pierwszym piętrze, w budynku bez windy.  Od prawie roku pani Anna uwięziona jest we własnym mieszkaniu.   

- W zeszłym roku trochę jeszcze wychodziła. Z mamą żeśmy ją sprowadzały po schodach, bo trochę szła, a obecnie od lata córka nie była na dworze – mówi Barbara Wiktorowicz.

Kobieta od kilku lat starała się o mieszkanie komunalne  na parterze. Bez rezultatu.  Jest bezradna i zrozpaczona. Bez szans na normalne życie.

- Dochodzę do wniosku , że osoby chore to tak naprawdę trzeba wyrzucić do śmieci, dla świata chyba ich nie ma, bo nikt się nimi nie interesuje  - powiedziała pani Renata, która pomaga rodzinie.

Interweniujemy w urzędzie miasta Opoczna. Wiceburmistrz obiecuje pomoc rodzinie w uzyskaniu mieszkania,  deklaruje też wsparcie w leczeniu i rehabilitacji pani Anny i pana Przemysława.  

- Coś się zadziało w zeszłym roku, a potem ucichło. Myślę , że dlatego, iż urzędnicy czekali aż pani  Wiktorowicz przyjdzie po raz kolejny po pomoc , nie uświadomili sobie, że ona już nie ma siły i to trzeba do niej pójść  - mówi Anna Zięba, wiceburmistrz Opoczna.*

* skrót materiały

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl