Amant i biznesmen. Nowe wcielenie Adama K.
Na początku kwietnia prezentowaliśmy w Interwencji reportaż, w którym kobiety twierdziły, że zostały pokrzywdzone przez Adama K. Jak opowiadały, mężczyzna przedstawiał się jako osoba dobrze sytuowana, rozkochiwał, prosił o pomoc finansową i znikał z pieniędzmi. Po emisji reportażu zgłosili się do nas pokrzywdzeni przez tego samego człowieka przedsiębiorcy.
- Z tego, co mi przedstawił, interes był czysty i życiowy. Samochód na długoterminowy wynajem z gwarancją trzyletnią, z leasingiem na 3-4 lata. Cóż się może zdarzyć? – opowiada pan Paweł.
- Kolega nas poznał, mówiąc, że Adam ma świetny pomysł na biznes - wypożyczalnię samochodów. Bardzo fajnie to brzmiało. Proponował zakup Sprintera, żeby go wynająć firmie, która się zajmuje transportem ludzi do Niemiec. Przywiózł dokumenty z tej firmy, że ona jak najbardziej chce wynająć takiego busa. Ja tego nie sprawdziłem, uwierzyłem, bo mój przyjaciel gwarantował za niego – opowiada inny przedsiębiorca - pan Maciej i dodaje:
- Adam miał szerokie kontakty, umiał załatwić taniej pojazd i ulokować go do wynajęcia, ponoć miał już kiedyś taką firmę.
Pan Maciej, będąc przekonanym, że inwestycja się zwróci, wziął w leasing w sumie trzy samochody dostawcze o łącznej wartości przeszło 500 000 zł. Niestety szybko okazało się, że jest problem z kontrahentami, którzy mieli je od niego wynająć.
- Przestawał być słowny, przestawał być na telefon. Gdy się dzwoniło, że coś jest nie w porządku i zaczęło się go naciskać, że tak to nie powinno być, to stawał się agresywny. Twierdził, że mamy sobie z tym radzić, że to myśmy coś źle zrobili - opowiada pan Paweł.
- Zacząłem wnikliwie dociekać, o co tam chodzi i wywnioskowałem, że pan Adam potrzebował słupa. Przejechałem się do salonu Peugeota zweryfikować cenę auta i okazało się, że auto, które pan Adam po „okazyjnej" cenie zakupił za ponad 100 tys. zł brutto, to ono kosztowało 70 tys. zł. Po prostu przy każdym pojeździe cena była zawyżona – twierdzi pan Maciej.
Adam K. na pytanie, czy brał udział w załatwianiu leasingów i coś na tym zarobił, odpowiedział, że nigdy nie miał żadnych umów z żadnymi bankami, choć „część leasingów ktoś z jego bliskich tam załatwiał, bo miał taką firmę". - Ja chciałem tylko wspólnie zrobić normalny biznes. I ktoś mi się wycofał z kontraktu, nic więcej - powiedział.
Pan Maciej płaci za leasingi prawie 10 tys. zł miesięcznie. Twierdzi, że różnicę w kwocie, jaką zapłacił a rzeczywistą wartością samochodu dostał Adam K. - Poprosiłem Adama na rozmowę i przedstawiłem mu, jak moim zdaniem to wygląda. I już więcej pana Adam nie widziałem – mówi.
Pan Maciej po konsultacji ze swoim prawnikiem nie zdecydował się zgłosić sprawy prokuraturze. Mężczyzna spodziewał się, że ewentualne postępowanie zostałoby, tak jak w przypadku pokrzywdzonych kobiet, bardzo szybko umorzone.
- Ten kraj jest chory. Dobrze się w nim żyje złodziejom i oszustom. Ktoś, kto chce uczciwie pracować, zawsze gdzieś musi jakiegoś kopa dostać. Dałem się zwieść, ale on jest po prostu mistrzem świata. Moim zdaniem on by Arabom sprzedał piasek - ocenił.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl