Kamienica pełna pluskiew. Gryzą od 3 lat

Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Gibalskiego na warszawskiej Woli od 3 lat walczą w pluskwami, które opanowały budynek. Źródłem inwazji robactwa jest mieszkanie, w którym żyje Włodzimierz Wróblewski. To schorowany, walczący z problemem alkoholowym mężczyzna, który w swoim mieszkaniu gromadzi śmieci. Zarówno on, jak i jego sąsiedzi zostali z problemem sami.

Reporter: Dzień dobry, jak się pan czuje?
Pan Włodzimierz: Oprócz drobnych bóli, to całkiem znośnie.
- Ma pan co jeść? Ma pan co pić?
- No nie za bardzo.
- A z czego pan żyje, panie Włodzimierzu? Bo pan mówi, że pan handluje, czym pan handluje?
- Tym, co znajdę na śmietniku.

Sposób na życie pana Włodzimierza to jednak poważne i nieprzyjemne konsekwencje dla jego sąsiadów. Zbierane przez niego przedmioty są bowiem źródłem koszmarnej plagi pluskiew w całej kamienicy.

- Jak chcę wyjść na balkon, to najpierw zbieram pluskwy, a później siadam. Kupujemy różne środki chemiczne, ale problem trwa już od co najmniej 3 lat – mówi pani Wanda, mieszkanka kamienicy.

- Wyrzuciłam wszyściutkie meble oprócz ławy. Kupiłam nowe , a teraz znowu w obu łóżkach mam pluskwy – twierdzi pani Elżbieta.

- Ja już trzykrotnie wywalałam meble. Teraz ponownie kupiłam. Jestem rodziną zastępczą dla dwóch dziewczynek. Nie mogą spać na podłodze. Wstydziłam się w żłobku powiedzieć, że dziecko pogryzły pluskwy - dodaje pani Małgorzata.

Problem jest jeszcze poważniejszy: 65-letni pan Włodzimierz został bowiem w poniedziałek wypisany ze szpitala. Jego stan zdrowia nie pozwala mu na samodzielne posprzątanie swojego mieszkania.

- Byłem w szpitalu przez marskość wątroby, ale w końcu mnie z niego wyrzucili. Powiedzieli, że wychodzę i do widzenia. Pomoc społeczna nie jest za bardzo chętna do pomocy – twierdzi mężczyzna.

Niespełna rok temu sanepid nakazał Zakładowi Gospodarowania Nieruchomościami dzielnicy Warszawa-Wola zajęcie się problemem pluskiew. To jednak nie przyniosło żadnego efektu. Według sanepidu skuteczna może być tylko jednoczesna dezynsekcja w całym budynku. Aby to zrobić, najpierw urzędnicy muszą rozwiązać problem pana Włodzimierza.

- On nikogo nie obchodzi. Może skoro wy jesteście tu, to ruszy ich sumienie, przyjdą i coś zrobią – podsumowuje pani Małgorzata.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl