Sąsiedzki konflikt, remont, nakaz wyprowadzki!

Miał rozbudować, a zniszczył dom! Rodzina państwa Bodo dzieliła stary budynek koło Gryfic z rodziną K. Pod koniec kwietnia remont swojej części zaczął Karol K. Miał pozwolenie na ocieplenie budynku, adaptację strychu i wybudowanie tarasu, ale zamiast tego - zburzył swoją połowę domu. W efekcie druga część domu również zaczęła się walić. Popękały ściany, w podłodze wystąpiły szczeliny. Rodzina Bodo musiała się wyprowadzić.

Adam Bodo z rodziną do niedawna mieszkał w Potulińcu koło Gryfic. Zajmował tam połowę stuletniego domu. W drugiej,
identycznej części budynku zamieszkiwała rodzina K. Z sąsiadami zza ściany przez lata nie dochodziło do konfliktów. Do czasu, kiedy wprowadził się wnuk sąsiadów, 27-letni Karol K.

 

- Zaczęło się od ogniska: rozpalili, grillowali sobie. Mąż zwrócił im uwagę, bo oponę czy coś wrzucili i sadza poszła na pranie – mówi Dorota Bodo.

 

Karol K. postanowił wyremontować i ocieplić swoją część budynku. Jakież było zdziwienie Adama Bodo, kiedy 26 kwietnia zauważył, że druga połowa budynku została zrównana z ziemią. Kilka dni później ściany budynku zaczęły gwałtownie pękać, a podłoga się zapadać.

 

- Był stuletni dom i został rozcięty na pół. Naruszyli naszą połowę. Myślę, że zrobił to złośliwie. Teraz dom może w każdej chwili się zawalić - twierdzi Kamil Bodo, syn Adama Bodo.

 

- On miał rozbudować ten budynek, z adaptacją strychu i dobudować taras, ale zburzył wszystko. Nagle zniknęło pół domu – dodaje Adam Bodo.

 

Mężczyzna natychmiast zawiadomił powiatowy nadzór budowlany w Gryficach. Inspektorzy zatelefonowali do kierownika budowy i dowiedzieli się, że podczas prac przy ociepleniu budynku pojawiły się jedynie pęknięcia. Kiedy pojechali na miejsce, przecierali oczy ze zdumienia. Dziś twierdzą, że kierownik budowy ich okłamał.

 

- Przekazał mi informację, która okazała się nieprawdziwa. Stwierdziliśmy że budynek w  połowie został rozebrany. Pozostała część budynku została zniszczona, spękana.  Podjąłem natychmiastową decyzję o wykwaterowaniu mieszkańców budynku – informuje Janusz Zaryczański, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Gryficach.

 

- Rodzina wymagała pomocy, natomiast to, co zauważyłem na miejscu, kwalifikuje się do pewnych postępowań, nawet i prokuratorskich. Sąsiad postąpił nie fair - mówi Franciszek Gródecki z Urzędu Gminy Płoty.
 
Rodzina została zakwaterowana przez urząd gminy w lokalu zastępczym.  Państwo Bodo w jednym pokoju trzymają swoje rzeczy, a w drugim nocują. Nawet w czasie upałów panuje chłód, a z powodu wilgoci na ścianach pojawił się grzyb.

 

- Nie da się tam mieszkać. Dogrzewamy pomieszczenie kuchenką elektryczną, żeby funkcjonować – mówi Adam Bodo.

 

Chcieliśmy porozmawiać z Karolem K., ale okazało się, że mężczyzna wyjechał  i nie wiadomo, kiedy wróci do domu. Udało nam się spotkać z jego rodzicami.

 

- Po co to nagrywać i robić sensację, której nie ma. Ten, który was przysyła, żeruje na nas. Oni nie mają problemów, bo mieszkają sobie teraz na czyimś garnuszku – usłyszeliśmy od państwa K.

 

W trakcie rozmowy ojciec Karola K. zatelefonował do syna. Mężczyzna twierdzi, że winę za rozebranie połowy domu ponosi kierownik budowy.

 

- To on podjął taką decyzję, ja im przekazałem teren i kierownik budowy jest odpowiedzialny - powiedział Karol K.

 

- W praktyce jest mało prawdopodobne, że inwestor nie wiedział, co się dzieje z jego budowlą - uważa jednak Janusz Zaryczański, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Gryficach.

- Nie możemy dalej spokojnie mieszkać. Budował swoje, a zrujnował nasze – podsumowuje Adam Bodo.*

 

* skrót materiału

 

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl