Sąd po stronie kierowcy karetki. Przełomowy wyrok

Szczęśliwy finał sądowej batalii kierowcy karetki, który został skazany za spowodowanie kolizji, choć jechał na sygnale. Tomasz Kafara pokonał zakorkowany most w Rzeszowie środkiem przeprawy. Kierowca jadącej z naprzeciwka skody, tuż po minięciu karetki, zawadził o betoniarkę i uderzył w barierę. Do tej pory policja i sąd twierdziły, że winny temu jest właśnie pan Tomasz. Ostatni wyrok to przełom dla wszystkich kierowców karetek w Polsce.

Na słowo: "niewinny" Tomasz Kafara, kierowca sanockiej karetki, czekał prawie rok. Choć od początku to jego obwiniano o spowodowanie wypadku, walczył do końca.

- Być może podobne sprawy występowały w różnych stacjach pogotowia ratunkowego, ale nikt nie chciał walczyć z systemem – mówi Tomasz Kafara, uniewinniony kierowca karetki.
- Po tym wyroku mamy poczucie, że możemy skupić się na ratowaniu pacjenta i nie musimy się bać, że na każdym kroku ktoś nas o coś będzie oskarżał – twierdzi ratownik Tomasz Fuksa, który jechał z panem Tomaszem.

Pan Tomasz zgłosił się do Interwencji w październiku ubiegłego roku. Mężczyzna nie  mógł pogodzić się z faktem, że oskarżono go o spowodowanie kuriozalnego wypadku, do którego miało dojść 13 maja ubiegłego roku.

Jak nam wówczas opowiadał, był to wyjazd sygnałowy, tak zwany na ratunek, czyli cały czas na włączonych sygnałach świetlnych i dźwiękowych.  Karetka na Moście Karpackim w Rzeszowie musiała sforsować korek.

- Musiałem obrać inny tor jazdy, tak zwany pod prąd, czyli musiałem przekroczyć podwójną linię ciągłą – tłumaczył.

Ratownicy byli przekonani, że wyjazd przebiegł spokojnie. Przeżyli szok, gdy kilka dni później pan Tomasz został wezwany na policję i obwiniony o spowodowanie kolizji. Rzeszowska policja wysłała do sądu wniosek o ukaranie kierowcy karetki. A sąd policję poparł.

- Błąd popełnił kierujący karetką, oczywiście jechał on pojazdem uprzywilejowanym, miał włączone sygnały świetlne, dźwiękowe, ale przepisy ruchu drogowego, które pozwalają na niestosowanie się do przepisów, wymagają również zachowania szczególnej ostrożności – argumentował Adam Szeląg z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.

- Sąd bardzo szczegółowo przeanalizował całość tych zdarzeń i uznał, że to kierujący karetką nie zachował szczególnej ostrożności. W szczególności zbytnio zaufał temu, że jego sygnały dźwiękowe i świetlne są dobrze widoczne i słyszalne dla innych uczestników ruchu drogowego – tłumaczył Alicja Kuroń z Sądu Rejonowego w Rzeszowie.

Sytuacja wydawała się być beznadziejna. Mimo iż pan Tomasz miał prywatną opinię biegłego i przekonanie, że nic złego nie zrobił, bo skody nawet nie drasnął, nikt go nie słuchał.

- Sytuacja była bardzo nieciekawa, całe środowisko ratownicze bardzo mocno to przeżywało. Poczuliśmy się osamotnieni w naszych poczynaniach – mówi Janusz Bukład, kierownik sekcji transportu w szpitalu w Sanoku.

- Po kolejnych rozprawach nie wierzyliśmy, raczej było tak, że wszyscy chcieli, żeby wygrał, ale nikt nie wierzył, że coś się zmieni – opowiada Tomasz Fuksa, ratownik, który jechał z panem Tomaszem.

Ale po 11 miesiącach walki i 7 rozprawach nagle stał się cud. Sąd zmienił zdanie. Uniewinnił pana Tomasza. Wyrok jest prawomocny.

- Ponowna analiza materiału dowodowego doprowadziła sąd odwoławczy do przekonania, że pan Tomasz swoim zachowaniem w dniu 13 maja 2016 roku nie spowodował zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Technika jazdy kierowcy karetki polegała na tym, że w momencie, kiedy dostrzegł zagrożenie, usunął się na swój pierwotny pas ruchu, dzięki czemu pojazd nadjeżdżający z naprzeciwka mógł bezkolizyjnie przejechać – informuje Marzena Ossolińska-Plęs, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

- To dzięki Telewizji Polsat, program Interwencja przyczynił się do tego, że sąd jednak popatrzył bardziej obiektywnie na tę sprawę – uważa Tomasz Kafara.

Ponownie poprosiliśmy o wypowiedź w tej sprawie rzeszowską policje. Tym razem funkcjonariusze odmówili nagrania.

„Informuję, że policja nie komentuje wyroków sądów. Ponieważ wyrok w tej sprawie jest prawomocny zamyka to pole do wypowiedzi z naszej strony. Dlatego nie będziemy wypowiadali się w tej sprawie. Pytania proszę kierować do Sądu Okręgowego w Rzeszowie" – poinformowano nas drogą mailową.
 
- Teraz na pewno mamy lepszy komfort psychiczny. Gdyby wyrok był niekorzystny, to człowiek by się zastanawiał dwa razy, zanim użyłby sygnału. Na pewno miałoby to wpływ na dojazd do pacjenta  - komentuje Tomasz Kafara.

- Bardzo cieszymy się, że Polsat nam pomógł w tej sytuacji. Na samym początku był z nami i teraz. Teraz chcemy pokazać światu, że jednak warto walczyć  - podsumowuje Janusz Bukład, kierownik sekcji transportu w szpitalu w Sanoku.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polst.com.pl