Oferowali tańsze RTV i AGD. Sklep zniknął, pieniądze klientów też
Byli przebiegli i świetnie zorganizowani. Internetowi oszuści skrzywdzili co najmniej 80 osób, które chciały kupić sprzęt RTV i AGD w sieci. Ludzi przekonały niższe ceny. Była nawet możliwość zapłaty przy odbiorze, ale kosztowało to o 100 zł więcej, więc nikt się nie decydował. Przestępcy wykorzystali okres przed Wielkanocą, gdy dłużej oczekuje się na internetowe przesyłki, bo jest więcej zamówień. Ludzie czekali, a sklep zniknął.
W Lęborku mieszka małżeństwo emerytów. Pan Wojciech i pani Teresa chcieli kupić kuchenkę. Znaleźli sklep internetowy, który oferował sprzęty w bardzo atrakcyjnych cenach. Przed świętami Wielkanocnymi zamówili kuchenkę za 1500 zł.
- Czekaliśmy jeszcze po świętach, ale kuchenka nie przyszła. Kontakt się urwał i tak do tej pory jest, że nie ma ani pieniędzy, ani kuchenki – twierdzi Teresa Zielińska.
Pan Krzysztof z Lęborka w tym samym sklepie internetowym zamówił telewizor. Wpłacił 3 tysiące złotych. Pan Krystian Rojek z Warszawy również zamówił telewizor. Przelał na konto bankowe sklepu 4300 złotych.
- Sklep wyglądał bardzo profesjonalnie, strona internetowa nie odbiegała niczym od innych sklepów internetowych. Rezygnację z umowy i prośbę o zwrot pieniędzy odesłałem listem za potwierdzeniem odbioru i otrzymałem zwrot nieodebranego listu – twierdzi pan Krzysztof.
Artur Kubik z okolic Warszawy remontuje swój dom. W sklepie internetowym zamówił lodówkę i zmywarkę. Wpłacił 5500 zł. Do tej pory nie otrzymał sprzętu, nie odzyskał też pieniędzy.
- Ceny były atrakcyjne, różnica np. na lodówce była 300-400 zł. I niestety dałem się złapać w pułapkę.
Przed samymi świętami dostałem zapewnienie, że towar wysłany, po świętach zero kontaktu ze sklepem – opowiada.
Strona działała krótko, około miesiąca. Sprawdziliśmy adres, pod którym zarejestrowany jest sklep internetowy. Okazuje się, że nie ma tam żadnej firmy, mieszkają za to rodzice Marka M.
- Ten człowiek to nasz syn, 20 lat temu został wymeldowany stąd. Proszę mi wierzyć, nie wiemy, gdzie go szukać. Zarejestrował firmę 10 czy 11 lat temu, ale ona też tu nie istniała, bo on cały czas w Gdańsku był. Biznesmen się znalazł… łajza jedna, łachudra, w podartych butach łaził cały czas. Narobił nam wstydu, on z nami kontaktu nie utrzymuje – powiedzieli rodzice Marka M.
- Człowiek, który jest wpisany jako właściciel sklepu, od 20 lat nie przebywa w Koninie. Dawno temu zawiesił działalność tego sklepu. Istnieje tylko regon, z którego korzystają sprawcy. Jest takie prawdopodobieństwo, że w trakcie niektórych oszustw internetowych, mężczyzna był pozbawiony wolności, przebywał w areszcie w Warszawie – informuje Marcin Jankowski z policji w Koninie.
Klienci, którzy czują się oszukani, kontaktują się ze sobą w internecie. Zgłaszają też swoje sprawy na policję. Okazuje się, że odnalezienie człowieka, który otrzymywał pieniądze od klientów, nie będzie proste, jeśli w ogóle możliwe.
- Do komendy miejskiej w Koninie wpłynęło kilka zawiadomień, natomiast aż około 80 wpłynęło zapytań z innych komend z całej Polski, dotyczących pana, który oferował sprzęty w internecie. Są już pewne ustalenia w tej sprawie, pierwsze ślady prowadzą do Trójmiasta i być może to tam będzie prowadzone postepowanie. Nie ma jeszcze konkretnych decyzji – mówi Marcin Jankowski z policji w Koninie.
- Na początku były to dziesiątki, obecnie to jest grubo ponad sto osób, każdy wpisywał swoje straty, obecnie to jest ponad 100 tys. zł - opowiada pan Krzysztof.*
* skrót materiału
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl