Rok bez pieniędzy z 500+. "To okradanie niepełnosprawnego dziecka"

Renata i Krzysztof Gortatowie od roku walczą o pieniądze z 500+ na niepełnosprawnego Olka, dla którego są spokrewnioną rodziną zastępczą. I chociaż nawet ministerstwo potwierdziło, że świadczenie rodzinie się należy, urzędnicy… wiedzą lepiej!

Olek ma 6 lat. Zmaga się z porażeniem mózgowym, niedowładem, niedowidzeniem i opóźnieniem rozwojowym. Od roku jego opiekunowie powinni otrzymywać na niego świadczenie 500+. Powinni, ale nie otrzymują.

- Takim dzieciom zabierać pieniądze? Moim zdaniem to jest bezczelne okradanie niepełnosprawnego dziecka – mówi Krzysztof Gortat, opiekun Olka.

Chłopiec od urodzenia jest w rodzinie zastępczej u swojej babci. Jego biologiczna mama zrzekła się praw rodzicielskich. Do 9. miesiąca nic nie wskazywało na to, że jest chory. Nikt nie wiedział, że w jego głowie rośnie ogromny guz.

- Jest po operacji torbieli, trzeciej komory mózgu, wtedy ogromnej już, bo dziecko miało 9 miesięcy, a torbiel 6 cm – wspomina Renata Gortat.

Dziś rodzina państwa Gortatów to oprócz Olka wspólny syn małżeństwa Maciej i przebywający także w rodzinie zastępczej, niespokrewniony Dominik. Kiedy w ubiegłym roku pojawiło się 500+, państwo Gortatowie złożyli wniosek na świadczenie na Olka. Nieoczekiwanie dostali odmowę.

- Nie znaleźliśmy podstawy prawnej do tego, żeby to świadczenie było wypłacane – tłumaczy Ryszarda Zakrzewska-Zachwieja, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR) w Wieliczce.

Jak się okazuje, Olek trafił do rodziny zastępczej na mocy starej ustawy o pomocy społecznej, która obwiązywała w 2011 roku. Kiedy rok później weszła nowa – o pieczy zastępczej, rodzina została przy starych zasadach. Dziś urzędnicy twierdzą, że to iż wybrali starą,  dyskwalifikuje ich z programu 500+.

- Nie odmawialiśmy nigdy słuszności przyznania rodzinie zastępczej takiego świadczenia, bo jak najbardziej ma ona do niego prawo. Natomiast rodzina jest na starych zasadach, a w ustawie zabrakło zapisu jednoznacznie uprawniającego rodzinę do pobierania tego świadczenia – twierdzi Ryszarda Zakrzewska-Zachwieja, dyrektor PCPR w Wieliczce.

- Wykonałam telefony do sąsiednich powiatów, do Krakowa, do Tarnowa, do Bochni i nigdzie nie podzielono tych dzieci (na te ze starej i nowej ustawy) – mówi Renata Gortat.

- To nie wynikało z jakiejś złośliwości, niechęci wobec rodziny, czy do programu 500+, tylko wynikało z tego, że mieliśmy tę wątpliwość i nie chcieliśmy mieć potem jakichś postępowań o naruszenie dyscypliny finansów publicznych – tłumaczy Jarosław Szwiec, radca prawny Starostwa Powiatowego w Wieliczce. Tłumaczy, że „we wszystkich sprawach, w których Centrum wydano decyzje odmowne, Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało je w mocy, argumentując że wykładnia literalna przepisu przemawia przeciwko przyznaniu dodatku 500+ osobie na starych zasadach”.

- Myśmy patrzyli pod kątem nie tyle dzielenia dzieci na podstawie starej i nowej ustawy, tylko pod kątem środków, jakie otrzymywały rodziny zastępcze. Jest różnica w pomocy przyznawanej na koszty utrzymania rodzin zastępczych – mówi Grażyna Zalas z Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Krakowie.

Państwo Gortatowie próbowali udowodnić urzędnikom, że racja jest po ich stronie. Mają nawet interpretację ministerstwa pokazującą, że myślenie urzędników z Wieliczki jest błędne.

- Mam wyjaśnienia z ministerstw, jak czytać ustawę.  Mówią one wyraźnie, że nie ma różnicowania dzieci, że dodatek należy się również dzieciom z tzw. starej ustawy – mówi Renata Gortat.

Ale dyrektor PCPR twierdzi, że wytyczne z resortu jej nie obowiązują. - Dla mnie interpretacja nie jest wykładnią prawną – wyjaśnia Ryszarda Zakrzewska-Zachwieja.

Zdesperowani państwo Gortatowie poszli do sądu administracyjnego. Ten nie miał żadnych wątpliwości. 12 stycznia uchylił decyzję urzędników.

- Niedopuszczalne jest różnicowanie sytuacji dziecka w rodzinie zastępczej w zależności od tego, na jakich zasadach są przyznawane świadczenia na pokrycie kosztów utrzymania takiego dziecka – tłumaczy Krystyna Kutzner z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.

- To była naprawdę szybka rozprawa, trwała kilka minut. Przekaz jest jasny: oczywiście, że macie państwo rację, świadczenie należy się i jeśli wiecie państwo, że ktoś jest w takiej samej sytuacji, trzeba mówić, że się należy – relacjonuje Renata Gortat.

Mimo iż wyrok zapadł cztery miesiące temu, pieniędzy dla państwa Gortatów wciąż nie ma. Dziś to już ponad 6500 zł. Dla rodziców zastępczych chorego Olka – kwota ogromna! Urzędnicy twierdzą że pieniądze wypłacą. Kiedyś. Bo procedury trwają.

- Jest mi tylko przykro, że Olkowi, który naprawdę dużo już w życiu przeżył i pewnie jeszcze niejedno przeżyje, odmawia się podstawowego świadczenia. Mówiąc jednocześnie w telewizji, że wszystkie dzieci objęte tym programem mają dostęp do pieniędzy. No, nie mają – podsumowuje Krzysztof Gortat.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl