Czy mogła być zabawką dla szejka?

Sprawą tajemniczej śmierci 27-letniej Magdaleny Żuk od początku maja żyje cała Polska. Jedną z najczęściej pojawiających się wersji wydarzeń jest taka, że dziewczyna została zgwałcona, a następnie w wyniku załamania nerwowego popełniła samobójstwo.

Dotarliśmy do miejsc, w których rozegrał się dramat – szpitala w Port Ghalib oraz hotelu nieopodal Marsa Alam.

- Znałem tego rezydenta i powiem ci, że się zdziwiłem. Bo on ogólnie dosyć  taki normalny się wydawał, w porządku. Oni twierdzą, że oni nie gwałcą, lubią seks, ale nie gwałcą. Były kiedyś jakieś sytuacje, że do hotelu jakiś sprzątacz wleciał do klientki, np. do łazienki np. Wygłodniali są strasznie, jeżeli o to chodzi – mówi nam Polak mieszkający i pracujący w Egipcie.

Inna z wersji traktowanych bardzo poważnie zarówno przez polską prokuraturę, jak i opinię publiczną jest taka, że Magdalena Żuk padła ofiarą procederu handlu ludźmi. Dotarliśmy do Polki, która od dawna mieszka w Egipcie. Kobieta przedstawiła nam swoją wersję zdarzeń, która jej zdaniem oparta jest na wiarygodnych źródłach.

- Kiedy zrobiła się psychoza strachu i nie wiadomo było od czego zacząć, to poprosiłam jedną osobę o wyjaśnienie sprawy – twierdzi  Polka, mieszkająca i pracująca w Egipcie.
Reporter: Czy ten ktoś to pewne źródło?
Sylwia: Pewne!
Reporter: To była taka sytuacja, że dziewczyna gdzieś znalazła sobie takiego pośrednika?
Sylwia: Sama sobie tego nie załatwiła. Dostała propozycję.
Kobieta twierdzi, że Magdalena Żuk nie trafiła do Egiptu przez przypadek.

- Ona przyjechała na konkretne zamówienie. Tutaj, po drugiej stronie jest piękny kraj, który sobie zamawia pewne rzeczy, pewne towary. I te towary przyjeżdżają. Nikt niczego nie potwierdzi, dlatego że tu są za duże wpływy i za grube ryby. I na pewno nie są to Egipcjanie - twierdzi.
Reporter: Czyli co, Arabia Saudyjska?
Sylwia: [przytakuje].

- Wylatywała z Katowic i to było tak, że z jakąś starszą panią miała kontakt w samolocie, robiła sobie z nią zdjęcia. I tam jeszcze byli jacyś lekarze, Polacy. Mówili, że Magda jest chora psychicznie, że to początek psychozy itd. Jak mieszkała sama, to normalnie się zachowywała, a nagle wyjechała do Egiptu i zachorowała? To jest niemożliwe – opowiada nam członek rodziny Magdaleny Żuk. 

Rodzina Magdaleny Żuk za wszelką cenę próbowała ściągnąć ją do Polski. Okazało się jednak, iż lekarz na lotnisku w Marsa Alam uznał, że jej stan psychiczny stanowi zagrożenie dla niej oraz dla pozostałych pasażerów. Na podstawie wiadomości od świadków tego zdarzenia, rodzina przedstawia nieco inną wersję tego, co się stało.

- Okazało się, że ona nie wsiadła do tego samolotu, że tam właśnie ten Mahmoud i jego kumple robili sobie z nią zdjęcia. Robili zamęt po prostu, żeby tylko nie wsiadła do tego samolotu. Wiemy to od osób, które tam były, czyli od Polaków. W sobotę z nią rozmawialiśmy, a w niedzielę umarła. Coś tam się wydarzyło, że wypadła z okna, czy ktoś ją wypchnął. Wydaje mi się, że się wystraszyli, że za dużo wiedziała i upozorowali jej samobójstwo – mówi nam członek rodziny Magdaleny Żuk.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl