Walczyli z urzędnikami przez dwa lata. Pomogliśmy

Ogromna radość zapanowała w życiu 38-letniej pani Estery i jej dziadka - 82-letniego Stanisława Dobrzeleckiego. Bo to, co było niemożliwe przez dwa lata, dzięki Interwencji w kilka tygodni stało się faktem. Niepełnosprawna pani Estera i opiekujący się nią 82-letni dziadek otrzymali karty parkingowe, których urząd konsekwentnie im odmawiał.

- O te karty walczyliśmy prawie dwa lata i dzięki interwencji telewizji żeśmy je w końcu otrzymali, za co serdecznie dziękujemy – cieszy się pan Stanisław.

Historię tej rodziny pokazaliśmy miesiąc temu. Pan Stanisław Dobrzelecki na co dzień samotnie opiekuje się panią Esterą. Kobieta od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. Trafiła do rodziny zastępczej do pana Stanisława zaraz po urodzeniu. Ten wraz z nieżyjącą już dziś żoną poświęcił wiele, by dać dziewczynie szanse na normalne życie.

- Prawidłowo Estera to jest moja wnuczka. Myśmy ją z żoną wzięli jako noworodka ze szpitala, dlatego że jej ojciec uciekł po urodzeniu. Ona nie mogła stać, nawet jak ją się stawiało na nóżki, to one się podginały – opowiadał nam miesiąc temu pan Stanisław.

W związku z chorobą od lat pani Estera ma orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności. Dzięki temu miała kartę parkingową i mogła wraz z dziadkiem korzystać z miejsc dla niepełnosprawnych. Kiedy zmieniły się przepisy i nakazano wymianę kart, oboje pojechali do urzędu w Mogilnie po nowe karty. Ale tych nie uzyskali.

- To tylko dlatego, że się ustawa zmieniła od 1 lipca 2014 roku. Ustawodawca kazał się przyglądać, kto wydaje karty i czy nie ma kart nielegalnych - mówił Tomasz Barczak, starosta mogileński.

- Zamiast kart dostaliśmy pismo, że pomimo iż spełniamy warunki, to karty nam się nie należą – powiedział Stanisław Dobrzelecki.

Przez dwa lata walczący z nowotworem i czekający na operację endoprotezy, którą zaplanowano na rok 2024 pan Stanisław wymieniał się z urzędami pismami, z których rozumiał tylko to, że ani on, ani wnuczka kart nie otrzymają.  

- Prawnicy piszą punkt po punkcie, paragraf po paragrafie – tłumaczył starosta mogileński.
Reporterka: Ale to nie jest dla ludzi, pana odpowiedź również. Z niej nie wynika, że to jest banalna sprawa, tylko wynika, że pani się nie należy, nie spełnia kryteriów, nie spełnia przesłanek. Tyle.
Starosta: Bo tak musi być napisane. Bo jakby pani poszła z nami do sądu, to takie pisma się liczą.

Przed naszą kamerą padła jednak obietnica, że sprawę da się rozwiązać. Pierwsze efekty naszej wizyty pani Estera i pan Stanisław zauważyli zaraz po emisji materiału.

- Zaczęło się dziać coś dobrego, bo Mogilno odezwało się, pani kierownik przyjechała do nas – mówi Stanisław Dobrzelecki.

Urzędnicy wytłumaczyli, że pani Estera musi jeszcze raz uzyskać swoje zaświadczenie o stopniu niepełnosprawności. Kobieta nie musiała nawet stawać się przed komisją lekarską.

- Moja sprawa została rozpatrzona zaocznie. Później powiedziano nam, że karty zostaną wydane i tak się stało. To, co wydawało się skomplikowane, stało się proste – tłumaczy.

Pani Estera i pan Stanisław są dziś spokojni i szczęśliwi. Przestali być więźniami we własnym domu.  

- Telewizja czyni cuda – podsumowuje pani Estera.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl