Była Interwencja - jest rozwiązanie. Państwo Makowscy mają opiekę i są razem!
Udało nam się pomóc starszemu, schorowanemu małżeństwu Makowskich ze Szczecina, któremu groziła rozłąka. 82-letni pan Józef z trudem prowadził dom i opiekował się chorą psychicznie żoną. Marzył, by umieszczono ich razem w Domu Pomocy Społecznej, ale urzędnicy mówili, że to nie możliwe, bo osoby chore psychicznie umieszczane są w innych placówkach. Po naszym reportażu życie małżeństwa się odmieniło.
- Na czwartym piętrze mieszkamy. Mogę się położyć spać i wiem, że tu mi nic nie grozi, a tam różnie bywało. Dzięki waszej interwencji, tak się stało, że jesteśmy z żoną razem. I nie mam słów podziękowania dla całej załogi Polsatu – powiedział pan Józef.
83-letni Józef Makowski i 75-letnia Janina od pięciu lat mieszkali w suterenie domu. Schorowani ludzie dramatycznie potrzebowali pomocy. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Szczecinie odmówił umieszczenia małżonków w jednym Domu Pomocy Społecznej (DPS). Pani Janina jako chora psychicznie mogła być tylko w placówce dla umysłowo chorych, zaś pan Józef jako zdrowy nie mógł z nią tam przebywać.
- Żona ma zespół chorób urojeniowych, ale przecież ona nie krzyczy, nie wariuje. Ma też straszną cukrzycę. Była nawet w śpiączce – mówił Józef Makowski, gdy po raz pierwszy odwiedziliśmy go z kamerą.
Po naszej interwencji małżeństwo zostało umieszczone w DPS-ie przy ul. Romera w Szczecinie. Już po dwóch tygodniach pobytu widać, że starsi państwo odżyli, mają się lepiej. Pani Janina częściej się uśmiecha i oboje z radością czekają na Wielkanoc.
Reporterka: Zadowolona jest pani, pani Janino?
- Tak.
- Dobrze tu jest?
- Dobrze.
- Lepiej?
- Pewnie.
- Po wielu rozmowach z dyrektorami i lekarzami udało się zmienić tę kwalifikację na DPS dla osób somatycznie chorych, oczywiście z zastrzeżeniem, że jeżeli sytuacja będzie się pogarszała i będzie konieczność przeniesienia pani do placówki specjalistycznej, to takie kroki będziemy musieli podjąć – oświadczył Maciej Homis z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie.
Historia pana Józefa i Janiny Makowskich pokazuje siłę małżeńskiej miłości i odpowiedzialności. Pan Józef w nowym miejscu poczuł się jak prawdziwy gospodarz. Zaprosił ekipę Interwencji do kawiarenki na kawę i ciastka. Nie sposób było odmówić. Przyszedł też dyrektor placówki.
Pan Józef: Idziemy. Chodź, kochanie.
Opiekunka: Jak to pan mówi do pani Janinki tak ładnie, panie Józefie?
Pan Józef: Kociątko lub kocie.
- Żona jest w dużo lepszym stanie. Człowiek przede wszystkim zrzuca z siebie ciężar tej odpowiedzialności, bo ja nie wiedziałem, czy żona śpi, czy gdzieś poszła. Do tego doszło, że jak wychodziłem, to zamykałem drzwi na klucz i prosiłem kolegę, by przypilnował, żeby gdzieś nie poszła – powiedział przy ciastkach pan Józef.
- Ja widzę ogromną zmianę. Pana Józefa długo nie znam, ale widzę częściej uśmiech na jego twarzy – dodała opiekunka Agnieszka Wołowska.
- Zwyczajnie to jest dom. A w domu są różne rzeczy, dzieją się różne rzeczy. Począwszy od tego, że wstajemy, ubieramy się, myjemy, mamy zajęcia i obowiązki. Są dni wesołe, smutne. Staramy się, żeby ten dom był takim normalnym domem dla osób starszych – powiedział Ryszard Budzisz, dyrektor DPS Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej w Szczecinie.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz
mpietkiewicz@polsat.com.pl