Sprawa przedawniona, ale blisko 17 tys. zł obcego długu do spłaty
Beata Kuraś dowiedziała się, że ściga ją komornik za rzekomą pożyczkę sprzed 16 lat. Jak się okazuje, ktoś posłużył się starym dowodem kobiety i sfałszował jej podpis na umowie. Dziś walczyć z oszustwem na policji nie może, bo sprawa się przedawniła. Ale tylko dla policji. Dla sądu i komornika kobieta ma zadłużenie spłacić. Z odsetkami prawie 17 000 zł nie swojego długu.
Pani Beata ma 49 lat. Dwadzieścia lat temu pracowała w salonie fryzjerskim u swojej teściowej. Dziś mogłaby już pewnie nawet o tym nie pamiętać, gdyby nie pismo od komornika, które przyszło w kwietniu tego roku na adres salonu.
- Zadzwoniła moja teściowa, że dostała od komornika nakaz egzekucyjny o zajęcie mojego wynagrodzenia. Kwota opiewała na 2460 zł i 14 500 zł odsetek – opowiada pani Beata.
Pani Beata nie miała pojęcia, o co chodzi. Ponieważ nie przypominała sobie, by brała jakąkolwiek pożyczkę, udała się do sądu.
- Otworzyłam te akta i zobaczyłam, że jest to umowa pożyczki pieniężnej (z 2001 roku - red.) za wynagrodzeniem z firmy Hel-Tour, która mi absolutnie nic nie mówi. W umowie jest napisane, że spłata pożyczki jest w 13 ratach po 200 zł płatnych w każdy wtorek tygodnia – mówi Beata Kuraś.
- W umowie jest podany prawidłowy numer dowodu osobistego, numer legitymacji jest wzięty z kosmosu, a podpis żony jest sfałszowany - twierdzi Ireneusz Kuraś.
Okazało się, że udzielająca rzekomej pożyczki firma poszła z umową do sądu. I w 2005 roku uzyskała nakaz zapłaty.
- Nikt nie sprawdzał, z góry założono, że to już jest ta osoba i że ona wzięła ten kredyt – mówi Ireneusz Kuraś.
- W tym wypadku na adres wskazany przez powoda został doręczony odpis nakazu zapłaty i poczta awizowała dwukrotnie ten nakaz, po czym przesyłka powróciła do sądu. W związku z tym nakaz zapłaty się uprawomocnił – tłumaczy Rafał Terlecki, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Przez tyle lat nie było żadnego zawiadomienia ani z sądu, ani od komornika. Ja się nie ukrywałam, miałam stały meldunek i nigdy nic nie przyszło. Przecież odprowadzałam podatki, rozliczałam się w ZUS-ie, więc gdyby ktoś mnie szukał, toby mnie znalazł – zauważa Beata Kuraś.
Dlaczego przez 16 lat nikt nie szukał pani Beaty? Dlaczego dopiero w tym roku sprawa odżyła? Wraz z kobietą udajemy się do komornika, by wyjaśnić sytuację.
- Egzekucja została wszczęta przeciwko pani, bo zgłosił się wierzyciel, który dysponował tytułem wykonawczym. Mi jako komornikowi sądowemu nie pozostawało nic innego jak zrealizować ten wniosek i wszcząć egzekucję. Nakaz zapłaty jest z 7 lipca 2005 roku, więc rzeczywiście upłynęło… w tej chwili mamy dwunasty rok. No, może sobie ktoś przypomnieć – twierdzi Piotr Majdziński, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe w Gdańsku.
Okazuje się, że po kilkunastu latach dawny wierzyciel Romuald K. przekazał dług nowemu – Krzysztofowi C. i to ten żąda zapłaty. Wraz z panią Beatą postanowiliśmy poszukać nieznanych jej wierzycieli.
Fragment rozmowy telefonicznej pani Beaty z Krzysztofem C., nowym wierzycielem:
Krzysztof C.: Ja nic nie kupiłem. Ktoś miał wobec mnie długi i przepisał mi tak jakby swoje długi.
Pani Beata: Chciałabym panu powiedzieć, że to są długi, które nie były zaciągnięte przez moją osobę, ktoś sfałszował podpis, ktoś wyłudził kredyt.
Krzysztof C.: Proszę pani, tam jest wyrok sądowy. Miała pani możliwość złożyć do sądu sprzeciw. Ja mam wyrok sądu.
Mimo wytężonych starań, nie udało nam się odszukać Romualda K. Pani Beata pomocy szukała na policji. Chciała udowodnić, że ktoś ukradł jej dane z dowodu i sfałszował jej podpis. Ale jak się okazuje, na to szansy nie ma.
- My możemy zajmować się sprawami w momencie podrobienia, przerobienia podpisu, które zostały nam zgłoszone do lat 10, a jeżeli chodzi o oszustwo to do lat 15 – informuje Jakub Radziwilski z Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim.
Pani Beata wraz z mężem nie zamierza płacić cudzych długów. Złożyli sprzeciw do sądu. Liczą, że uda się sprawę wyjaśnić.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka
ibrachacz@polsat.com.pl