Sąd pomylił osoby. Mężczyzna dostał wyrok i 100 tys. zł do zapłaty
Mariusz Grabowski z Twardogóry z dnia na dzień dowiedział się, że ma zapłacić firmie ubezpieczeniowej Warta 100 tys. zł za spowodowanie śmiertelnego wypadku pod wpływem alkoholu. Problem w tym, że pan Mariusz nie spowodował żadnego wypadku.
W Twardogórze na Dolnym Śląsku mieszka Mariusz Grabowski. 45-letni stolarz sam utrzymuje swoją rodzinę. Jego żona, pani Agnieszka w styczniu tego roku odebrała list, który zmienił życie rodziny.
- Zastałem zapłakaną żonę. Odebrała wyrok zaoczny z sądu w Warszawie z 14-dniowym terminem wykonalności, na kwotę 85 tys. zł rzecz Warty. Z kosztami sądowymi wyszło ok. 100 tys. zł – opowiada Mariusz Grabowski.
W 2010 roku w Warszawie Mariusz Grabowski spowodował śmiertelny wypadek. Jadąc samochodem potrącił mężczyznę na skuterze. 46-letni sprawca został skazany wyrokiem karnym. Ubezpieczyciel wypłacił rodzinie zabitego odszkodowanie i zażądał zwrotu od sprawcy – Mariusza Grabowskiego. Problem w tym, że nie od tego, od którego trzeba.
Okazuje się, że w sprawie sądowej pojawiły się dane Mariusza Grabowskiego z Twardogóry, a nie z Warszawy. Mężczyzna w ciągu 14 dni od otrzymania wyroku miał zapłacić 100 tysięcy złotych.
- Firma Warta wystąpiła z pozwem przeciwko Mariuszowi Grabowskiemu, ale jako adres w pozwie wskazano adres w Twardogórze, który nie jest adresem sprawcy, bo ten mieszka w Warszawie - informuje Tomasz Cieśla, adwokat państwa Grabowskich.
I na tych danych bazował sąd wydając postanowienie. Państwo Grabowscy wynajęli prawnika i odwołali się od wyroku. Sąd zawiesił egzekucję. Jednak pan Mariusz z żoną nadal nie śpią spokojnie. Nikt nie przyznaje się do winy, a koszty tego błędu rosną.
- Na tę chwilę zostaje kwestia kosztów w sprawie. Pan Mariusz musiał ponieść określone koszty, by udowodnić, że nie jest wielbłądem. Błąd był Warty, która podała adres w Twardogórze, który z niczego nie wynikał, bo sprawca mieszkał w Warszawie – mówi Tomasz Cieśla, adwokat państwa Grabowskich.
Pan Mariusz napisał do Warty, by zwróciła mu koszty sądowe, ale dostał odpowiedź odmowną.
- Z pisma wynika, że pan Mariusz nie jest stroną w sprawie, nie ma żadnych praw i nie należy mu się żaden zwrot kosztów, a przecież musiał wnieść sprzeciw, musiał pokryć koszty adwokackie. Według Warty nic się w zasadzie nie stało – komentuje Tomasz Cieśla, mecenas państwa Grabowskich.
- Pieniądze są pieniędzmi, ale oskarżyć kogoś o zabójstwo, wrzucić go w akta sprawy… Ja muszę dzwonić po telewizję, bo nikt nie chce przyznać się do błędu – podsumowuje pan Mariusz.*
* skrót materiału
Po naszej Interwencji Warta obiecuje zwrócić panu Mariuszowi jego koszty. Oczywiście sprawdzimy to.
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl