Zamienił mieszkanie w śmietnik. Fetor i robaki
Samotny, niezaradny życiowo 66-letni mężczyzna zbiera ze śmietników na terenie Mysłowic na Śląsku odpady i znosi do swojego mieszkania. Tadeusz J. żyje w nim bez prądu, wody, ogrzewania i łazienki. W lokalu panuje trudny do wytrzymania fetor, zalęgły się też robaki. Sąsiedzi zwrócili się do naszej redakcji z prośbą o pomoc.
- Tutaj nie da się żyć, wpadniemy w robactwo. Wchodzi się do korytarza i czuje się smród, zaniedbanie, że ktoś się nie myje – opowiadała nam pani Anna, sąsiadka.
Tadeusz J. twierdzi, że znosi śmieci do domu, by mieć z czego żyć, bo później rzeczy sprzedaje za kilka złotych.
Malwina Pańczuk opiekuje się siostrą. Martwi się o jej bezpieczeństwo, tym bardziej, że ta samotnie wychowuje dwoje dzieci
- Naprzeciwko niej mieszka pan, który nie ma żadnej pomocy. Warunki są przerażające, dużo śmieci i robactwo, które do siostry będzie się przemieszczało – mówi.
- Przeszkadza nam odór i robactwo, które się przenosi do mieszkań – dodaje Ewa Kryta, mieszkanka kamienicy.
Inna mieszkanka, pani Anna mówi, że mężczyzna ma córkę, która się nim nie interesuje. - Przychodzi jak wie, że dostaje rentę, jakieś pieniądze. Lubi się napić. Kiedyś to był wspaniały człowiek, na kopalni pracował – opowiadała pani Anna.
Odwiedziliśmy 65-letniego Tadeusza J. Mężczyzna wpuścił nas do swojego mieszkania. Okazało się, że żyje bez prądu, wody, ogrzewania oraz łazienki. Utrzymuje się z 800 złotych renty.
Budynek, w którym mieszka niezaradny życiowo mężczyzna, należy do miasta. Okazuje się, zarządca budynku doskonale zna problem, bo trwa on od dłuższego czasu.
- Była już raz sprawa, że było zanieczyszczone pomieszczenie. Ten pan jest zbieraczem i myśmy jego lokal wyczyścili kilka miesięcy temu. To zagrażało innym lokatorom – powiedział Janusz Wszołek, dyrektor Miejskiego Zarządu Gospodarki Komunalnej w Mysłowicach.
Aby pomóc mieszkańcom, wezwaliśmy na miejsce mysłowicką straż miejską. O problemie pana Tadeusza zawiadomiliśmy również Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.
- To w gestii administratora jest, żeby uprzątnąć mieszkania. Tak być nie powinno. To wina administracji. Tak nikt normalny nie mieszka – powiedzieli strażnicy miejscy.
Urzędnicy pomocy społecznej obiecali zająć się sprawą.
- Nie byliśmy informowani, żeby wesprzeć pana. Dowiedziałam się od was, więc pójdziemy tam. To zakład komunalny powinien nas poinformować, ale nie zrobił tego – przekazała Sylwia Komraus, dyrektor MOPS w Mysłowicach.
- Oczywiste jest, że jeżeli był problemem, to sprawę należało kontrolować. Najwyraźniej tej kontroli nie było. Przyjrzymy się temu i zweryfikujemy, czy były jakieś działania i czy były one prawidłowe – dodał Kamila Szal z Urzędu Miasta Mysłowice.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl