Syn księdza walczy o spadek
Pani Wiesława przez lata była związana z księdzem Waldemarem Irkiem. Owocem ich zakazanej miłości jest siedmioletni Kuba. Kiedy ksiądz Waldemar nagle zmarł, rozpoczęła się sądowa batalia o spadek, bo oficjalnie ojcostwo nie było ustalone.
W 2010 roku po kilku latach związku pani Wiesławy i księdza Waldemara urodził się Kuba. Kobieta twierdzi, że jej partner bardzo cieszył się z narodzin syna i chciał odejść z Kościoła.
- Był nieuczciwy, miał tego świadomość. Żałował, że nie dokonał tego wyboru i nie odszedł z Kościoła, ale nie było mu łatwo z racji jego wieku i tytułów. Byłoby mu trudno znaleźć pracę w normalnym, świeckim świecie – mówi pani Wiesława.
W 2012 roku, kiedy Kuba miał zaledwie dwa lata, 55-letni ksiądz Waldemar Irek niespodziewanie zmarł. Przyczyną śmierci był zawał serca. Pani Wiesława nie wiedziała, co ma zrobić.
- Przyjął mnie arcybiskup i powiedział, że gdybym przyszła za życia księdza to sytuacja wyglądałaby inaczej. Dostałabym alimenty z kurii - 3 tysiące złotych. Tak mi wtedy powiedział – mówi pani Wiesława.
- Nie ma czegoś takiego jak fundusz w kurii, który zajmuje się płaceniem alimentów rzekomym dzieciom księży. W momencie święceń kapłańskich ksiądz przyjmuje bardzo konkretny sakrament kapłaństwa, który wiąże się ze zobowiązaniami. To jest tak, jak w małżeństwie, kiedy mąż z żoną ślubują sobie miłość, wierność, uczciwość do końca życia - mówi ksiądz Rafał Kowalski, rzecznik prasowy Archidiecezji Wrocławskiej.
Pani Wiesława w imieniu swojego syna wystąpiła o nabycie spadku po zmarłym księdzu, ale o spadek walczyła też siostrzenica księdza Waldemara, Małgorzata U.
- Nie umieścił jej w żadnym testamencie, nie zapisał jej niczego, chociaż mógł. Nie musiał się jej wstydzić ukrywać jej przed światem. Próbowała ograniczyć mi władzę rodzicielską, co skutkowałoby tym, że dopiero po ukończeniu 18 lat Kubuś mógłby walczyć o spadek po ojcu - mówi pani Wiesława.
W skład spadku po zmarłym księdzu wchodził dom w Oławie, samochód oraz dzieła sztuki, które ksiądz Waldemar chętnie kupował. Kluczowe dla decyzji sądu było rozstrzygnięcie, czy zmarły duchowny rzeczywiście był ojcem Kuby.
- Postępowanie w sprawie o nabycie spadku zostało zawieszone do momentu ustalania ojcostwo. Zostały przeprowadzone badania DNA, sąd zdecydował się na ekshumację - mówi Sylwia Jastrzemska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Badania wykazały, że zmarły ksiądz był ojcem Kuby. Dlatego sąd po czteroletniej batalii zdecydował, że cały spadek po księdzu Waldemarze Irku należy się właśnie synowi. 44-letniej pani Wiesławie dopiero kilka tygodni temu udało się wejść do domu po zmarłym partnerze. Wcześniej dysponowała nim siostrzenica księdza. To jeszcze nie koniec walki o majątek po zmarłym księdzu. Siostrzenica Waldemara Irka domaga się spłaty jednej czwartej domu, w którym obecnie mieszka pani Wiesława z synem, bo współwłaścicielka domu była jej babcia.
- Ona żąda spłaty. Już wcześniej wystąpiła z taką propozycją. Chce odkupić dom, żąda spłaty, a pierwsza jej propozycja to była taka, żeby spieniężyć ten dom. Tylko przez cztery i pół roku dysponuje tym domem bez żadnych dokumentów. Była tu i wzięła co chciała – mówi pani Wiesława.
- Łatwo mnie zmieszać z błotem, uznać mnie za złodzieja, bo ja się nie odzywam , bo ja nie udzielam żadnych wywiadów. Sprawa jest dla mnie bardzo bolesna. Z dzieckiem nie walczę, bo nie mam o co walczyć. Jeśli jest dziecko mojego wujka, to jemu należy się majątek po nim, ale proszę nie zapominać, że to nie jest majątek tylko mojego wujka, ale również mojej babci. I tam są rzeczy, które dziedziczę po babci, a ta pani tym dysponuje – mówi w rozmowie telefonicznej Małgorzata U., siostrzenica księdza Waldemara.*
*skrót materiału
Reporterka: Paulina Dzierzba
pdzierzba@polsat.com.pl