Kawaler Orderu Uśmiechu oszukał dzieci

Fundacja Pogotowie Teatralne powstała w 2002 roku. Miała pomagać chorym dzieciom, a także organizować przedstawienia edukacyjne z zakresu pierwszej pomocy. Jej założyciel otrzymał nawet Order Uśmiechu. Jednak tylko na szlachetnych założeniach działalność fundacji zakończyła się. Podopieczni fundacji nigdy nie otrzymali zebranych na ich subkontach pieniędzy.

9-letnia Julia Kartanowicz cierpi na zaburzenia układu nerwowego. Cały czas trwa diagnoza genetyczna dziewczynki, a jej rodzice każdego dnia walczą o jej zdrowie.


- Zaburzenie objawia się tak,  że nie mówi,  jest pieluchowana,  wymaga karmienia,  pojenia. Porusza się jedynie po równej płaskiej powierzchni – mówi Tomasz Kartanowicz, ojciec niepełnosprawnej Julii.


Na leczenie i rehabilitację Julii potrzebne są ogromne pieniądze, dlatego kilka lat temu jej rodzice trafili do Fundacji Pogotowie Teatralne ze Szczecina.


- Dowiedzieliśmy się od znajomej osoby, która też była w tej fundacji, że organizacja nie pobierała prowizji za zgromadzone środki,  co było ważne,  bo fundacje mogą nawet do 10% pobrać -  mówi Tomasz Kartanowicz,  ojciec niepełnosprawnej Julii.


Do tej samej fundacji trafili rodzice niepełnosprawnej 8-letniej Leny. Oni także potrzebowali środków na leczenie córki, która cierpi na autyzm.
-  To jest całkowite zaburzenie rozwoju dziecka,  jest pieluchowana,  nie mówi i tak naprawdę przy każdej czynności muszę być ja. Ona sama sobie nie poradzi,  więc ktoś musi być blisko niej -  mówi Ewelina Fabich,  matka  niepełnosprawnej Leny.


Fundację Pogotowie Teatralne w Szczecinie od 2002 roku prowadziło małżeństwo: Joanna i Tomasz J. Organizacja miała zajmować się nie tylko zbieraniem środków dla chorych dzieci, ale także robieniem spektakli dla najmłodszych.


- Byłam zafascynowana ideą tej fundacji: leczenie śmiechem, nauka przez zabawę.  Uwiodła mnie ta idea, nawet napisałam pracę magisterską  na ten temat.  Wtedy nie wiedzialam,  że ta idea to tylko słodka otoczka,  bo każdy się wzrusza losem chorych dzieci, a tak naprawdę okazało się, że   fundacja ma ciemną stronę – mówi  Ewelina Fidosz,  była pracownica Fundacji Pogotowie Teatralne.


Szybko okazało się, że rodzice chorych dzieci nie mogą odzyskać pieniędzy zgromadzonych na subkontach. Nie mogli także skontaktować się z małżeństwem J.


- Nigdy nie otrzymałam złotówki z tej fundacji.  Przy pierwszym rozliczeniu już się zaczęło, Walczylismy o to,  żeby Lenka miała jakieś pieniądze, namawialiśmy znajomych,  a teraz musimy walczyć o to, o co sami się staraliśmy – mówi Ewelina Fabich,  matka  niepełnosprawnej Leny.


Mimo zapewnień Joanny J. rodzice Lenki i Julki nigdy nie odzyskali pieniędzy z Fundacji Pogotowie Teatralne. Dlatego oddali sprawy do sądu. Mają prawomocne wyroki, ale pieniędzy nadal nie mają.


- Wystąpiliśmy na drogę cywilną, bo co nam pozostało... Otrzymaliśmy wyrok,  jest  on prawomocny,  zasądzona kwota to ponad pięć tysięcy złotych,  plus odsetki – mówi mówi Tomasz Kartanowicz,  ojciec niepełnosprawnej Julii.


- Nie wiem, jak można oszukać dzieci, jak można na tym żerować – mówi Ewelina Fabich,  matka  niepełnosprawnej Leny.


- Fundacja ogłosiła likwidację w październiku 2016 roku. W KRS jest oświadczenie zarządu,  że nie posiadają majątku – mówi Tomasz Kartanowicz,  ojciec niepełnosprawnej Julii.


- Majątek fundacji jest tak rozdysponowany, że konto jest wyzerowane. Samochód został darowany spółce, która jest prowadzona przez córkę państwa J. – mówi Ewelina Fidosz,  była pracownica Fundacji Pogotowie Teatralne.


W siedzibie fundacji nikogo nie zastaliśmy, dlatego poszliśmy do kawiarni prowadzonej przez córkę państwa J. Zastaliśmy w niej Joannę i Tomasza J.
-Niech pani stąd wyjdzie! I proszę zabrać kamerę! Pani z Polsatu przyszła,  żeby robić aferę - mówił Tomasz J.


- Tomasz J.  ma dozór policji, ma zakaz zbliżania się do mnie,  ma sądowy zakaz nagrywania, fotografowania. Nie może się zbliżać na odleglość mniejszą niż 10 metrów,  ale i tak sie go boję, bo on wpada w furię – mówi  Ewelina Fidosz,  była pracownica Fundacji Pogotowie Teatralne.


Ona także ma wyrok sądu, zgodnie z którym powinna otrzymać kilkaset zlotych odszkodowania, ale podobnie jak rodzice chorych dzieci, na odzyskanie pieniędzy nie ma szans.


- Państwo J. namawiali mnie do składania fałszywych zeznań w sprawie byłego pracownika. Tomasz J.  powiedział: pójdziesz i powiesz to,  co ci każemy. Nie zgodziłam się i od tamtej pory zaczęla się gehenna – mówi Ewelina Fidosz,  była pracownica Fundacji Pogotowie Teatralne.


Okazuje się, że fundacja ma także inne zobowiązania. Joanna J.  zostala skazana przez szczeciński sąd za zdefraudowanie 170 tysięcy złotych i fałszowanie dokumentów dotyczących spektakli dla dzieci, które nigdy się nie odbyły.


- Oskarżona sporządziła fikcyjną dokumentację,  którą potwierdzała wykonanie 1500 prezentacji – mówi Michał Tomala, rzecznik prasowy  Sądu Okręgowego w Szczecinie.


W zeszłym roku Fundacja Pogotowie Teatralne zostala zlikwidowana. Stało się to po tym, gdy Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podjęło decyzję o wykreśleniu fundacji małżeństwa J. z rejestru organizacji pożytku publicznego.


- To jest o tyle przykre,  że od urodzenia dziecka człowiek walczył.  Na początku jest informacja, że dziecko będzie chore, potem człowiek walczy o  środki na  terapię,  a na końcu walczy o coś, co już wywalczył – mówi pan Tomasz. *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Paulina Dzierzba

 

pdzierzba@polsat.com.pl