Biła i dusiła syna. Odeszła z pieniędzmi z 500+

Jerzy Łukiewski robił wszystko, by zapewnić godny byt partnerce i ich dwojgu małych dzieci. Dużym ułatwieniem były pieniądze z 500+. Niestety, partnerka uzależniła się od alkoholu. Doszło do tego, że biła i dusiła syna. W końcu porzuciła rodzinę, zabierając świadczenie z 500+. Pan Jerzy od 4 miesięcy żyje na skraju ubóstwa, czekając, aż pieniądze trafią na jego konto. Jak długo to jeszcze potrwa?

6-letni Daniel i 5-letnia Agatka to dla pana Jerzego Łukiewskiego najważniejsze osoby w życiu. Ze swoją kilkanaście lat młodszą partnerką, matką dzieci, poznali się 7 lat temu w rodzinnej wsi niedaleko Torunia. Pan Jerzy miał wtedy 40 lat i marzył o założeniu rodziny. 

 

- Nie mieliśmy warunków mieszkaniowych, dlatego mieszkaliśmy u jej rodziców . Tam mały się urodził.  Ja wyjechałem do Danii, bo miałem okazję zarobić, żeby iść na swoje – opowiada Jerzy Łukiewski.

 

4 lata temu pan Jerzy wraz rodziną przeprowadził się do Torunia, aby stworzyć dzieciom lepsze warunki do rozwoju. Wynajął mieszkanie i ciężko pracował na budowach. Siostry pana Jerzego pomagały jego partnerce w opiece nad dziećmi. Niestety, sielanka rodzinna nie trwała długo.

- Jeszcze było dobrze, wszystko nam się układało, no, ale zauważyłem, że już ten alkohol jest – wspomina mężczyzna.

- Byłam blisko i przyjechałam. Była bardzo pijana. Dzieci siedziały bez śniadania, to im zrobiłam. Ten mały Danielek mówi: ciociu, chodź, poszukamy. Wyszliśmy na korytarz i niestety wódka była. Ja mówię: i co to jest? Złapała, wypiła z gwinta: to moje – opowiada Krystyna Karpińska, siostra pana Jerzego.

 

- Na początku mi drzwi nie otwierała, jak wracałem z pracy. Dopiero jak mały usłyszał, to otwierał – mówi pan Jerzy.

 

- Ja go wpuściłem, bo mama spała – dodaje 6-letni Daniel.

Reporter: A spała z jakiegoś powodu?

Daniel: Bo piła.

 

Był grudzień ubiegłego roku, kiedy przerażony Daniel zadzwonił do taty, że mama go dusiła. Pan Jerzy był w pracy. Natychmiast zadzwonił do swojej siostry z prośbą o pomoc.

- Zadzwonił i przyjechałam z mężem. Danielek mówił, że dusiła, palce wkładając mu w buzie, mówił, że już go brzuszek bolał. Przyszedł mąż z policją, to się okazało, że miała ponad 3 promile alkoholu wtedy - opowiada Barbara Maćkiewicz, siostra pana Jerzego.

 

Rodzina jest od dwóch lat pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Pan Jerzy poprosił o pomoc, bo jego 2 tys. zł pensji to za mało na opłaty za wynajem mieszkania i życie. W kwietniu 2016 roku przyznano matce po 500 zł na każde dziecko z rządowego programu 500+ oraz 219 zł świadczenia rodzinnego. Pan Jerzy cieszył się, że będzie im lżej finansowo, a jego partnerka przestanie pić.

- W styczniu pani Justyna zgłosiła się na detoks w Radziejowie, tam była na terapii 10 dni. Powróciła i wtedy były wskazówki, że nadal spożywa alkohol. Pod koniec stycznia wyjechała do swoich rodziców – mówi Beata Jabłońska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu.

 

- No i jak pojechała do tych rodziców, to wzięła te wszystkie świadczenia – mówi Jerzy Łukiewski.

 

Reporter: Pobierała pani 500+, bo to przychodziło na pani konto…

Partnerka pana Jerzego: Ale to ostatni raz dostałam w styczniu.

Reporter: Rozchodziło się, uczciwie, na alkohol?

Partnerka: Ale nie wszystko. Przecież całego 500+ nie przepijałam ani nie przepalałam. Też mu dokładałam przecież.

 

- Pojechałem zablokować te pieniądze. Teraz jest problem z tym, by te pieniądze przelali mi. Nikt nie rozumie tego, że to już trwa 4 miesiące, a ja mało zarabiam, za mieszkanie muszę zapłacić. Właściciel jest cierpliwy, ale też ta cierpliwość może mu się skończyć i wylądujemy na bruku - mówi pan Jerzy.

 

- Jego wniosek jest skompletowany, czekamy tylko na to, aż decyzja odbierająca te świadczenia matce stanie się ostateczna – informuje Kamila Popiela, kierownik działu świadczeń wychowawczych Toruńskiego Centrum Świadczeń Rodzinie.

 

Pan Jerzy ledwo wiąże koniec z końcem. Bez pomocy rodziny nie poradziłby sobie. MOPR również pomaga, płacąc za posiłki w szkole i przedszkolu. W toruńskim sądzie toczy się sprawa o ograniczenie władzy rodzicielskiej matce dzieci. Do czasu jej zakończenia sąd zdecydował, że dzieci mają być przy ojcu.

 

Reporter: Cała rodzina była przerażona ostatnią sytuacją, kiedy pani dusiła Daniela.

Partnerka pana Jerzego: No aż tak bardzo go nie dusiłam przecież.

Reporter: No, bo jeszcze żyje.

Partnerka: Ale to już teraz pani robi ze mnie najgorszą.

Reporter: Nie, pytam, bo tam są zeznania dziecka, tak?

Partnerka: No, ale to są zeznania dzieci.

 

6-letni Daniel nie rozumie, z jakim problemem walczy jego mama. Jego wspomnienia są tak bolesne, że zapytany, czy chciałby, żeby wróciła do domu, odpowiedział przecząco.

 

- Nie mogę normalnie… - mówi łamiącym się głosem pan Jerzy.  

Reporter: Ale ma pan dla kogo być silny, wie pan?

Pan Jerzy: Właśnie to mnie trzyma na duchu. Wstają: tu tatuś, chodź, pobaw się ze mną, pograj ze mną, idziemy na dwór.  Ale jest ciężko, naprawdę ciężko.*

 

* skrót materiału

 

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl